Wiosenne wędkowanie na tyczkę poprzedza wiele przygotowań. Za oknami jeszcze śnieg, woda skuta lodem, a ja już wiążę zestawy na drabinki. Nigdy ich za wiele, a te, które pozostały od zeszłej wiosny, też muszę poprzewiązywać. Spławiki i haczyki zostaną, ale żyłki muszę zmienić. Stare się odkształciły, sparciały. Szkoda ryzykować.
Na wody stojące lub lekko płynące kanały (bo na razie w takich wodach będę łowić) najlepsze są spławiki smukłe lub w kształcie łezki. Wprawdzie w rzece też już można łowić, ale potrenować najlepiej tam, gdzie jest dużo ryb. Najbardziej przydadzą się spławiki o wyporności od 0,3 do 1,5 grama. Mniejsze na łowiska płytkie, większe na głębszą wodę, żeby – gdy brania będą częste – przynęta szybko dotarła do dna.
Już od kilku lat używam tylko żyłek wyprodukowanych w Japonii. Do wędkarstwa spławikowego są najlepsze. To, co jest napisane na opakowaniu, odpowiada rzeczywistości. Moje żyłki główne są miękkie i mają średnice 0,10 lub 0,12 mm. Na przypony używam sztywniejszych żyłek o średnicy od 0,06 do 0,10 mm.
Jestem przyzwyczajony do najbardziej popularnych haczyków “round”, mających średniej długości trzonek i półokrągły łuk kolankowy. Numeracja od 22 do 24 na małe ryby i przy słabszych braniach, 18 – 20 na większe ryby. Zmieniam też gumy w topach, bo od ubiegłego roku sparciały, a ponadto te, których używałem jesienią, byłyby teraz zbyt grube. Zakładam gumy o średnicach 0,6 – 0,8. Im mniejsze ryby w łowisku, tym delikatniejszy zestaw i cieńsza guma.
Skład zanęty to gotowa mieszanka przetarta przez sito, wcześniej nawilżona, z dodatkiem mokrej glinki w proporcji 1:1. Na końcu dodaję 20 – 50 dkg dżokersa. Dopiero po zanęceniu mogę ocenić, czy ryby żerują, a jeżeli tak, to w jakich warstwach wody. Wtedy ustawiam grunt. Na początek umieszczam przynętę 5 – 10 cm nad dnem. Tam najczęściej są ryby. Ale jeżeli łowię wyłącznie małe sztuki, zmieniam grunt i kładę przynętę na dnie razem z kawałkiem żyłki o długości 3 – 5 centymetrów.
Zwykle pierwsze ryby pojawiają się już po kilku minutach, ale nieraz na pierwsze branie trzeba czekać nawet kilkadziesiąt minut. Woda jest jeszcze zimna, ryby przemieszczają się powoli, a przecież nie ma pewności, że zajęliśmy odpowiednie stanowisko. Bywa też, że ryby są w łowisku, ale nie biorą. Świadczą o tym wyssane robaki na haczyku. Trzeba wtedy zmieniać zestaw na coraz bardziej delikatny. Brania mogą się pojawić, gdy przypon 0,08 zmieni się na 0,06.
Najlepszymi wiosennymi przynętami są ochotki. Ale kiedy brania są pewne, lepiej założyć na haczyk dwie kolorowe pinki.
Krzysztofa Nowaczyka
notowal Rafał Bielewicz
1 kg X Dream (Mondial)
1 kg Specjal Gardons (Mondial)
1 kg Fond Noir (Mondial)
6 kg czarna glinka
Jeżeli ryby żerują słabo, podaną tu ilość zanęty można podzielić na dwie lub trzy porcje. Na jeden raz byłoby jej zbyt wiele.