sobota, 20 kwietnia, 2024

PACZKA Z AMERYKI

Niedawno mój znajomy dostał paczkę od wujka z Ameryki. Wśród modnych ciuchów dla żony i dzieci znalazł niewielkie plastykowe wiaderko, a w nim stertę gum i kilka starych woblerów. Wujek pisał, że niedawno przeprowadził się z rodziną do domu, w którym mieszkał wędkarz, i znalazł tam trochę spiningowych przynęt. On sam nie wędkuje, więc przysyła je kuzynowi. Gumki były standardowe, takie same, jakimi i my łowimy, uwagę zwracały natomiast jakieś dziwaczne woblery. Niezwłocznie więc poszliśmy ze znajomym nad wodę, by zobaczyć, jak też one chodzą.

Wszystkie te amerykańskie woblery są zrobione z drewna lub plastyku. Okazało się, że wszystkie też, poza jednym, pływają na powierzchni wody albo tuż przy niej. W Stanach to bardzo popularny sposób spiningowania i ma długą tradycję. My dopiero odkrywamy uroki oraz niezwykłe emocje, jakich doznaje wędkarz łowiący drapieżniki przy powierzchni. W paczce był oczywiście podstawowy wobler służący do tego celu, czyli popper. Ten model, który otrzymał znajomy, ma 8 cm długości i kielich o średnicy 2,5 cm. Gdy się go prowadzi zrywami, wydobywa z siebie dźwięki podobne do bulgotania, a na wodzie zostawia wielgachne bąble. Dźwięki wydaje również smukły, 11-centymetrowy wobler ze śmigiełkami.

Nazywa się Dying Flutter, co w swobodnym tłumaczeniu oznacza zamierający trzepot. Podrywany krótkimi szarpnięciami wiernie imituje pierzchającą z furkotem uklejkę. Podobnie zachowuje się bezimienny łączony wobler z jednym śmigłem umieszczonym pomiędzy dwoma pękatymi klockami pomalowanymi na żółto. Chodzi słabo, ale na wodzie zostawia za sobą wyraźną smugę. Bardzo interesujący jest natomiast inny wobler (jego nazwy też nie znamy), ze sterem umieszczonym na boku plastykowego tułowia. Bezbłędnie naśladuje on rybkę prześlizgującą się po płyciźnie. Kapitalny pomysł! Ileż to razy widzimy ryby, i to wcale niemałe, które ratując się przed drapieżnikiem wpływają na płytką wodę!

Wobler w kształcie rybki ma ciekawie rozwiązany antyzaczep. Jest on umieszczony na sterze i ochrania środkową kotwicę. Czerwony wobler Rattle Bug (grzechocząca pluskwa) ma w środku grzechotkę. Jest długi na 5 cm, przy ściąganiu miarowo wychyla się na boki. Przypomina olbrzymiego żuka. Może w amerykańskich wodach żyją tak duże owady? W podobny sposób pracuje Dingrat, blisko 10-centymetrowy wobler o jajowatym kształcie, który dzięki odnóżom wykonanym z włosia naśladuje płynącą niezdarnie dużą żabę.

Jedyną przynętą tonącą, jaka znalazła się w paczce z Ameryki, była drewniana żaba Paw Paw. Po angielsku paw znaczy grzebać lub skrobać nogą. Ta nazwa naprowadziła nas na właściwy sposób prowadzenia tej niezwykłej przynęty.

Po opuszczeniu na dno żaba staje na tylnich, ruchomych nogach, a tułów unosi do góry. Tym woblerem można poruszać jak kukiełką. Wolno podciągany zaczyna przebierać lub – jak chcą Amerykanie – skrobać nogami po dnie. Ślamazarnie, ociężale, jak obudzona z zimowego snu żaba. I prawdopodobnie tak go należy prowadzić, bo przeciągany w zwykły sposób tylko się niemrawo wykłada na boki. Kotwice ma wyposażone w pomysłowy antyzaczep ze sprężynujących łapek nakładanych na groty, co umożliwia spiningowanie w zielsku lub patykach. Amerykański wędkarz, dawny właściciel woblera, umieścił na nim rymowankę: „Pike or bass bite my ass” (szczupaku lub basie ugryź mnie w dupę). I chyba gryzły nieźle, bo wszystkie woblery noszą ślady uszkodzeń.o

(b)

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments