czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaSpinningKRASNOPIÓRKI NA SPINING

KRASNOPIÓRKI NA SPINING

Grzechem byłoby powiedzieć, że dla spiningisty są ryby lepsze i gorsze. Że jednak krasnopiórka jest jedną z najwdzięczniejszych, tego ukryć się nie da. Niełatwo ją złowić, ale warto się pomęczyć, bo bierze tuż przy powierzchni i widowisko jest przednie. Nie weźmie na wszystko, co się jej pod nos podrzuci, więc połów jest także pełen emocji.

Wyjęta z wody krasnopiórka bije złotem i czerwienią, jakby była rybą słońca. I rzeczywiście nią jest, bo w słoneczne dni, kiedy tafla jeziorowej wody gładka jest jak lustro, krasnopiórki co chwila błyskają bokami tuż pod jej powierzchnią przy trzcinach, wśród kapelonów, przy kaczeńcach i nenufarach. Jakby prosiły, żeby im rzucić przynętę.

Kiedy niebo jest pochmurne, a woda sfalowana, krasnopiórek w ogóle nie widać. Są tam, gdzie pływały w dni słoneczne i bezwietrzne, ale zeszły bliżej dna. Wprawdzie połów nie staje się przez to jeszcze trudniejszy, ale gdy się używa spiningu, brania są bardzo słabo widoczne. Spławikowcy, którzy przyzwyczaili się łowić krasnopióry w słońcu, również narzekają. Muszą co chwilę zmieniać grunt i nigdy nie wiadomo, jaki będzie dobry. Gdy jest pochmurno i wieje, pojawia się jeszcze jedno utrudnienie. Nie wystarczy bowiem zarzucić zestaw w byle oczko, trzeba go umieścić jak najbliżej trzcin lub kapelonów, a przecież wiatr bardzo w tym przeszkadza.

Na spining najłatwiej łowi się krasnopiórki w dni słoneczne i bezwietrzne, bo wtedy dobrze je widać i łatwo do nich trafić bardzo lekką przynętą. Warto też na taką pogodę poczekać dla nauki. Kiedy się nabierze wprawy, będzie je można łowić także podczas wiatru i w deszczu.

Do spiningowania krasnopiórek nie warto podchodzić z byle sprzętem. Trzeba je łowić na małe i bardzo lekkie przynęty, które należy wrzucić celnie w upatrzone miejsca, więc potrzebny będzie odpowiedni kij. Najlepsze są wklejanki z ciężarem wyrzutu do sześciu, najwyżej ośmiu gramów, i nie dłuższe niż 2,4 m bez względu na to, czy chcemy łowić stojąc w spodniobutach w wodzie, czy też z łódki. Dłuższymi kijami zarzuci się niewiele dalej, na pewno zaś mniej celnie. A przecież gdy się łowi krasnopiórki, celność rzutów to bodaj najważniejszy warunek sukcesu.

Kto łowi bocznym trokiem, zapewne taką wklejankę już posiada. Kto dopiero będzie sprzęt kompletować, niech przy zakupie kija zwraca uwagę na wklejaną część szczytówki. Powinna być miękka, najlepiej z włókna szklanego, a jej ugięcie musi płynnie przechodzić na pozostałą część szczytówki. Kij z taką elastyczną szczytówką przyda się również przy łowieniu okoni. Wprawdzie krasnopiórki i okonie pobierają pokarm bardzo różnie – okoń, jak każdy drapieżnik, po udanym ataku wsysa swoje ofiary do pyska, a krasnopiórka, ryba spokojnego żeru, pokarm sobie skubie – to przecież jedna i druga ryba, gdy tylko poczuje opór, natychmiast jedzenie odstawia.

Właśnie wtedy z pomocą przychodzi nam lekko poddająca się szczytówka i rozciągliwa żyłka. Ryba w pierwszej fazie brania nie nabiera podejrzeń, a to wystarcza, żeby skutecznie zaciąć.
Kupując kij, powinniśmy zwrócić uwagę także na przelotki. Mają być lekkie i na wysokich nóżkach. Kiedy później na kiju osadzi się woda, wysokie przelotki odsuną żyłkę od blanku. Dzięki temu nie będzie się do niego kleiła, co ułatwi wyrzut i bardzo poprawi jego celność.

Na krasnopiórki powinniśmy się wybierać z żyłką 0,14, góra 0,16. Bardzo wielu spiningistów łowi je na dziesiątki, ale tego bym nie polecał. Może na zawodach, gdzie liczy się każdy ogon, taka cienka żyłka daje niewielką przewagę, ale wtedy trzeba się liczyć z utratą ogromnej ilości przynęt.

Kołowrotek może być jakikolwiek, byle wagą i wielkością pasował do kija. Hamulec i tak będzie zwykle uwolniony, więc jego jakość nie ma wielkiego znaczenia. Za to musimy się nauczyć hamowania palcem. To dobry sposób nie tylko na krasnopiórki, ale zawsze wtedy, gdy na kiju mamy rybę, której waga przekracza wytrzymałość żyłki. Do zacięcia wystarcza wyluzowany hamulec, bo ryba sama pomaga się zaciąć. Jeżeli jednak podczas holu jest na tyle silna, że nie pozwala nawinąć żyłki, przytrzymujemy szpulę palcem wskazującym. Wtedy nie ściągamy ryby kręcąc kołowrotkiem, lecz stosujemy tak zwane pompowanie.

Chociaż wiemy, w jakich partiach jeziora krasnopiórki żyją, to na ślepo łowić ich nie można. Najpierw trzeba je wypatrzyć. Nie jest to trudne, bo rybki te żyją w sporych ławicach i nie boją się zdradzać swojej obecności. Jeżeli w płytkiej wodzie tuż przy roślinności wodnej coś chlapie, na powierzchni widać oczka, a w wodzie złotawe błyski (tak zwane lusterka), to nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości. To są rewiry krasnopiórek i właśnie one tak się zachowują. Do takiego miejsca zbliżamy się powoli, jeżeli łódką, to najlepiej z wiatrem. Wtedy podpłyniemy powoli wprawdzie, lecz bezszelestnie, a później łatwiej będzie rzucać.

Już przy pierwszym podejściu do łowiska zauważymy, jak bardzo czujne i płochliwe są krasnopiórki. Bacznie obserwują, co się dzieje na powierzchni i nad wodą. Jedna spłoszona krasnopiórka wprawia w popłoch całą ławicę. Taką zbiorową panikę może wywołać wędkarz, który zbyt silnie macha wędką, zwłaszcza gdy towarzyszy temu przenikliwy świst. Jeżeli więc łowimy z łódki, to najlepiej na siedząco. Natomiast gdy stoimy w wodzie, jesteśmy dla ryb prawie niewidoczni. To wynika z załamania światła na granicy dwóch środowisk o różnej gęstości. Ale to już fizyka ze starej piątej klasy.

Gdy się krasnopiórki łowi spiningiem, można je nęcić. Trzeba w kierunku ławicy rzucić trochę rozmoczonego chleba, na początek niezbyt wiele, żeby plusk ich nie wystraszył. Kiedy się rozochocą, można rzucić suchy chleb. Będzie powoli namakał, uwalniał okruchy, a my będziemy mieli wdzięczne łowisko, bo zaaferowane chlebem krasnopiórki nie będą tak ostrożne jak zazwyczaj.
Pewną formą nęcenia jest także stosowanie rozmaitych atraktorów w postaci płynu lub smaru służących do powlekania przynęt spiningowych. Formą, dodajmy, bardziej wyrafinowaną niż wrzucenie do wody pajdy suchego chleba. Każdy, kto używa atraktorów chemicznych lub naturalnych, na przykład zmiksowanych dżdżownic, dobrze wie, że największą skuteczność uzyskuje się wtedy, gdy taką pachnącą przynętę rzuca się kilka lub kilkanaście razy w jedno miejsce. Tym bowiem sposobem tworzy się ścieżkę zapachową. Bez komentarza.

Mamy już kij, kołowrotek, cienką żyłkę, pora na przynęty. Puchar “Wędkarza Polskiego” przyczynił się do rozpropagowania połowu krasnopiórek na spining. Przypomnę, że na tych zawodach można łowić i przynosić do wagi ryby wszystkich gatunków, zwracamy uwagę tylko na to, żeby były zapięte blisko pysków. Uznaliśmy bowiem, że to nie gatunek ryby jest najważniejszy, lecz metoda. Ponadto rygor, że spiningiem można łowić tylko ryby drapieżne, prowadzi do rozdwojenia jaźni. Jak bowiem patrzeć na to, że na zawodach PZW zalicza się klenie, które zjadają ogromną ilość roślin, a nie zalicza mięsożernych brzan, węgorzy i sumików karłowatych?

Zasada, że liczy się tylko metoda, bardzo wzbogaciła spining, wpłynęła na jego rozwój. Wielu wędkarzy dało się przekonać, że w wodzie są nie tylko szczupaki i sandacze. Zaowocowało to w wielu dziedzinach. Wystarczy popatrzeć na półki wędkarskich sklepów. Leży na nich mnóstwo wędzisk do spiningowania lekkiego i ultralekkiego. To plon ostatnich dziesięciu lat. A przypomnijmy sobie, jakie kije spiningowe były w sklepach poprzednio. Wszystkie z ciężarem wyrzutu od dwudziestu do pięćdziesięciu i więcej, a jak kij był długi na 2,7 metra, to dolnik miał 70 cm i wystawał 35 cm poza łokieć. Tych delikatnych spiningów handlowcy nie dali nam z dobrego serca, zmusiły ich do tego potrzeby zgłaszane przez wędkarzy. Skutek? Rozwoju technik spiningowych i stosownego sprzętu wszyscy mogą nam pozazdrościć.

Spiningistom nie potrzeba wiele, to zmyślny ludek. Zobaczą ryby, złowią jakąś przez przypadek, natychmiast szukają sposobu. Łowienie krasnopiórek na spining to nie wymysł ostatnich lat. Dawno już zauważono, że jesienią krasnopiórki biją w ławice tegorocznych rybek z zawziętością okoni. Kiedyś na krasnopiórki wybierano się tylko jesienią z obrotówkami long nr 1, teraz łowimy je wiosną i latem, więc innym sprzętem i na inne przynęty.

Jeden z naszych Pucharów rozgrywano na Jeziorze Drwęckim. Złowiono wtedy bardzo dużo krasnopiórek. To właśnie one decydowały wówczas o wysokich lokatach. Była tam grupa wędkarzy, którzy krasnopiórki łowili od wielu już lat. Oni to właśnie, gdy tylko zauważyli obfitość rybek słońca, wygrzebali z pudełek małe przynęty. Inni natychmiast to podpatrzyli i poszli w ich ślady. Piłowali dżigi tak długo, aż uzyskały wagę pół grama, na leszczowych haczykach zaciskali śruciny, najmniejsze twisterki kroili na dwa, a nawet na cztery, żeby pasowały do małych rybich pyszczków. Łowili może trochę mniej od tamtych krasnopiórkowych wyjadaczy, ale do wagi o kiju nie przychodzili.

Przynęty na krasnopiórki powinny być małe i miękkie. Pyszczki bowiem te ryby też mają małe, a miękką przynętę będą w nich dłużej trzymać. Dlatego bardzo dobre są małe dżigi z małymi haczykami i małymi twisterkami lub ich fragmentami.

Krasnopiórki biorą różnie, najczęściej z opadu, dlatego tak ważne jest celne wrzucenie przynęty tam, gdzie one pływają. Właśnie do opadu na Drwęckim dostosowano przynętę. Zrezygnowano z małego twisterka, jego miejsce zajął płasko ukrojony fragment korpusu dosyć sporej gumki. Tym sposobem uzyskano przynętę, która w wodzie podczas opadania kręciła się i wykładała na boki, a przede wszystkim wolno tonęła. Krasnopiórki łowiono w przejrzystej wodzie, więc zacinało się je w momencie, w którym z oczu wędkarza ginęła przynęta. Oznaczało to, że krasnopiórka już ją ma w pyszczku. Na tle dna dobrze widać przynętę jasną, na przykład białą lub żółtą, i rzeczywiście na takie twisterki łowi się najwięcej krasnopiórek, ale równie dobra jest czerwień z brokatem, seledyn i nieprzejrzysta zieleń.

Opad to jedna z metod. Inna to ciągnięcie pod powierzchnią bardzo małego dżiga z twisterkiem. Krasnopiórki uderzają w przynętę prowadzoną w jednostajnym tempie. Jeżeli nie chcą, to po przeprowadzeniu przynęty na dystansie kilku metrów pozwalamy jej opadać niemal do dna. Ten sposób jest dobry w dni wietrzne, kiedy powierzchnia wody jest sfalowana. W takich też warunkach doskonałe wyniki zapewniają cykady i obrotówki wielkości 00 lub 01.

Podczas Pucharu rozgrywanego w Sierakowie unikalny sposób łowienia krasnopiórek zademonstrował nam Janusz Sikora z Bielska-Białej. Wędkarz z niego przedni, łowi każdą metodą, również na sztuczne muszki. W Żywieckim zbiorniku zaporowym na gumy wyciąga kapitalne okazy sandaczy, w bystrych kamienistych potokach, których wiele koło jego domu, na muszki, na woblery, na własnej roboty przynęty łowi lipienie, pstrągi i klenie. I zapewne owa uniwersalność sprawiła, że na jezioro – wszak potrzeba matką wynalazków – wymyślił coś niebywałego: połączył woblera z nimfą. Eksperymentował, a po zawodach powiedział:

Brania były mizerne. Wzdręgi skubały, ale nie mogłem ich zaciąć. Sięgnąłem więc po swoją tajną broń. Na taką okazję miałem przygotowane pudełko z rozmaitymi nimfami oraz muszkami imitującymi larwy komara i ochotki. Rezultaty były lepsze, ale wciąż jeszcze nie takie, jak bym chciał. Zacząłem więc eksperymentować. Założyłem miniaturowy (2 cm) pływający wobler, który miał imitować chrabąszcza majowego. Jego też wzdręgi skubały, ale brać nie chciały. Zdjąłem mu więc kotwiczkę i do oczka przywiązałem 5-centymetrowy trok z muszką imitującą larwę ochotki. To był strzał w dziesiątkę. Gdy wobler opadł na wodę, podciągałem go po pół obrotu korbki, a potem kilka sekund czekałem. Wtedy wzdręgi atakowały opadającą muszkę. Brania obserwowałem na żyłce. Tam, gdzie miałem więcej miejsca, wydłużałem trok do dwudziestu kilku centymetrów. Dzięki temu mucha opadała dłużej i schodziła głębiej. Zamiast muchy stosowałem też haczyk ze sztuczną ochotką. Ryby brały na nią równie dobrze jak na muchę, bo sposób podania był ważniejszy od samej przynęty. Na dobrą sprawę mógłbym tak łowić nawet bez woblerka, ale spełniał on funkcję kuli wodnej: był potrzebny do właściwego podania przynęty.

Bez podsumowania
Wiemy, że z krasnopiórkami należy cienko, delikatnie i lekko. Że można je łowić z łódki, ponieważ jednak żyją w płytkiej wodzie, można je też podchodzić w spodniobutach. Krasnopiórki łowi się również muchówkami i wdzięczne to zajęcie, bo biorą na suchą muszkę i na długą nimfę, ale przed spiningistami też jeszcze wiele rzeczy nieodkrytych, przede wszystkim przynęt. Od nich zależy zapewne wielkość łowionych krasnopiór. Rozmawiałem z wieloma spiningistami. Wszyscy są zgodni, że duże krasnopióry łowi się raczej przez przypadek. Widać ławicę sporych krasnopiór, wyławia się jedną, czasami dwie, później biorą już znacznie mniejsze, chociaż w łowisku nadal widać duże.
Jeszcze więc wiele przed nami.

Wiesław Dębicki

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments