sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaSpławikSZKOŁA REFLEKSU

SZKOŁA REFLEKSU

Jeszcze dwadzieścia lat temu świnek było mnóstwo. Złowić 20 kg tych ryb na zawodach nie było niczym nadzwyczajnym. Do dziś pamiętam dzień, kiedy udało mi się złowić 137 sztuk. Potem świnki prawie zniknęły z naszych rzek. Na szczęście od paru lat w Sanie i Wisłoku, gdzie najczęściej łowię, znów jest ich coraz więcej.

Na świnki wybieram się głównie wtedy, gdy poziom wody jest ustabilizowany lub gdy rzeka nieznacznie przybiera. Ryby się wtedy ożywiają i żerują intensywniej niż zwykle. Za to opadanie wody bardzo źle wpływa na brania świnek. Nieraz łowiłem je z powodzeniem, ale gdy woda opadła choćby o pięć centymetrów, brania świnek ustawały. Brały płotki, jelce i klenie, świnki nie brały.

Tak reagują ryby, kiedy poprzednio poziom wody był normalny. Co innego gdy po przyborze jest wysoki. Woda się oczyszcza i powoli opada, ale świnkom to nie przeszkadza, biorą dobrze.

Łowię w miejscach niezbyt głębokich z kamienistym dnem. Tam zawsze jest mocny uciąg wody. Zwłaszcza w Sanie omijam miejsca ze słabym nurtem, bo wtedy do zanęty zamiast świnek podchodzą klenie i ukleje. Jeżeli biorą wszystkie inne ryby, tylko nie świnki, to dla mnie znak, że wybrałem złe miejsce. Najlepsze są rynny o głębokości od metra do półtora.

Przy wyborze łowiska trzeba też uwzględniać zasięg wędki. Na świnki najczęściej zabieram tyczkę ze skróconym zestawem, bo taka wędka pozwala szybko reagować na branie. Jeżeli od nurtu, gdzie stoją świnki, oddziela mnie szeroki pas płycizny, to wynoszę tam platformę i ustawiam ją w wodzie.

Moja zanęta jest mało wyszukana. W jej skład wchodzi baza, trochę zmielonych płatków owsianych, garść płatków niezmielonych i jak najwięcej dużych białych robaków. Zanętę dociążam gliną albo przesianą ziemią z kretowiska, a w razie potrzeby także żwirem.

Kule powinny mieć taką konsystencję, żeby wytrzymały w nurcie co najmniej pół godziny. Żeby to sprawdzić, trzeba wrzucić małą kulkę blisko siebie i obserwować, jak szybko się rozmywa.

Na jedną wyprawę szykuję co najmniej 6 kg zanęty. Na początek wrzucam połowę, później systematycznie donęcam. Czasami, ale tylko w takim łowisku, gdzie prąd wody nie jest zbyt silny, donęcam białymi robakami wystrzeliwanymi z procy. Robaki muszą być odtłuszczone, żeby jak najszybciej tonęły. W łowiskach o dużym uciągu donęcam kulami białych robaków sklejonych ze żwirem.

Kule wrzucam do wody na taką odległość, żeby osiadły na dnie najwyżej dwa lub trzy metry poniżej mojego stanowiska. Świnki mogą podejść i żerować w samych kulach, ale mogą też stać kilka metrów dalej i wybierać wypłukiwane robaki i płatki. Kule nie mogą się znaleźć powyżej mojego stanowiska, bo gdyby świnki żerowały w kulach, to nie mógłbym tam właściwie poprowadzić i przytrzymać zestawu. Nie mogą też leżeć zbyt nisko, bo gdyby świnki ustawiły się jeszcze kilka metrów za nimi, to mogłyby być poza zasięgiem wędki.

Na haczyk zakładam dwa lub trzy białe robaki. Tam, gdzie nie można łowić na żywe przynęty, stosuję kukurydzę z puszki lub sztuczne białe robaki.

Po włożeniu zestawu do wody delikatnie wprowadzam go w miejsce, gdzie na dnie leżą kule. Tam go przytrzymuję, czekam aż nurt uniesie przypon nad dno, popuszczam i zacinam w ciemno. Jeżeli świnki stoją przy kulach, to najczęściej zacięcie jest skuteczne. Gdy stoją niżej, to cały ten manewr stosuję w miejscu, gdzie najczęściej mam brania. Przy końcu każdego przeprowadzenia zestaw przytrzymuję i zacinam.

Podczas łowienia świnek nie czekam na brania wyraźnie sygnalizowane. Zacinam, gdy tylko antenka drgnie lub podskoczy spławik. Skuteczność zacinania zależy głównie od refleksu. O tym, czy spóźniliśmy branie, czy też ciężarek musnął dno, można się przekonać sprawdzając robaki na haczyku. Brak przynęty lub wyssane skórki po robakach to dowód, że musimy się skoncentrować lub jeszcze popracować nad refleksem.

Jerzy Tomaka
Rzeszów

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments