Do najczęściej spotykanych dekoracji dodatkowych należą tzw. szaliki. Nakłada się je przed dekoracją zasadniczą, a więc przed twisterem lub rippererm. Z doświadczenia wiem, że szalik najlepiej współpracuje z twisterem, który ma duży i miękki ogon.
Druciane i plastykowe antyzaczepy są dobre wśród zatopionych konarów, karczy i łodyg trzciny. Tam, gdzie dno jest kamieniste, nie wywiązują się dobrze ze swoich zadań. Pół biedy, gdy średnica otoczaków – bo w jeziorach z takimi kamieniami mamy najczęściej do czynienia – wynosi niewiele ponad 5 centymetrów. Wystarczy dwa – trzy razy szarpnąć szczytówką, by jiga uwolnić. Gorzej, gdy otoczaki są duże. Położony na nich jig wślizguje się w szczelinę i nie ma sposobu, by go stamtąd wyciągnąć. Kiedy tafla wody jest gładka jak lustro, wprawny spiningista sobie w takim łowisku poradzi. Wtedy bowiem doskonale widać moment, w którym przynętą dotknęła dna (następuje zluzowanie żyłki) i można ją poderwać zanim zdąży wpaść w jakąś szczelinę.
Jeśli jednak woda jest sfalowana, łódka się kołysze albo wieje silny wiatr, to łowienie jigami staje się skrajnie trudne. Przynęty te bowiem wymagają bardzo precyzyjnego prowadzenia, żeby jak najlepiej naśladowały zachowanie się naturalnego pokarmu drapieżników (nie dotyczy to „koguta”, który działa na zasadzie silnej prowokacji).
Rozwiązaniem częściowym – bo w ogóle uniknąć zaczepów się nie da – są dodatki do zasadniczej dekoracji jiga, które spowalniają opad. Dekoracje zasadnicze to po prostu gumowe przynęty – twistery lub rippery. Najczęściej spotykane dodatki to szaliki albo pęki gumek, które u nas zastępują używane gdzie indziej silikonowe paski. Można kupić przynęty wytłoczone razem z dodatkową dekoracją, ale przeważnie wędkarze kupują te dwie rzeczy oddzielnie i sami komponują z nich taką całość, jaka im najbardziej odpowiada.
Do najczęściej spotykanych dekoracji dodatkowych należą tzw. szaliki.
Nakłada się je przed dekoracją zasadniczą, a więc przed twisterem lub rippererm. Z doświadczenia wiem, że szalik najlepiej współpracuje z twisterem, który ma duży i miękki ogon. Takim zestawem dobrze się łowi z opadu, bo stawia wodzie duży opór i tym samym wolno tonie. Leżąc na dnie zajmuje dużą powierzchnię, więc nie tak łatwo wpada w szczeliny. Oczywiście i taki jig potrafi się zaklinować, jednak dzięki niemu łowiący ma więcej czasu i może spokojniej prowadzić przynętę.
Dobrą dekoracją są też silikonowe paski. W Stanach Zjednoczonych można je kupić w postaci taśm, które się tnie i rozwarstwia stosownie do potrzeb. U nas takich taśm nie spotkałem, więc radzę sobie inaczej. Kupuję gumy do mocowania bagażu na samochodach (w sklepach motoryzacyjnych) albo do ekspanderów (w sklepach sportowych). Po usunięciu wierzchniej tkaniny (trzeba ją rozciąć) ma pokaźny pęk gumek nadających się do dekorowania jigów, spinnerbaitów lub kotwiczek przy błystkach obrotowych. Możliwości wykorzystania gumek są przeogromne. Jednym z wielu przykładów niech będzie spoon firmy Rebel. Jest to bryła o kształcie przeciętej na pół gruszki, z dużym haczykiem i antyzaczepem. Gumki tak zmieniły pracę spoona, że stał się on kapitalną przynętą na wody stojące (jest także wersja na wody płynące, pozbawiona dekoracji).
Dekoracja, poza spowalnianiem opadu, ma przyciągać ryby ruchem i kolorem. O kolorze możemy mówić wtedy, gdy ktoś ma oryginalne dekoracje amerykańskie. Gumki są tylko w jednym, jasnym kolorze, ale nie ma co z tego powodu narzekać, bo dobrze się nimi łowi niemal w każdych warunkach.
A jeżeli to komuś nie wystarcza, może wpleść w wiązkę gumek kilka pasemek czerwonej włóczki. Uzyska świetny, sprawdzony efekt. Drapieżnikowi przypomina to chyba ofiarę z podniesionymi pokrywami skrzelowymi, pod którymi znajdują się krwistoczerwone pasemka skrzeli.
Innym przykładem oryginalnego wykorzystania gumek jest jig udekorowany rybką. Często jej naturalny zapach i wygląd nie wystarcza, żeby sprowokować drapieżnika do ataku. Konieczny jest jeszcze ruch. W tym celu konstruktor przynęty otoczył ją dużą ilością cienkich pasemek gumy, które falują wokół rybki jak ukwiał, kiedy jig leży na dnie.
Świetną, ale rzadko stosowaną dekoracją jest ircha. Pasuje do każdego jiga. Jej ogromna zaleta to duża wyporność i chłonność, która pozwala długo utrzymywać zapach.
TROCHĘ O ŁOWIENIU
Przynęty lekkie, ale duże, w znacznej mierze same się chronią przed grzęźnięciem w kamiennych zaczepach. Mają jeszcze jedną zaletę: wolno toną. I to jest najważniejsze, bo w zdecydowanej większości przypadków drapieżniki atakują wtedy, kiedy przynęta opada.
Nadrzędną sprawą w łowieniu z opadu jest utrzymywanie żyłki w ciągłym napięciu. Dzięki temu przynęta opada jeszcze wolniej, mamy nad nią ciągłą kontrolę. W momencie zacięcia nie wykonujemy zbędnego wymachu wędziskiem w celu wybrania luzu żyłki, bo takiego nie mamy trzymając żyłkę lekko napiętą.
Zaraz po zarzuceniu przynęty zamykamy kabłąk, bo przecież nie jesteśmy w stanie przewidzieć, w której warstwie wody drapieżniki żerują. Najczęściej przy dnie, ale kiedy jest fala, a dzień pochmurny drapieżniki podnoszą się do połowy wody lub pod samą powierzchnię i tam zajadają się drobnymi rybkami. (Jig na luźnej żyłce szybko przelatujący przez te rewiry nie wzbudzi ich zainteresowania.) Po zamknięciu kabłąka ustawiamy wędzisko na godzinę drugą. Z tej pozycji możemy w każdej chwili zacinać i mamy też możliwość prowokowania polegającego na nieznacznym, na krótką chwilę, opuszczaniu szczytówki. Taki zabieg dodaje życia jednostajnie opadającej przynęcie.
Taka zabawa ma sens wtedy, kiedy dekoracja jest bardzo bogata i dzięki niej jig opada bardzo wolno. Zluzowanie żyłki jest sygnałem, że przynęta dotknęła dna. Prawie natychmiast trzeba ją podnieść – wędka wędruje na godzinę pierwszą. Równocześnie kołowrotkiem wybieramy żyłkę do momentu, aż się wędka znajdzie na godzinie trzeciej. Najprościej mówiąc jig powinien się przesuwać płynnymi skokami, między nimi bardzo krótko spoczywać na dnie, a przy tym żyłka musi być cały czas napięta.
Bogato dekorowanymi jigami można drapieżniki bardzo skutecznie prowokować. Przy odrywaniu przynęty od dna trzeba nią kilka razy krótko szarpnąć. Będzie to naśladowało ruchy raka lub rybki płynącej od kryjówki do kryjówki. Ważne jest, żeby przynęta miała ciemny kolor, a skoki nie przekraczały kilkunastu centymetrów.
Doskonałym miejscem na naukę łowienia jigami są płytkie, przejrzyste wody albo baseny kąpielowe. Można tam obserwować, jak przynęta się porusza. Potem – lub równocześnie – porównujemy z zachowaniem małych rybek. One nas interesują, bo przecież są podstawowym pokarmem drapieżników i chcemy, żeby nasze przynęty jak najdokładniej je naśladowały.
Marian Lewicki