czwartek, 18 kwietnia, 2024
Strona głównaHistoriaNA WILEŃSZCZYŹNIE - RYBOŁÓWSTWO JEZIOR TROCKICH

NA WILEŃSZCZYŹNIE – RYBOŁÓWSTWO JEZIOR TROCKICH

Podajemy Czytelnikom, w oryginalnej pisowni, kawałek historii narodowej udokumentowanej piórem i aparatem fotograficznym, wówczas jeszcze studentki, poźniej znakomitego naukowca, etnografa Uniwersytetu Wileńskiego im. Stefana Batorego, pani Marii Zaniemirskiej-Prufferowej. Dla współczesnej historii praca Marii Prufferowej ma takie znaczenie, że wielu trockich rybaków wyjechało z wileńszczyzny. Zasiedli na Warmii, mazurach, pomorzu, niosąc na nowe ziemie rodzime tradycje i zawodowe zwyczaje.

Praca niniejsza jest rezultatem badań nad rybołówstwem Jezior Trockich, które prowadziłam w czasie wakacyj r. 1927, 1928 i 1929, i dorywczo w okresie wiosny, jesieni i zimy. Celem tych badań było zebranie materiału etnograficznego, charakteryzującego zarówno dziś istniejące sposoby i narzędzia połowu ryb, oraz związane z niemi przesądy i zwyczaje, jak również zanotowanie, na podstawie relacyj najstarszych rybaków, sposobów i narzędzi rybackich, stosowanych przed kilkudziesięciu laty, obecnie częściowo należących już do przeszłości.

Przytem chodziło mi o ustalenie terminologii technicznej, stosowanej w rybołówstwie, jak np. nazw przynęt, narzędzi i sposobów łowu i wreszcie nazw łowionych ryb.Chcąc oprzeć rezultaty pracy mojej na jak największym materiale, dążyłam do zbadania wszystkich rybaków zawodowych, jak również i wieśniaków, dorywczo choćby tylko zajmujących się rybołówstwem.

(…)
Wśród moich głównych informatorów wymienić należy przede wszystkiem liczną rodzinę Karpowiczów z Trok i z Wornik, której członkowie są doskonałymi zawodowymi rybakami. Już od kilku pokoleń zawód rybaka przechodzi u nich z ojca na syna. Dalej starego rybaka Jana Dzikiewicza z Trok, Michała Matyżonka z zaścianka Jeremcowo, Aleksandra Madziewicza z Wornik, oraz starego Jana Parszukowa z Trok.

Oczywiście nie mogłam poprzestać tylko na informacjach, chcąc bowiem zaznajomić się bliżej ze stanem rybołówstwa, brałam udział we wspólnych wyprawach z rybakami na połowy ryb.

Informacyj, dotyczących strony technicznej połowów, udzielano mi zazwyczaj chętnie: z własnej inicjatwy poza używanemi sieciami, wyciągano np. rozmaite stare sprzęty, od dawna już nieużywane, a nieraz ofiarowywano je bezinteresownie dla Muzeum Etnograficznego.

Zaznaczyć muszę, że na ogół wszędzie spotykałam dużo życzliwości i uczynności, dzięki czemu, w ciągu powtarzającego się podczas trzech lat pobytu mego w Trokach, mogłam poznać rodziny rybackie, co ogromnie ułatwiło pracę. Trudniej mi było, szczególnie początkowo, zebrać istniejące przesądy, dotyczące rybołówstwa. Pytania, związane z temi zagadnieniami, wywoływały przynajmniej chwilową nieufność, pewną jakby niechęć do zdradzania tych rzeczy lub nawet zawstydzenie. Często spotykałam się również i z lekceważeniem starych wierzeniowych tradycyj, jako czegoś, co dziś już nie jest poważnie traktowane, jako jakieś głupstwo, którego samo wspomnienie wywoływało czasem wprost homeryckie wybuchy śmiechu.
Dłuższa rozmowa wykazywała jednak, iż istnienie niektórych z tych przesądów potwierdza praktyka po dziś dzień. Gdy bowiem chodzi np. o pomyślny połów, wtedy nie lekceważą sobie rybacy troccy starych wierzeń, przekazywanych z dziadów i ojców na synów.

Najwięcej trudności, ze względu na mieszany charakter ludności, oraz na historię rybołówstwa trockiego, nastręczały kwestje, związane z ustaleniem i zanotowaniem terminologii.

Ludność okolic Trok jest w przeważającej liczbie polska, wyznania rzymskokatolickiego, używająca jako języka codziennego języka polskiego, w pewnej zaś części również mieszanego języka białorusko-polskiego. Jednak w Trokach oprócz Polaków, większy odsetek stanowią Żydzi i Karaimi, pozatem mieszka kilka rodzin białoruskich, tatarskich, litewskich i rosyjskich.
We wsiach okolicznych poza Polakami są małe skupienia Białorusinów, Rosjan-Starowierów i kilka zaledwie, rozrzuconych gdzieniegdzie, rodzin litewskich.

Rybacy troccy rekrutują się przeważnie spośród Polaków i w małej cząstce z Rosjan i Białorusinów. Żydzi występują tu tylko w roli dzierżawców, a więc są chlebodawcami rybaków. Zwrócić jednak należy specjalną uwagę na fakt, że język, którym posługują się rybacy troccy, jest wynikiem dziejów kultury rybackiej, stanowi pewną swoistą całość, którą, jako język fachowy, należy przeciwstawić językowi, używanemu pozatem przez ludność trocką. Jest on mieszaniną rybackich wyrazów i zwrotów białoruskich, rosyjskich i polskich. Charakterystyczne jest przede wszystkiem używanie wyrazów białoruskich i rosyjskich przy zawołaniach, związanych z połowem ryb, oraz przy wzajemnem zwykłem urąganiu, natomiast w rozmowach bardziej łagodnych i przy porozumiewaniu się z polską inteligencją rybacy troccy, bez względu na swą narodowość, wyraźnie przechodzą na język polski, przyczem przystosowując się do polskiego języka literackiego, stwarzają nowotwory językowe.

Oczywiście, jak w całem Wojowództwie Wileńskiem, podobnie i w Trokach, język nie odgrywa decydującej roli w poczuciu narodowościowem: większe znaczenie ma wyznanie. Jako przykład przytoczyć muszę odpowiedź jednego z informatorów, 70-letniego Jana Parszukowa z Trok, który na zapytanie moje, jakiej jest narodowości, odrzekł, uderzywszy się w piersi: : „ja jestem czysty Rzymianin”. Inni znowu język białoruski okolic Wilna nazywają „uniejackim”, lub mówieniem „po prostu”, co zresztą niekiedy stosuje się również do gwary mieszanej białorusko-polskiej.

Dla tworzenia się terminologii rybackiej w Trokach pozostał bez znaczenia język karaimski. Tłumaczy się to tem, że Karaimi trudnią się w Trokach przeważnie ogrodnictwem. Znaleźć można wśród nich rybaków-amatorów, ci jednak nie wytworzyli własnej terminologii rybackiej. Teren, objęty przez moje badania, stanowiły tak zwane Jeziora Trockie.

Przez miano Jezior Trockich rozumiem kompleks jezior, leżących w obrębie Pojezierza Trockiego. Znajdują się one w odległości około 28 km na południowy zachód od Wilna. Z pośród nich uwzględniam następujące: Skajście (1), Galwe, Tataryszki, Bernardyńskie (Bernardyny) z Nierespinką i Okmiany. Z pośród mniejszych przyległych jest Bobryk (Bobruk), Szmugoj, Aszyryniuk (Aszyrynajtis, Szyryniuk), Podumble (Dumbełko, Dumbliste), Krasne, Birwa, Płomiany (Płomiane, Płomianka), Oczko i Bołosie (Bałosie); pozatem (Podkreślam, iż nazwy miejscowości, jezior, narzędzi, sposobów łowienia etc. podaję według terminologii miejscowej, powszechnie używanej. Wyrazy podane w nawiasie są również często używane, to też nie zaznaczam tu miejscowości, w której nazwę tę słyszałam, ani nie podaję nazwiska informatora, jak to robię przy nazwach spotykanych rzadziej). większe jezioro Olsoki, położone o 5 km, na południowy zachód od Trok.

Oprócz Trok, które stanowią ośrodek rybołówstwa danego terenu zbadałam następujące wioski: Żydziszki nad jez. Skajście, Tataryszki i Worniki nad jez. Galwe i Bernardyńskiem, Worotniszki, Kniaziowo, folwark Pohulanka, folwark Pierkos, oraz wszystkie zaścianki, leżące na brzegu jez. Okmiany: zaścianek Jeremcowo (Lorencowo) nad jez. Tataryszki, wieś Podumble; Nowosiółki i Bobrówka nad jez. Bobryk, Stare Troki, wieś Glity i Maj. Olsoki, nad jez. Olsoki oraz Brażolę i Zalewszczyznę.

Jeziora Trockie częściowo są własnością Magistratu m. Trok, a mianowicie jez. Galwe, Skajście, Bernardyńskie z Nierespinką, Tataryszki, Bobryk, Aszyrynajtis i Gilusz. Własność rządową stanowią 4 zimowe tonie na jeziorze Bernardyńskiem, Płomiany, Oczko, Bołosie, Szmugoj i Podumble. Brzeg zaś i połowa jez. Skajście i Galwe jest własnością rodziny Tyszkiewiczów z maj. Zatrocze.
Jezioro Krasne i Birwa są we władaniu Rządu.

Okmiany i Olsoki są własnością spadkobierców Czertowa pod zarządem Skarbu Państwa; dzierżawi je kilku Żydów, wskutek ogłoszonego przetargu. Oprócz prawych dzierżawców, nikt nie ma prawa połowu ryb na jeziorach. Wyjątek stanowi dozwolony sposób łapania ryb wędką oraz na błyskawkę.

Ustawy ochronnej rybackiej dotąd jeszcze nie ma, to też działają tylko tymczasowe zarządzenia ochronne, niemające mocy ustawy, regulujące czas i sposoby łowu. A więc np. do bezwzględnie zabronionych sposobów łowienia ryb należy łapanie ością, oraz zabijanie ryb za pomocą środków wybuchowych, trucia i t. p. Pomimo tego jednak ludność okolic Trok łowi ryby ukradkiem, bez pozwolenia, jak również i zabronionemi narzędziami, narażając się na kary i na konfiskatę sieci.

Magistrat m. Trok zatrzymuje sieci kłusowników, spisuje protokół, sąd pobiera zwykłą karę jak za przestępstwo, o ile zaś sieć jest przyłapana w okresie tarła i właściciel wiedząc, iż grozi mu wielka kara, nie zgłasza się po nią, wówczas Magistrat ma prawo licytowania jej jako sieci „bezpańskiej”. Ponieważ Troki są ośrodkiem ruchu rybackiego, przeto w rękach dzierżawców, zamieszkujących miasteczko, zostały skupione prawie wszystkie narzędzia, używane do wielkich połowów ryb, które się odbywają niemal w ciągu całego roku. Zaznaczyć jeszcze trzeba, że wobec wydzierżawienia wszystkich jezior, wobec tymczasowych zarządzeń ochronnych i konfiskat zabronionych narzędzi, okoliczna ludność wiejska coraz mniej zajmuje się rybołówstwem.

Jednak dotychczasowa rabunkowa gospodarka ogromnie wyniszczyła jeziora, to też obecnie stan zarybienia Jezior Trockich przedstawia się bardzo źle. Na zakończenie powyższych uwag podkreślam, że notatkę niniejszą uważam za punkt wyjścia do dalszego opracowania materiału etnograficznego, dotyczącego rybołówstwa naszych kresów pół-nocno-wschodnich. Dlatego nie wprowadzam obecnie zupełnie materiału porównawczego i w pewnych tylko razach cytuję dane z literatury przedmiotu.

W tem miejscu pragnę złożyć podziękowania tym wszystkim, którzy służyli mi pomocą w trakcie mych badań i opracowań zebranego materiału, a więc: za rady, literaturę przedmiotu i wskazówki przy wykańczaniu niniejszej pracy składam serdeczne podziękowanie kierowniczce Zakładu Etnologji U.S.B p. prof. Cezarji Ehrenkreutzowej. Pracę niniejszą rozpoczęłam w związku z badaniami prowadzonemi przez Komitet Badań Jezior Trockich. Dzięki staraniom Komitetu Zakład Etnologji U.S.B uzyskał zasiłek z Wydziału Nauk Ministerstwa W.R. i O.P. na nabycie aparatu fotograficznego i mogłam korzystać w Trokach z lokalu i łodzi.

Dużo wdzięczności pragnę również wyrazić p. Julji Rutkowskiej, dyrektorce seminarium w Trokach, za wiele pomocy okazanej mi podczas badań, oraz tym wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób służyli mi pomocą i radą, a przede wszystkiem rybakom i dzierżawcom Jezior Trockich za ich życzliwość i niejednokrotnie poświęcanie mi czasu. Magistratowi m. Trok dziękuję za niejednokrotne, uprzejme udzielanie informacyj, oraz za pomoc w postaci sieci ofiarowanych dla Muzeum Etnograficznego U.S.B. Panu Janowi Zawadzkiemu, instruktorowi rybackiemu, dziękuję za uprzejme ułatwienie mi korzystania z biblioteki Tow. Rybackiego i za cenne uwagi. Rysunki z okazów, będących obecnie własnością Muzeum Etnograficznego U.S.B., wykonała rysowniczka Zakładu Zoologji U.S.B. p. Eugenja Kowalska, za co składam jej również wyrazy podziękowania.

Wreszcie gorąco dziękuję Mężowi memu, Janowi Prufferowi, za wiele okazanej mi pomocy. Wszystkie terenowe fotografje robiłam aparatem Pickarda z lustrzaną kamerą (9×12). Wyjątek stanowią fotografje na tabl. XII i XXX powiększone ze zdjęć 4 1/2 X 6, robionych lustrzaną kamerą Ernemanna.

Nazwa miejscowa Nazwa polska wg Nazwa łacińska
powszechnie używana J. Kowalskiego (1)

Szczupak Szczupak Esox lucius L.
Sielawa, silawa Sielawa Coregonus albula L.
Wijun, piskun Piskorz Cobitis fossilis L.
Kózeczka Kózka Cobitis tarnia L.
Płotka Płoć Leuciscus rutilus L.
Krasnopiora Wzdręga Scardiniuserythropheholmus
Uklejka Ukleja Alburnus Lucius Heck
Suchareba Leszczyk (krąp) Blicca bjorkna L.
Leszcz Leszcz Abramis brama L.
Kiełb, kiełbuk Kiełb Gobio fluvatilis Cuv.
Lin Lin Tinca vulgaris Nils.
Karaś Karaś Carassius vulgaris Nils.
Sum (som) Sum Silurus glanis L.
Miętuz Miętus Lota vulgaris L.
Jażgar (jeżgur) Jazgar Acerina cernua L.
Okuń Okoń Perca fluviatilis L.

(…) POŁÓW RĘKĄ
Na wiosnę i wciągu lata przeważnie dzieci upatrują ryby w strumykach i, brodząc w wodzie, łowią je ręką, szczególnie uklejki z pod kamieni, jak również kózeczki, wijuny i drobne miętuzy. Pozatem ręką łowią w zimie ogłuszone ryby.

GŁUSZENIE
Przy pierwszym przezroczystym lodzie łowi się ryby za pomocą głuszenia ich pod lodem. W tym celu używa się drewnianego młota t. z. szlahy, (szliaha; daubnia; buława – Mankiewicz, wieś Krasne; kuka – Wiszniewski z Wornik), który składa się z trzonka (tronek) i kłodeczki (fig. 1). Poprzez lód rybak wypatruje ryby i uderza szlahą po lodzie. Ogłuszone ryby opadają na dno, wówczas rybak siekierą wyrąbuje przerębel i ręką lub czerpakiem wydostaje zdobycz z wody.
Przy użyciu szlahy łowią w grudniu przy samym brzegu przeważnie szczupaki i miętuzy.

WOREK
Workiem lub prześcieradłem, osadzonym na drewnianych kijkach łowi zazwyczaj troje dzieci, brodząc w wodzie. Sama nie widziałam tego sposobu łowienia i nie wiem dokładnie, jak osadzają płótno.
Łowią w ten sposób uklejki od maja do lipca.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments