czwartek, 18 kwietnia, 2024
Strona głównaBez kategoriiOSTATNI LÓD W JEZIORACH

OSTATNI LÓD W JEZIORACH

Pod koniec zimy, kiedy lód zaczyna puszczać, ryby w jeziorach wracają do strefy przybrzeżnej. Dla wędkarzy jest to okres dobrych połowów. Zdobyczą będą przede wszystkim dorodne płocie i okonie.

Pod koniec zimy płocie gromadzą się w zatokach na najbardziej nasłonecznionej, południowej stronie jeziora. Są też przy wpływach strumieni. Żerują tam, gdzie kiedyś rosła podwodna roślinność, na głębokości dwóch – trzech metrów. Trzeba je tam łowić w toni około 20 cm nad dnem. Najlepszą przynętą jest niewielka okrągła mormyszka z dwoma lub trzema ochotkami na haczyku. Najlepiej biała albo żółta, choć wielu wędkarzy uważa, że duże płocie lubią kolor czerwony. Mormyszka powinna mieć długi i cienki haczyk, płocie bowiem rzadko połykają od razu całą przynętę, zwykle powoli ją zasysają.

Jeżeli zależy nam na łowieniu dużych płoci, musimy na haczyk założyć coś konkretniejszego: kilka pasemek świeżej wołowiny, topiony ser wyrobiony z mąką kukurydzianą (nie będzie się lepił do rąk) lub ziarno zaparzonej pszenicy. Można też założyć cienki paseczek wołowego mięsa, który po kilku minutach bujania na mormyszce się rozwarstwi i włókna będą falowały, nadając mormyszce spokojny ruch, co płocie tak bardzo lubią.

Pod koniec zimy, podobnie jak w każdej innej porze roku, nęcenie pobudza płocie do żerowania. Na cały dzień wędkowania wystarczy pół kilograma mieszanki złożonej ze zmielonych sucharów, płatków owsianych, mąki kukurydzianej i zmielonych prażonych konopi. Zanętę zwilżamy jeszcze w domu, ale nie za bardzo, żeby w wodzie wolno opadała. Jeżeli ma przytrzymać w łowisku większe sztuki, trzeba do niej dodać drobnej ochotki zanętowej. Mieszamy ją z lekko zwilżoną glinką i podajemy w kulach wielkości włoskiego orzecha.

Okonie znajdziemy tam, gdzie się grupują białe ryby. Na ostatnim lodzie zwykle łowi się je na przybrzeżnych stokach i spadach podwodnych górek, na głębokości do czterech metrów. Czasem mogą być głębiej, ale znacznie częściej są dużo płycej, na jednym lub dwóch metrach. Gdy lód topnieje, nawet dorodne garbusy pojawiają się blisko brzegu. Z taką sytuacją można się spotkać tylko dwa razy w roku: na ostatnim lodzie i w czasie tarła. Pod przezroczystym lodem nieraz widać, jak wyrośnięte okonie ścigają drobnicę i zapędzają ją na płycizny.

Okonie są najaktywniejsze w dni bezwietrzne z podwyższonym ciśnieniem i lekkim mrozem. Wtedy jednak zazwyczaj świeci słońce, a wyrośnięte garbusy prześwietlonej wody unikają. Dlatego w takie dni należy ich szukać tam, gdzie lód jest matowy lub przysypany śniegiem. Bardzo dobre łowiska znajdują się na pograniczu lodu przezroczystego i mlecznego lub zaśnieżonego.

Okonie może przepłoszyć nie tylko przenikające pod lód światło, ale także hałas, zgrzyt świdra lub stukot pierzchni. Dlatego, o ile to możliwe, nie robimy nowych przerębli, lecz rozbijamy stare i natychmiast zaciemniamy je okruchami lodu. Jeżeli w interesującym nas miejscu gotowych otworów nie ma, wykuwamy nowe, ale bardzo oszczędnie.

Na ostatnim lodzie najskuteczniejsza jest mormyszka. Na błystkę podlodową brań jest mniej, ale zwykle łowi się dorodniejsze sztuki. Warto więc po nią sięgnąć, gdy okonie dobrze żerują, bo jest to przynęta agresywna, silnie prowokująca do ataku. Kiwak powinien być nieco sztywniejszy niż przy mormyszce, wtedy będzie widać brania, których nie poczujemy na szczytówce.

Polując na okonie z ostatniego lodu, dobrze jest używać żyłki nieco grubszej, przynajmniej o średnicy 0,14 mm. Łowimy płytko, więc krótka, cienka żyłka nie zamortyzuje impetu, z jakim w przynętę może uderzyć duży garbus. Polujące okonie szybko się przemieszczają, także w zimie. Wędrówka ich śladem rzadko udaje się latem, kiedy widać polujące ryby. Zimą, gdy pod lodem nie widać nic i żeby coś złowić, trzeba kuć przeręble, po prostu nie ma to sensu. Lepiej zasadzić się w dobrym miejscu i poczekać na kolejny nawrót ławicy.

Pod koniec zimy dobrymi łowiskami są pasy rzadkich trzcinowisk, piaszczyste plaże i otoczenie pomostów. Kiedy okonie nie żerują, można ich szukać w koronach zatopionych drzew i krzakach, bo to są ich ulubione kryjówki.

Na ostatnim lodzie trzeba zachować dużą ostrożność. Ostatni lód, w przeciwieństwie do pierwszego, nie ostrzeże o niebezpieczeństwie, nie zaskrzypi, gdy staniemy na zbyt cienką taflę. Dobrze jest poruszać się z pierzchnią w ręce i opukiwać lód przed sobą. Tafla, po której można chodzić, po uderzeniu dźwięczy. Lód, który składa się z lodowych igieł i wody, żadnego odgłosu nie wydaje.

Koniecznie trzeba mieć przy sobie linkę asekuracyjną, a jeszcze lepiej ubrać się w pływający kombinezon. W czasie wędrówki należy omijać kępy trzcin i wystające z lodu zatopione drzewa, bo tam lód najszybciej topnieje. Warto pamiętać, że pokrywa lodowa taje od brzegu. Po słonecznym dniu powrót na ląd może być utrudniony. Dlatego wcześniej trzeba wytyczyć sobie drogę rezerwową, np. po pomoście albo zwalonym drzewie. Kiedy spostrzeżemy, że lód się gwałtownie topi, trzeba z niego jak najszybciej zmykać. Ostatni lód może być pokryty wodą, a wtedy łatwo o upadek. Dlatego nieodzowne są raki lub antypoślizgowe nakładki na buty. Gdy wieje wiatr, na zalanym lodzie trudno się bez takiego zabezpieczenia utrzymać na nogach.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments