Żadne rękawiczki nie ogrzeją nam dostatecznie rąk, jeżeli będziemy nieodpowiednio ubrani, bowiem w ogromnej mierze od temperatury korpusu zależy właściwe dokrwienie kończyn. Dlatego pierwszą sprawą jest ubiór, a godne polecenia są kombinezony uszyte z wielowarstwowej tkaniny z wkładkami piankowymi.
Od pierwszych chłodów rękawiczki stają się niezbędnym elementem wędkarskiego ekwipunku. Przy niewielkich mrozach dobre są z neoprenu, pięciopalczaste, odsłaniające koniec kciuka i palca wskazującego. Na większe mrozy neopren już nie wystarcza. Wprawdzie Snowbee produkuje rękawiczki wyłożone grubą gąbką, ale takie są niewygodne, bo bardzo męczą rękę.
Dobre są rękawice jednopalczaste, jednak takie można kupić tylko wykonane z włóczki, a to nie jest korzystne, bo się wszystko o nie zaczepia. Rewelacyjnym materiałem na rękawiczki jest polar. Rękawice z niego są lekkie, szybko schną i są tanie, szczególnie kiedy się je kupuje na wiosennych wyprzedażach. Rękawiczki z polaru są bardzo ciepłe i zajmują mało miejsca, można więc mieć ich w zapasie drugą parę i zamienić w razie przemoknięcia pierwszej.
Największy problem z ogrzaniem rąk mają wędkarze łowiący na mormyszkę. Ciągle bowiem muszą ściągać je i zakładać, kiedy nakładają na haczyk przynętę. Jest to czynność niezbędna po każdym, nawet ślepym zacięciu. Spiningiści, którzy sporadycznie zmieniają błystki, są w komfortowej sytuacji. Grube rękawice z impregnowanego materiału nie namokną nawet po odhaczeniu kilkudziesięciu ryb.
Co by jednak nie powiedzieć o rękawiczkach, to o ciepłocie rąk najbardziej decyduje ciepłe ubranie. Korpus utrzymujący właściwą temperaturę wtłacza krew w najcieńsze naczynia krwionośne. Zadbajmy więc o ubranie, którego wiatr nie podwieje, a wówczas łowienie w przeręblu stanie się przyjemnością.