Na woblera można złowić każdą rybę. 3 centymetrowego weźmie duży szczupak, w 15
-centymetrowego jerka uderzy mały okoń albo pstrąg tęczowy. Na dużego woblera nie można złowić tylko jazia. Te ryby lubią małe przynęty.
Kiedyś łowiłem jazie na bardzo małe obrotówki i trzycentymetrowe ripperki. Kiedy się jednak przekonałem, jak łatwo łowi się jazie na woblery, one właśnie stały się moją główną jaziową przynętą. Odstępuję od nich tylko wtedy, gdy w jednym łowisku mam na woblera kilka brań, ale żadnego nie mogę ani zaciąć, ani ocenić, jaka to ryba uderza. Wtedy w to samo miejsce rzucam małą obrotówkę. Jeżeli to był jaź, to może uderzy, a jeżeli kleń (chociaż na klenia taka mała obrotówka nie jest najlepszą przynętą), to po tych kilku skubnięciach uderzy na pewno.
Gdy tylko lód zaczyna topnieć, jazie wpływają do małych rzek na tarło. Zaczynają w lutym, a gdy zima długa, to miesiąc później. Wtedy zaczynam również moje łowy. Zwykle trwają one do drugiej połowy maja, bo tak długo w rzeczkach utrzymuje się wysoki poziom wody. Przy niskiej wodzie jazie też są w tych rzekach, ale jest ich o wiele mniej i trudniej je złowić, bo trzymają się z dala od brzegu.

Dopóki poziom wody pozostaje wysoki, jazie chętnie przebywają na zalanych terenach porośniętych trawą. Może to być zarówno sucha, prawie pomarańczowa trawa zeszłoroczna, jak i tegoroczna o barwie świeżej zieleni. Lubią wodę spokojną, jeżeli więc w trawach jest jakaś mała zatoczka, to tam jazia jestem pewny. Głębokość się nie liczy. Wody może być pół metra albo dwa, to jest jaziowi obojętne. Płoszy go natomiast hałas na brzegu i widok wędkarza.
Woda pochodząca z roztopów i opadów ma kolor kawy. Jazie najłatwiej łowi się wtedy, gdy ta brudna woda zaczyna się klarować. Jeszcze nie jest bardzo przejrzysta, ale na półmetrowej głębokości trochę dna już widać. W takiej wodzie są aktywne, ale chyba nie najlepiej widzą, więc dobrze się je łowi. W wodzie przejrzystej też, ale wtedy trzeba się bardzo ostrożnie zachowywać. Zanim podejdę do nowego łowiska, oceniam je z daleka. Rezygnuję z niego, jeżeli stwierdzę, że choć jest obiecujące, będę tam miał tylko jedno miejsce do obłowienia. Przenoszę się tam, gdzie takich miejsc będzie kilka.
Najwygodniej łowi mi się w spodniobutach. Wchodzę w nich do wody nawet po pas, bo wtedy jestem dla ryb mało widoczny. W woderach albo krótkich butach musiałbym klęczeć, a taka pozycja również mnie zdradzi, jeżeli brzeg jest odkryty. Stojąc w wodzie mogę też lepiej podawać woblera, niż gdybym stał na brzegu.
Łowię kijem 2,7 m, taka jego długość pozwala mi swobodnie wprowadzać woblera w zatoczki w pasie zalanych przybrzeżnych traw, trzcin, nawet zamoczonych w wodzie, wiszących gałęzi z nadbrzeżnych krzaków. Nawet gdy jestem od takich miejsc oddalony o kilkanaście metrów, w taką zatoczkę trudno woblerem trafić. Dlatego zarzucam go kilka metrów dalej i tak manewruję szczytówką, żeby wszedł w pożądane miejsce. Podczas tych operacji jaź go nie zaatakuje, ale może to zrobić szczupak. Wtedy moja strata, bo po małym woblerze nie będzie śladu. Żadnej ochrony zastosować nie mogę, bo nawet najcieńszy metalowy przypon jazie odstrasza, a przecież to one są głównym celem mojej wyprawy.
Po wprowadzeniu woblera w zatoczkę chwilę go tam trzymam, a potem spokojnie i powoli ściągam tak, żeby płynął kilkanaście centymetrów od traw. Jazie atakują woblera, kiedy wypływa z zatoczki. Jeżeli nie atakują woblera blisko trawy, to przeciągam go pół metra dalej w kierunku środka rzeki.
Jazie uderzają najczęściej w woblera tuż pod powierzchnią. Brania są wtedy pewne. Najskuteczniejsze są woblery przypominające rybki, czasem jednak jazie traktują je z niechęcią. Wtedy zakładam woblerki podobne do owadów i prowadzę je prawie po powierzchni. Korpusy mają zanurzone tylko częściowo, dlatego smużą. Dla jazi nie ma reguły, jak szybko trzeba woblera prowadzić. Na ogół ściągam je bardzo powoli, a jeszcze wolniej, kiedy jaź atakuje na dwa razy. Najpierw puknie i na chwilę gdzieś znika, a gdy poprawi atak, to już robi to mocno i otwartym pyskiem. Wtedy dobrze się go zacina.
Jazie lubią woblery w kolorach stonowanych i lekko przybrudzonych, ale nie zawsze. Kiedy żerują bardzo słabo, łowię woblerem, który ma pomarańczowy brzuszek. Jazie dają się złowić w każdą pogodę, ale słoneczna aura jest im jakby przypisana. Mimo to nie ma znaczenia, z którego brzegu się je łowi, z zacienionego czy nasłonecznionego.
Łukasz Panas