Doświadczeni łowcy szczupaków i okoni w całej Europie używają tej przynęty od ponad 50 lat. Wśród innych obrotówek wyróżnia się bardzo lekkim korpusem wykonanym z cienkiego mosiężnego drutu. Na ondeksach wzoruje się wielu innych producentów, bo tą przynętą świetnie się łowi w wodach płytkich i zarośniętych, a takie łowiska się spotyka we wszystkich częściach świata. Ondex jest produkowany przez francuską firmę Rublex w dwóch kolorach: srebra i mosiądzu, oraz w sześciu wielkościach skrzydełka. Nr 1 ma długość skrzydełka 19 mm i waży 1,5 grama, a nr 6 ma 54 mm i waży 9 gramów.
Kiedy pierwszy raz zamierzałem łowić tą obrotówką, martwiłem się na zapas, że tak lekką przynętą trudno będzie rzucać. Obawiałem się też, że duża paletka może skręcać żyłkę. Wątpliwości szybko się jednak rozwiały i do dzisiaj moimi faworytami są srebrne ondeksy 1 i 6. Jedynka na okonie, szóstka na szczupaki. Oczywiście posługiwałem się wszystkimi rozmiarami obrotówek, ale te dwa szczególnie przypadły mi do gustu. Na okonie ze srebrną jedynką wybieram się głównie rano i wieczorem. Zakładam ją na przypon z pojedynczego cienkiego i sztywnego drutu na wypadek, gdyby na tę małą przynętę połakomił się szczupak.
Używam kija o długości 2,5 m i żyłki o średnicy 0,20 mm. Nawet na tak grubej żyłce błystka leci dosyć daleko, bo ciężaru dodaje jej woda, która wsiąkła we włóczkowy chwost. Błystkę przeciągam w średnim tempie nad roślinnością. Kiedy brań nie mam, co jakiś czas prowadzę ją tak, żeby zachlapała na powierzchni. Ten dźwięk wabi okonie, ale nie tylko. Na najmniejszego ondeksa złowiłem niemal wszystkie ryby, jakie można spotkać w jeziorze, ale po liczbie złowienia poszczególnych gatunków mogę śmiało powiedzieć, że jest to błystka równie dobra na okonie, jak i na krasnopiórki (jeżeli widzę stado krasnopiórek, natychmiast ściągam metalowy przypon).
Na szczupaki używam ondeksa nr 6, metalowego przyponu (też z pojedynczego drutu), wędziska 2,1 m i żyłki 0,30 mm. Taki zestaw umożliwia w miarę długie i precyzyjne rzuty oraz zapewnia dobre zacięcie i siłowy hol, bo o innym, kiedy się łowi w zielsku, mowy być nie może. Tutaj wędkarz musi dyktować warunki walki.
Spininguję z brzegu lub łodzi. Przez okulary polaryzacyjne obserwuję łowisko i przynętę przesuwającą się tuż pod powierzchnią wody. Kij przekładam raz na lewo, raz na prawo, żeby slalomem omijać wynurzone rośliny. Kiedy obrotówka idzie nad roślinnością, prowadzę ją powoli, ale gdy tylko trafia do wolnego od roślin oczka, natychmiast przyspieszam. Wtedy przynęta udaje rybkę, która umyka z zagrożonej strefy, to znaczy miejsca, w którym nic jej nie osłania (odwrotnie postępuję, kiedy łowię woblerem. Dlaczego na przykład szczupak w takim miejscu atakuje wolno opadającego woblera i szybko uciekającą obrotówkę nie wiem, ale tak jest).
Ondeksy wytwarzają bardzo silne wibracje i potrafią wywabić rybę jakby znikąd. Można też do nich zakładać ołowiane główki i łowić na różnych głębokościach, także przy dnie. Obrotówki z dodatkowym obciążeniem nic nie tracą na łowności.
Andrzej Radaszkiewicz