Upłynęło wiele wody zanim się przekonałem, że głównym zadaniem antyzaczepu nie jest ochrona przynęty przed zerwaniem, tylko dotarcie nią do paszczy drapieżnika, który siedzi w kryjówce.
Jigi według własnego pomysłu zacząłem robić, kiedy ubywało sandaczy. Moim podstawowym łowiskiem był Zbiornik Zaporowy Głębinów. Zaczynałem w nim łowić niedługo po tym jak powstał. Nie trzeba było wtedy szukać ryb. Raczej szukało się miejsc, w których nie było zaczepów. O gumach nikt wówczas nie słyszał. Łowiłem wyłącznie wahadłówkami. Łowisko stawało się coraz modniejsze, sandaczy ubywało. Coraz trudniej było je znaleźć na żwirowych blatach, a nawet na uskokach dna. Zacząłem się wtedy przyglądać gruzom zalanych wsi, pniom wysoko wykarczowanych drzew lub koronom zalanych drzew owocowych.
Początkowo starałem się chronić kotwiczki w wahadłówkach. Z marnym jednak skutkiem. Przełomem były gumy, które się pokazały przed kilkunastoma laty i jigi, na które się je nadziewało. Krok po kroku, a na łowisku byłem w tamtym czasie trzysta dni w roku, doskonaliłem przynęty.
Przysłowiowego prochu nie wymyśliłem, bo na pewno były już gdzieś na świecie antyzaczepy. Jednak tak profilowane i wykonywane z drutu, jak moje, pokazały się dopiero przed kilkoma laty w USA. Tymczasem już przed blisko piętnastu laty robiłem antyzaczepy. Cały czas pracuję nad kształtami jigów, żeby jak najlepiej prezentowały przynętę, gładko przechodziły przez czepliwe rewiry lub mocno prowokowały stukaniem o dno, jeżeli jest to potrzebne.
Wybierając się na łowisko zawsze zabieram pełny asortyment jigów od 2 do 16 gramów o różnych kształtach, aby jak najtrafniej dopasować się do łowiska, warunków atmosferycznych oraz wymagań ryb.
Przedstawię kilka swoich jigów i opiszę, w jakich warunkach się najlepiej sprawdzają. Do każdego mam własne nazwy. Sprzedaję je lub rozdaję znajomym i wiem, że moje nazwy już do nich przylgnęły.
Zadzior. Tego jiga robię tylko w wersji lekkiej: od 2 do 4 gramów. Używam go na płytkich łowiskach z wodą wolno płynącą i stojącą.
Wspaniale sprawdza się wśród roślinności podwodnej. Jiga w całości chowam w miękką przynętę (przed naciągnięciem daję na szyjkę kroplę super glue). Taką przynętę posyłam w trzciny lub kapelony, bez obawy, że się o nie zahaczy. Może najwyżej zawisnąć na trzcinie, z której, po lekkim szarpnięciu, spadnie i da nurka, często prosto w pysk czającego się drapieżnika.
Miałem okazję łowić tymi główkami w jeziorach mazurskich i to przy upalnej bezwietrznej pogodzie, w warunkach niezbyt korzystnych do połowu drapieżników. A mimo to wyniki były
bardzo dobre. Niewidoczne szczupaki, które czaiły się pod kapelonami i w trzcinach, atakowały przynętę w widowiskowy sposób, bo tuż pod powierzchnią. To, że ten jig łapie mało zaczepów jest zasługą nie tylko antyzaczepu, ale także wyważenia przynęty, w którą jest uzbrojony.
ZADZIOREM można zbroić twistery i rippery. W rippery trzeba wkładać jiga centrycznie, bo inaczej przynęta się wyłoży na bok, kiedy będziemy ją szybko ściągali.
Stójka. Używam go do wleczenia przynęty po dnie mulistym i piaszczystym. Utrzymuje dekorację w dogodnej pozycji do zaatakowania i robi dużą zadymę wzniecając obłoczki mułu. Ciężkich egzemplarzy używam do opukiwania twardego dna podczas słabego żerowania. Łowię nim także w gruzach, bo nie klinuje się w szczelinach tak szybko, jak główki kuliste. Łowienie w gruzach wymaga dużej koncentracji. Jig może tylko na ułamek sekundy spocząć na dnie, bo w przeciwnym razie wsunie się w szczeliny i ugrzęźnie. Łowienie w tych warunkach jest przeciwieństwem do wleczenia. W gruzach, także wśród podwodnych otoczaków, prowadzi się go drobnymi ruchami szczytówki. Jiga się podrywa lub zacina widząc zluzowanie żyłki.
Najlepszą do niego dekoracją są raki i twistery z podwójnym
ogonem.
Fasola. Używam go na łowiskach głębokich, powyżej 7 m. Podczas opadu dekoracja kolebie jigiem na boki, dlatego że ma eliptyczny przekrój. Ten typ jiga uzbrajam w duże, 10-cm i większe, rippery i twistery. (waga jigów 12 i 15 g).
Kijanka. Jig najbardziej ze wszystkich uniwersalny. Sprawdza się nieźle na każdym podłożu. Jest dobry do wleczenia, ponieważ nie przewraca się na boki po swobodnym położeniu na dnie, jak główki kuliste lub bocznie spłaszczone. Jest to idealny jig na karcze i gałęzie. Usytuowanie uszka pozwala swobodnie prześlizgiwać się po patykach. Jego najlżejsze odmiany (4 g) nieźle nadają się do łowienia wśród podwodnej roślinności.
Do zbrojenia tych jigów używam wszystkich dostępnych na rynku dekoracji plastikowych i z włosia.
KIJANKĄ, podobnie jak każdym innym jigiem, który ma przesunięte do przodu uszko do mocowania żyłki, słabo się wyczuwa uderzenie o dno, jeżeli się łowi w prądzie. W wodzie stojącej nie ma z tym problemu. Uderzenie czuć wyraźnie, nawet jeżeli powierzchnia wody jest sfalowana.