czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaSpinningOKOPANE PSTRĄGI

OKOPANE PSTRĄGI

Zmieniła się natomiast technika łowienia. Nie chodzi się już kilometrami wzdłuż brzegu, bo ten sposób okazał się nieskuteczny.

W ciągu kilkudziesięciu lat Czernica bardzo się zmieniła. Wcale nie tak starzy wędkarze pamiętają, że była i głębsza, i rybniejsza. Dzisiaj można ją niemal wszędzie przejść w woderach, kilkanaście lat temu takich miejsc było bardzo niewiele. Zapewne ten niski poziom wody sprawił, że w Czernicy pstrągów potokowych jest już bardzo mało, a te, co pozostały, to niemal same profesory.

Kiedy przed piętnastu laty osiedliłem się w Czarnem, z Warmii i Mazur przywiozłem przyzwyczajenia, przynęty i sposoby. Okazały się dobre także na pomorskich łowiskach. Przynęty, a zwłaszcza woblery, które na pstrągi są chyba najlepsze, zmieniły się bardzo mało. No, może są ładniejsze i dokładniej wykonane. W Czarnem jest kilku wędkarzy, którzy woblery wykonują ręcznie, ale nikt ich już nie maluje. Pokrywa się je – ten pomysł przywiozłem od wędkarzy z Białegostoku – specjalnymi tkaninami. Dzięki temu woblery są ładniejsze, a ich powierzchnia lepiej imituje rybie łuski.

Zmieniła się natomiast technika łowienia. Nie chodzi się już kilometrami wzdłuż brzegu, bo ten sposób okazał się nieskuteczny. Owszem, czasem udało się trafić pstrąga, ale tylko wtedy, gdy dobrze żerowały. Teraz łowi się na upatrzonego.

Ponieważ wody w rzece jest mało, pstrągi rzadko przebywają w jej nurcie. Siedzą w korzeniach rosnących przy brzegu drzew. Mówimy o nich, że to są pstrągi okopane. W zasadzie jest tylko jeden sposób, żeby je sprowokować do ataku. Stosuje go większość znanych mi wędkarzy. Stają na brzegu w takim miejscu, skąd da się spuścić wobler w pobliże pstrągowej kryjówki. Potem trzymają go tam nawet kilkadziesiąt minut. Podciągają, znów puszczają, szarpią szczytówką, pozwalają mu podpłynąć bliżej korzeni, to wystawiają kij w kierunku środka rzeki. Jednym słowem drażnią. To bardzo skuteczny sposób na pstrąga – profesora, dużego i nieufnego.

Nad Słupię i Parsętę jeździmy na trocie. Tam nasze woblery też się doskonale sprawdzają. Ale przez większą część sezonu sporo łowię na muszkę. Kiedyś Czernica, która wodę ma piękną i przejrzystą, słynęła z dużych lipieni i była muszkarską mekką. To też się zmieniło, ale podczas rójki można jeszcze sobie połowić całkiem ładnie. Ciekawe jest to, że muszkarz łowiący w Czernicy (także w niektórych innych rzekach) musi dostosować swoją przynętę do rojących się owadów. Trzeba ciągle obserwować przyrodę i po każdym wędkowaniu szukać na kolejny dzień nowych, lepszych muszek. Czasem znane muszki wymagają tylko drobnej korekty.

Trzeba im coś dodać albo coś z nich usunąć, żeby ryby chciały na nie reagować. Zdarza się jednak, że potrzebna jest zupełnie nowa przynęta. Taki przypadek miałem kiedyś z opalizującymi żukami.

Pod zwisające gałęzie podawałem suchą muszkę w miejsce, gdzie wcześniej na powierzchni zobaczyłem duże kręgi. Najpierw sobie pomyślałem, że to niezbyt duży pstrąg. Ale kiedy woda się uspokoiła i na chwilę przestałem wywijać linką, zauważyłem, jak pstrąg zbiera z powierzchni dużego czarnego owada z zielono opalizującymi skrzydełkami. Po chwili taki sam owad spadł z drzewa. Jego też pstrąg zeżarł. Zobaczyłem, że wodą spływa więcej takich żuczków i zbiera je kilka dużych pstrągów, które dotąd każdą podawaną im przynętę zupełnie ignorowały.
Po powrocie do domu zrobiłem kilka muszek na wzór czarnego opalizującego owada. Nazajutrz żuków na wodzie już nie było, ale pstrągi jeszcze o nich pamiętały.

Z Edwardem Jankowskim
rozmawiał DW

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments