sobota, 27 kwietnia, 2024
Strona głównaBez kategoriiSierpień doskonały na dużego pstrąga potokowego

Sierpień doskonały na dużego pstrąga potokowego

Duże pstrągi potokowe, wypasione na tegorocznym narybku i wylęgających się owadach, są w sierpniu dosyć łatwym łupem. Trzeba spełnić tylko jeden warunek: być nad wodą do bardzo późna lub przez kilka pierwszych godzin po wschodzie słońca.

Ważna miejscówka

Podczas gorących letnich dni złowimy tylko małe pstrągi. Maluchy nie nabrały jeszcze doświadczenie i stoją w miejscach, do których wszelkie przynęty mają łatwy dostęp. Duże sztuki zajmują zupełnie inne stanowiska. Siedzą w ciemnych dołach, w podmyciach brzegów, wśród opłukiwanych wodą korzeni drzew. Dobrze stamtąd widać wszystko, co się dzieje w głównym nurcie.  Nie wypływają z kryjówek na dzienne żerowanie tylko z tego powodu, że koryto rzeki jest prześwietlone promieniami słońca. Duże ryby nie lubią ostrego światła, jakby się obawiały pokazać swoją wielkość. Pstrągi jednak przede wszystkim nie lubią ciepłej wody, a w południe jej temperatura się podnosi. Dlatego siedzą tam,   gdzie woda jest o parę stopni chłodniejsza, a jeszcze do tego lepiej natleniona. 

Deszczowe klimaty

W ciągu dnia duże pstrągi ostro żerują tylko podczas deszczu. Na żer wychodzą wtedy także największe okazy, bo nie muszą tracić dużo energii, żeby się w krótkim czasie najeść do syta. Z nadbrzeżnych traw i liści drzew rosnących blisko rzeki deszcz spłukuje rozmaite owady, a z ziemi wymywa robaki, które spływają do rzeki. Małe ryby maja uciechę, bo to dla nich doskonały pokarm, a duże pstrągi zjadają i robaki, i małe rybki, które natenczas jakby zapominały o ostrożności. Dla dużego pstrąga do zjedzenia jest w tym czasie wszystko, co się rusza. 

Również wędkarzowi deszcz bardzo ułatwia zadanie, bo jego krople rozbijają gładką powierzchnię wody. Pstrąg potokowy ma doskonały wzrok i to jest jeszcze jedna z przyczyn, dla której trudno go złowić, kiedy w wodzie jest dużo światła, a jej powierzchni nie marszczą fale. Wzburzona deszczem powierzchnia wody rozprasza światło, co  sprawia, że pstrąg trochę gorzej widzi zarówno przynętę, jak i naszą sylwetkę na brzegu. Łatwiej go też podejść, bo szum deszczu tłumi odgłos naszych kroków i inne wzbudzane przez nas dźwięki.

Podczas deszczu pstrągi zapędzają się dosyć daleko od swoich kryjówek. Nie ma w rzece takich miejsc, gdzie by ich nie można spotkać. Mimo to wędkarz ma kłopot, bo do jego przynęty dobiera się mnóstwo sztuk niewymiarowych. 

Duże pstrągi tylko na początku rozbiegają się po rzece. Kiedy pada dłużej, wszystko w wodzie znów się układa. Małe jeszcze trochę szaleją, duże wracają do swoich domów. Te domy to  nie tylko doskonałe kryjówki. Prąd wody nanosi tam też pokarm, na przykład wypłukane z ziemi dżdżownice. 

Ale i podczas długotrwałego  deszczu można trafić sporego potokowca. Trzeba tylko uważnie  obserwować brzeg, zwłaszcza te jego partie, które porasta wysoka trawa. Jeżeli zobaczymy, że do rzeki wpływa z niej malutki strumyk brązowej wody, możemy być pewni, że gdzieś tam pod powierzchnią pstrąg czeka na mięso. Żaba się tędy nie przedostanie, nie używajmy więc woblera. Lepsza będzie obrotówka albo mała wahadłówka, ale najszybciej skusimy pstrąga plastikową dżdżownicą. Bez obciążenia, możemy co najwyżej w jej miękki korpus wepchnąć dwie ołowiane śruciny. A samą dżdżownicę przebijemy haczykiem przez środek, żeby przy lekkim naporze wody składała się w pół. Puszczamy ją swobodnym spławem. Będzie to wyglądać tak, jakby woda niosła naturalny pokarm.

Nie tylko poranki bywają łowne

Na poranne łowy najlepszy jest świt i kilka godzin późniejszych. Potem słońce będzie nam coraz  bardziej doskwierać. Pstrągom też. Kiedy my tracimy poranną rześkość, również one stają się niemrawe. Około godziny dziewiątej cała natura nieruchomieje. Nawet ptaki zaprzestają swoich treli. Od tej pory aż do późnego wieczora można się oddać życiu rodzinnemu. Ale zanim to zrobimy, nie żałujmy nóg. Jeden,  najwyżej dwa rzuty w jakieś upatrzone miejsce i hajda dalej przez pokrzywy, krzaki i bagniska. Poranny pstrąg jest rybą pierwszego rzutu.

 Kiedy po upalnym dniu powietrze zaczyna się ochładzać, pora znów wziąć wędkę do ręki. Teraz jednak nie będziemy  w pośpiechu zmieniać stanowisk,  tak jak rano. Powróćmy do miejsca, które wtedy uznaliśmy za najciekawsze. Dobrze, jeżeli w najbliższej okolicy – powiedzmy sto, najwyżej dwieście metrów dalej – jest jeszcze drugie, też tajemnicze i pachnące dużym pstrągiem. Dwie miejscówki wystarczą nam na cały wieczór. A kiedy już tam dotrzemy, nie bierzmy się od razu do łowienia. Duży pstrąg na pewno nie ucieknie, co najwyżej możemy go przepłoszyć, a wtedy schowa się na dobre. Czekajmy więc spokojnie.

Pod wieczór wiatr zanika, tafla wody robi się ciemna, ale błyszczy jak lustro. Wyraźnie widać oczkowania. Pierwsze dają o sobie znać małe rybki, więc   to jeszcze nie jest sygnał do rozpoczęcia łowów. Musimy zaczekać na dużego pstrąga. Wkrótce na pewno się tu pokaże i możemy być pewni, że nie będzie to jego jedyne wyjście. Ze względu na swoje rozmiary musi dużo jeść, szczególnie w sierpniu, kiedy ma przyspieszony metabolizm (przemianę materii). Niebawem też czeka go tarło, więc potrzebuje dużo energii do budowy gonad (gruczołów rozrodczych). Pierwsze jego żerowanie będzie jakby nerwowe – szybkie wyjście, mocne chlapnięcie, krótki atak. Następne będą coraz  spokojniejsze. Łatwo to poznamy po  odgłosach przypominających  zagarnięcie wody, a nie chlupot, jakby do rzeki  spadła sucha gałąź.

Muchy nie tylko z włosia

Pstrąg żeruje nie w jednym, ale w paru miejscach oddalonych od siebie o kilka lub kilkanaście metrów. Nie każdy jego atak jest udany, chybia wiele razy. Po każdym z takich nieudanych ataków małe rybki stają się coraz bardziej podejrzliwe i ostrożne. Możemy więc liczyć na to, że żerowanie dużego pstrąga potrwa długo. Wprawdzie jego ataki będą coraz rzadsze, ale do zapadnięcia zupełnej ciemność mamy sporo czasu.

Muszkarz przywiązałby teraz do wędki czarną  albo brudnobrązową muchę pływającą. Taką ciemną muszkę pstrąg dobrze widzi na tle jasnego jeszcze nieba. Widzi ją także wędkarz, a to ważne, bo będzie mógł dokładnie obserwować, co się dzieje w jej pobliżu. Gdyby pstrąg nie chciał zaatakować suchej muszki, wędkarz starałby się ją podtopić albo na przypon założyłby muchę mokrą.

Dzisiaj niemal każdy pstrągarz ma w pudełku duże muchy wykonane z włosia. Na tę okoliczność to doskonała przynęta. Jeżeli na trzonku haczyka, na którym ukręcono włosiankę, jest kilka nawojów ołowianej lamety, to taką muchą można rzucić dość daleko i celnie. I co najważniejsze, włosianka upada na wodę prawie bezszelestnie. Po rzucie  szczytówkę wędziska unosimy płynnie do góry, żeby mucha tonęła jak najwolniej. Równocześnie, skręcając  żyłkę bardzo powoli, naprowadzamy przynętę na najbardziej nas interesujące miejsce. Prowadźmy w ten sposób muchę tak długo, aż żyłka się napręży. Wtedy zatrzymajmy ją na chwilę. Mucha podpłynie do powierzchni. Branie może być właśnie teraz, ale także wcześniej, podczas spływu. Jeżeli go nie było, trzeba odpuścić z kołowrotka trochę żyłki albo położyć  kij równolegle do lustra wody. Mucha spłynie z prądem i trochę się przy tym zanurzy. To kolejna okazja dla pstrąga, żeby ją pochwycił. Będzie mógł to zrobić także chwilę później, kiedy ruszymy z muchą pod prąd.

Pstrąg, a spiningista

Spiningista ma do wyboru kilka przynęt, ale tylko z grupy tych, które pływają lub wolno toną. Doskonałe są woblery: wolno tonące, kształtami przypominające rybki lub duże pędraki, i pływające, podobne do owadów. Te,  które przypominają rybki, powinny mieć akcję drobną i mało agresywną. Lepiej, żeby się kolebały na boki aniżeli ruszały ogonkiem. Tutaj bowiem nie wibracją będziemy prowokowali dużego pstrąga do ataku, lecz  raczej wyglądem i zachowaniem przynęty. Pozwólmy więc woblerowi spływać swobodnie z nurtem. Wcale nam przy tym nie zależy, żeby się znalazł tam, gdzie oczkowały małe rybki. Starajmy się go raczej naprowadzić blisko załamań prądu, tam bowiem będzie najlepiej udawał naturalny pokarm. Możemy też lekko szarpnąć szczytówką, żeby wykonał jakiś nieskoordynowany ruch.

Podobnie łowi się woblerami pływającymi, które maja imitować owady. Swobodny spływ i ciągła obserwacja. Taki wobler można nawet rzucić pstrągowi na głowę. To go nie spłoszy, co najwyżej wywoła odruch ataku. Dobrą prowokacją są też  delikatne ruchy wędziskiem, żeby wobler tworzył wokół siebie małe fale. Ale nie można tego robić zbyt często. Pamiętajmy, że pstrąg jest wzrokowcem. Na ogół woda, w której żyje, ma dużą przejrzystość, a kiedy dla nas jest już zbyt ciemno, on na tle jasnego nieba wszystko jeszcze doskonale widzi. 

Najtrudniejszą przeszkodą, jaką wędkarz ma do pokonania, jest własne zniechęcenie. Wraz z jego przypływem, po dużej ilości bezproduktywnych rzutów, pojawia się nieostrożność. Coraz bardziej się wychylamy poza linie brzegu, głośniej machamy kijem, wykonujemy inne czynności, które pstrąg może zauważyć lub usłyszeć. 

Żeby tego uniknąć, usuńmy się na jakiś czas z pierwszego łowiska i przejdźmy na drugie. Spokojnie, nic i nikt nas nie goni. O tej porze nie ma już nad wodą wędkarzy, nikt więc nie wtargnie na nasze stanowisko. Spokojnie. Nie szukajmy w pudełku innych przynęt, bo te, które wybraliśmy na początku, są najlepsze. Spokojnie. Nie martwmy się, że  szybko zapada ciemność. Raczej przyzwyczajajmy do niej oczy, bo jest naszym sprzymierzeńcem. Pstrąg poczuje się bezpieczniej i bez większych obaw będzie podpływał do wszystkiego, co mu się wyda smacznym kąskiem.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments