Zmieniałem materiał, wymyślałem nowe kształty. Wszystkie nowe wzory sprawdzałem w jeziorze. Po latach doszedłem do modelu, na który teraz łowię, już od wielu lat.
Najlepszy materiał na błystkę to cyna, tzw. dziewięćdziesiątka, a idealną formą okazała się sklejka.
Dwadzieścia pięć lat temu na Jezioro Sławskie zaczął przyjeżdżać Tadeusz Czerepak z Lubina. Okoniowe baty, jakie nam za każdym razem spuszczał, strasznie nas, miejscowych wędkarzy, wkurzały – wspomina Mieczysław Frankiewicz z Lubogoszczy. – Mnie denerwowało to szczególnie. Jestem synem tutejszego rybaka i wiem gdzie czego szukać, a tu przyjeżdża nad moją wodę obcy facet i za każdym razem udowadnia, że jest lepszy.
Robiłem podchody, żeby zobaczyć, na co on te okonie tak łupi. Za nic w świecie nie chciał pokazać przynęty. W końcu udało mi się wziąć go podstępem. Popiliśmy razem, a ja miałem mocniejszą głowę i zobaczyłem u niego zwykłą podlodową błystkę, trochę podobną do Issaka, ale znacznie dłuższą. Natychmiast z drewna zrobiłem formę, żeby takie błystki samemu odlewać. Pierwszy wyrób był bardziej płaski, ale w czasie łowienia okazał się równie skuteczny. Eksperymentowałem. Zmieniałem materiał, wymyślałem nowe kształty. Wszystkie nowe wzory sprawdzałem w jeziorze. Po latach doszedłem do modelu, na który teraz łowię, już od wielu lat.
Najlepszy materiał na błystkę to cyna, tzw. dziewięćdziesiątka, a idealną formą okazała się sklejka. Wystarczy w niej ostrym nożem odciąć jedną warstwę drewna i wychodzi odpowiednia grubość przynęty. Z początku bardzo się starałem, żeby błystki były ładnie wykończone. Długo szlifowałem ich powierzchnie, wygładzałem nierówności odlewu. Trwało to do czasu, kiedy szczupaki obcięły mi trzy przynęty pod rząd.
Pozostała mi tylko surowa błystka, wyciągnięta prosto z formy. Okazało się, że jest od tamtych łowniejsza!
Na tę błystkę można łowić wszystkie drapieżniki przez cały sezon, jednak najskuteczniejsza jest jesienią, kiedy okoniom przypomina wyrośnięty narybek płoci. Świetnie łowi się na nią spod lodu, w pionie. Dobrze na nią biorą także szczupaki i sandacze, ale na okonie jest wprost rewelacyjna. Mój rekord to 90 sztuk w dwie godziny.

Prowadzę ją krótkimi skokami. Po rzucie opuszczam ją do dna, a potem podrywam ruchem szczytówki. Wtedy uderzają w nią okonie. Błystka, w porównaniu do masy, ma dużą powierzchnię, dlatego w czasie opadania wykonuje nieskoordynowane i trudne do przewidzenia ruchy. I chyba właśnie to tak bardzo okoniom odpowiada.
Najlepiej się nią łowi na głębokości od 5 – 6 metrów, a przy spokojnej wodzie nawet na 9 – 10 metrach. Nie jest to przynęta jednego jeziora. Sprawdziła mi się w różnych wodach, łowiłem na nią także w rzece. Parę sztuk rozdałem znajomym i również byli z niej zadowoleni. Czasem inne przynęty, gumki lub obrotówki, są od niej skuteczniejsze, ale najczęściej jest nie do pobicia.
Ale łowna przynęta to nie wszystko. W moim jeziorze mam nad innymi wędkarzami tę przewagę, że na rybach jestem bardzo często i wiem, gdzie są okonie.

Forma ze sklejki
Na powierzchni sklejki rysuje się kształt przyszłej przynęty i scyzorykiem wybiera jedną warstwę. Od krawędzi wypala się gwoździem wlewy. Drugi kawałek sklejki jest gładki, dlatego grubość przynęty jest taka, jak gruba jest jedna warstwa sklejki i to wystarcza. Forma na zdjęciu wykonana jest dla przynęty przypominającej rybkę.