wtorek, 5 listopada, 2024
Strona głównaPrzynęta SztucznaKILKA SŁÓW O SENDALU I GĘBSKIM, A TAKŻE O WOBLERACH W OGÓLE

KILKA SŁÓW O SENDALU I GĘBSKIM, A TAKŻE O WOBLERACH W OGÓLE

Woblery to przynęty wszechstronne. Można nimi łowić w najbystrzejszym nurcie i w spokojnych wodach jeziorowych. Wszędzie są bardzo skuteczne, bo nigdy nie znajdują się w bezruchu, a przy tym dają się długo utrzymywać w pożądanych miejscach, czyli tam, gdzie ryby żerują.

Woblery są najbardziej popularne w Stanach Zjednoczonych. Stamtąd też pochodzą nazwy ich poszczególnych typów (stickbait, crankbait, propbait itp.). W Polsce używamy wspólnej nazwy „wobler” dodając do niej określenie precyzujące właściwości danej przynęty lub sposób jej zastosowania, np. „wobler pływający” lub „wobler głęboko schodzący”. Jest z tego powodu trochę galimatiasu, bo nie wszystko da się tym sposobem nazwać precyzyjnie, ale kto by chciał to zmienić, narobiłby jeszcze większego bałaganu. Lepiej więc pozostać przy tym, co się już przyjęło, i dostosowywać do tego nazwy wchodzących na rynek nowości. Przykładem są jerkbaity, którymi w kilku ostatnich latach zaczęło łowić wielu spiningistów (są to przynęty pływające lub o pływalności zerowej, które po szarpnięciu nieznacznie się zanurzają). Mało kto używa nazwy „woblery pływające przypowierzchniowe”. Mówi się krótko „dżerki” i zapewne tak już pozostanie.

Dodajmy jeszcze, że nasz wobler nazywa się w Stanach minnow plug i jest tam zaliczany do tych przynęt, które swoją akcją i wyglądem naśladują żywe rybki (żywce). W Ameryce jest ogromna ilość przynęt, które choć faktycznie należą do jakiejś grupy, mają własne nazwy wywodzące się z tradycji tamtejszego wędkarstwa. I to jest jeszcze jeden argument, by też pozostać przy tradycji, jeszcze wprawdzie krótkiej, ale już własnej.

Na Zachodzie zwykło się uważać, że woblery wykazują się dobrą skutecznością dopiero wtedy, gdy woda ma mniej więcej 10 st. Celsjusza, ale prawdę powiedziawszy, w tej temperaturze ryby zaczynają dobrze reagować na wszystkie przynęty, nawet na te, które się poruszają stosunkowo szybko. Tymczasem woblera można prowadzić bardzo wolno zachowując przez cały czas jego najistotniejszą cechę: wahadłowy ruch ogona i kolebanie się na boki. W Polsce łowimy woblerami przy temperaturze wody znacznie niższej od 10 stopni i mamy w tej dziedzinie dosyć duże doświadczenie. Już od blisko dziesięciu lat większość spiningistów otwiera sezon wybierając się z woblerami na trocie. Początek sezonu przypada na pierwszy dzień stycznia, przed kilkoma laty zaczynał się w lutym, ale w jednym i drugim miesiącu temperatury wody są zbliżone i wynoszą około 3 stopnie Celsjusza. Woblery zaczęli u nas upowszechniać właśnie ci wędkarze, którzy łowili trocie i pstrągi.

W Polsce najbardziej popularnymi woblerami są gębale. Dzisiaj trudno ustalić, komu zawdzięczamy ich niespotykany kształt. Warto jednak coś o tym powiedzieć, bo to kolejna pusta karta naszej wędkarskiej historii. Wielodzietna rodzina Gębskich mieszkała w Lędyczku, a w zasadzie poza wsią (w latach pięćdziesiątych Lędyczek utracił prawa miejskie), w budynku należącym do Lasów Państwowych. Jeden pokój wynajmowano wędkarzom, wiele razy tam nocowałem. Jako pierwszy struganiem woblerów zajął się Henryk Gębski, ale on mieszkał już wtedy w samym Lędyczku. W roku 1983 poznałem jego młodszych braci i to oni pokazali mi Henrykowe woblery. Były prymitywne, robione z korzeni olchy i wierzby. Miały wklęsłe stery wycinane z butelek po olejach silnikowych. Wypadały z korpusów, bo tego tworzywa nie chciał trzymać żaden dostępny wówczas klej. Do mocowania drutu w rowku Gębski stosował distal. Wówczas woblerów nie dociążał, a że pierwsze z nich kształtem przypominały banana, były trudne do wyważenia i cały czas się wykładały na boki. Nie wzbudziły mojego zainteresowania. W tym czasie moi koledzy i ja sam robiliśmy woblery o wiele bardziej zaawansowane.

Jak się po wielu latach dowiedziałem, mniej więcej wtedy doszło do spotkania Józefa Sendala z Oławy z Henrykiem Gębskim. Gwda była wówczas rybna i nad jej brzegami można było spotkać wielu dobrych pstrągarzy. To właśnie Sendal, tak mi opowiadał, podsunął Henrykowi Gębskiemu pomysł robienia woblerów o bananowym kształcie. Nie wymyślił go, tylko podpatrzył w jakimś zagranicznym piśmie. Później próbował ustalić, od której to firmy zaczerpnął swój pomysł, ale doszedł tylko do tego, że od kilkunastu lat nikt podobnych woblerów nie robił.

W tamtym czasie Sendal nie był zainteresowany wyrobem woblerów na sprzedaż, bo prowadził inny rodzinny interes, natomiast Henryk od początku swoje woblery sprzedawał. Z czasem rozwinął produkcję. Wyprowadził ją z mieszkania do wynajętego pomieszczenia na przystanku autobusowym, w centralnym punkcie wsi. Zbiegały się tutaj drogi wielu wędkarzy, którzy kupowane woblery, od nazwiska ich producenta, nazwali gębalami.

Henryk Gębski umarł w 1998 roku. Pod koniec życia niezbyt się już do pracy przykładał. Wypuszczał wiele braków i do jego woblerów przylgnęła zła opinia. Schedę po nim przejął najpierw brat, później syn, ale jakość woblerów nadal była niska. Wprawdzie później się poprawiła, ale miejsce Gębskich na rynku zajął już Józef Sendal. Jego woblery o nazwie „Balskor” są synonimem dobrej jakości i solidności. Sendal robi je z impregnowanego drewna lipowego, dobrze i ładnie je maluje, a każdą sztukę osobiście sprawdza w Odrze, która płynie blisko jego domu.

W Polsce przez wiele lat woblerami interesowali się wyłącznie łowcy pstrągów i troci. Z tej grupy wywodzą się też późniejsi producenci o znaczeniu nie tylko krajowym, ale także międzynarodowym. Na przykład firma „Salmo” z Olsztyna sprzedaje swoje wyroby również w USA. Wielu ludzi zajmuje się dzisiaj produkcją woblerów, ale ich wyroby to przeważnie tylko kalka gębali. W tym przypadku owi producenci nie mogą się bronić twierdzeniem, że spełniają tylko oczekiwania swojej klienteli. Powodem jest raczej ich nikła wiedza. Wobler szybko schodzący pod powierzchnię i mający agresywną akcję, a właśnie takie są gębale, to tylko jedna z wielu wersji tej przynęty.

Inne będziemy opisywać w kolejnych zeszytach „Wędkarza Polskiego”, by tą drogą przekazać naszym juniorom w miarę dokładne informacje o tym, w jakich warunkach i sytuacjach dana przynęta może być najbardziej skuteczna. Każda bowiem została stworzona dla pewnego typu łowiska, a nawet określonego gatunku poławianych ryb. To wcale nie znaczy, że do niczego innego się nie nadaje. Niech przykładem będzie gębala. Powstała z myślą o pstrągach, ale doskonale się nią łowi trocie i łososie, niektóre modele są też dobre na klenie i jazie, a w jeziorze „dziewiątki” (9 cm) to doskonała przynęta na szczupaki.

Wiesław Dębicki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments