sobota, 4 maja, 2024

POWÓD DO ATAKU

Na potokowce, które głównie łowię na pomorskich rzekach, stosuję wiele przynęt. Zimą i wiosną są to przede wszystkim woblery, latem obrotówki. Nie unikam także gum, bo w pewnych okresach są niezawodne. W lutym złowiłem trzy niezłe pstrągi i wszystkie miały w żołądkach raki. Dlatego ich imitacje też włączyłem do zestawu przynęt na pstrągi.

Skuteczna przynęta ma przypominać pstrągom jedzenie albo konkurenta, wyzwolić instynkt pobierania pokarmu lub obrony terytorium.


Twistery zbroję ogonkiem do dołu. Sprowadzam je z prądem i pod prąd, niejednostajnie, często kładąc na dnie, potrząsając szczytówką, aby wprowadzić ogonek w drgania. Pstrągi atakują gumę najczęściej podczas jazdy, ale zdarzają się też uderzenia w przynętę nieruchomą, stojącą na dnie. Moim ulubionym kolorem wiosennego twistera jest róż.


Twisterami znakomicie obławia się doły i podmycia pod powalonymi drzewami. Otwieram kabłąk kołowrotka i pozwalam, żeby prąd wtłoczył tam przynętę. Potem wolnym ruchem unoszę ją około pół metra i opuszczam. Raz, dwa, trzy razy. Z reguły taka zabawa kończy się albo atakiem pstrąga, albo zaczepem.


Latem skuteczne są najmniejsze twisterki z cienkim, zakręconym ogonkiem. Prowadzę je w różnych warstwach wody – przy powierzchni, dnem lub środkiem. Pstrągi lubią je zassać z dna! Na równych odcinkach znakomite są trójkątne rippery z szerokim grzbietem. Nawet gdy są wolno ściągane z nurtem, dobrze wachlują ogonkiem i kolebią się na boki, prowokując taką leniwą akcją najbardziej niemrawe sztuki. Od niedawna zacząłem łowić pstrągi na małe kopyta. W szybkich rzekach potrząsają szczytówką kija niezgorzej od obrotówek.


Jeżeli “czajkowski” wychodzi z kryjówki i płynie za przynętą, ale w nią nie uderza, zakładam sztuczną rosówkę uzbrojoną w dwa haczyki. Rzucam pod prąd i sprowadzam pod samą burtę, poderwania przeplatając krótkimi przystankami. W tę przynętę pstrągi uderzają mocno i pewnie, momentalnie zasysając całego robaka.


Często, zwłaszcza wczesną wiosną, rzucam żabkami Mansa – brązowymi i zielonymi z perłowym brzuszkiem. Bardzo skuteczne okazało się skojarzenie płyciutko schodzącego, żabowatego woblerka z dołączoną na haczyku żabką (wiosną) albo twisterkiem (latem). Prowadzę tę przynętę wzdłuż brzegu, przy zalanych trzcinach lub trawach, bardzo wolno pod prąd. Jeżeli pstrąg ją tylko skubnie, to zaczepi się za haczyk, a gdy (najczęstszy przypadek) uderzy od przodu, siada na kotwicy.


Z innych woblerów bardzo sobie cenię tonące strzeble i głowacze. 7-centymetrowa strzebla wpuszczona w dziurę jest już konkurentem dla pstrąga, podobnie jak tej samej wielkości tonący pstrążek, po którego często sięgam na początku sezonu. Znakomite są standardowe rapale w naturalnych kolorach latem, a żółte i pomarańczowe w chłodniejszych miesiącach. Lubię je wypuszczać z prądem daleko od siebie, a potem wprowadzać pod nawisy drzew, gdzie inaczej dostać się nie sposób. W małych rzeczkach z reguły bawię się małymi pękatymi “bączkami” w zielonej tonacji, które dobrze pracują ściągane z prądem. Woblery prowadzę zmiennym tempem. Od czasu do czasu przerywam skręcanie żyłki. Wtedy wobler pływający pokazuje się na powierzchni, a tonący siada na dnie. Takie naśladowanie uciekającej ofiary najsilniej prowokuje pstrągi do ataku.


Wszystkie woblery pozbawiam połysku przecierając delikatnie lakier wodnym papierem ściernym lub namoczoną draską z pudełka od zapałek. Pstrągowy wobler nie ma prawa się świecić. Stępionych kotwic nigdy nie ostrzę, lecz wymieniam na nowe. Na odcinkach rzek z dużą ilością zawad te ramiona kotwic, które łapią zaczepy, rozhartowuję zapalniczką. Pstrąg, nawet gdy siądzie na rozhartowanym haku, to z niego nie zejdzie, a zaczepioną kotwiczkę bez trudu można rozgiąć i uwolnić z zaczepu. Ale uwaga: kotwiczkę, która była już 2-3 razy rozginana, trzeba wymienić na nową. Środkową kotwiczkę podwiązuję do korpusu nitką lub przyklejam kroplą super glue.


Na dużych rzekach, takich jak Drawa, do obławiania głębokich rynien stosuję przeciążone obrotówki, najchętniej starego, wypróbowanego pantera o wadze 10 gramów, z czarnym skrzydełkiem w żółte kropeczki. Błystkę sprowadzam z prądem nad przypuszczalne stanowisko ryby, po czym gwałtownie ją zawracam. Od tej chwili błystka idzie po łuku. Najwięcej brań mam wtedy, gdy błystka prawie sięga dna. Małe błystki wirowe są główną moją przynętą w letnie wieczory. Rzadko który pstrąg potrafi się oprzeć spływającej wierzchem żółtej (fluo) meppsowej aglii, “dwójce” black furry albo HRT Oko nr 3 o odwróconej tonacji. Za doskonałe pstrągówki uważam tęczowe vibraxy nr 2 o mosiężnym skrzydełku i korpusie.


Obrotówki wolę ciemne. Obrzeża paletek wystające poza folię przyciemniam czarnym flamastrem, ich odwrotną stronę także. Z powierzchni dobrze mi się łowi na małe i lekkie szekspirki o niebiesko-czerwonym malunku. Są to jedne z niewielu pstrągowych wahadłówek. Ich niklowaną stronę również warto pociągnąć czarnym flamastrem.


Sławomir Kołodziejski
(Trzcianka)
Notował (wb)

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments