Latem i wczesną jesienią podstawowym źródłem pożywienia okoni, obok ryb, są raki. Późną jesienią ten jadłospis się zmienia i niemal wyłącznym ich pożywieniem stają się ryby. Ale nie płocie i ukleje, jak to było latem, lecz jednoroczne sandacze i mniejsze osobniki własnego gatunku.
Ze zmianą diety ściśle wiąże się zmiana stanowisk. Teraz okonie gromadzą się tam, gdzie latem przebywały sandacze. Przez jakiś czas będzie tu można łowić i jedne, i drugie. Kiedy jest ciepło, a pogoda i ciśnienie są stabilne, sandacze i okonie stoją blisko siebie nawet kilka tygodni. Dopiero ochłodzenie sprawia, że sandacze schodzą w głębiny. Na pewno w różnych środowiskach ryby się zachowują inaczej, ale w zbiornikach zaporowych robią właśnie tak.
Okonie zajmują teraz dwa typy stanowisk. Pierwszy z nich to miejsca płytsze, na głębokości dwóch – trzech metrów, o twardym, piaszczystym dnie, z dużą ilością karczy lub kamieni. Drugi typ stanowisk to tak zwane spady, gdzie piaszczyste, gliniaste lub kamieniste dno gwałtownie się obniża. W lecie również odwiedzają te miejsca, ale zawsze są na przelocie. Dopiero późną jesienią kotwiczą w takich miejscach na głębokości od trzech do sześciu metrów, rzadko niżej. Oczywiście zależy to od głębokości, na jakiej spad się zaczyna i kończy, ale jeżeli w jakimś rejonie są dwa takie spady, jeden głębszy drugi płytszy, to ryby zawsze wybiorą ten głębszy.
Na spadach okonie mogą się grupować na całej powierzchni lub tylko w wąskim przedziale jego głębokości. Kiedy są na całej powierzchni, żerują dosyć intensywnie. Skupione w jakiejś warstwie wody biorą trochę spokojniej. Ale, że biorą tylko w określonych miejscach, łowi się je pewniej. Takie skupienie na jednej głębokości następuje wtedy, gdy zmieniło się ciśnienie i okoniom przypomniał o sobie ich pęcherz pławny.
Większość wędkarzy ustawia łódkę w takim miejscu, by przynętę sprowadzać prostopadle do spadu z góry na dół albo odwrotnie. Podciągać z dołu do góry. To dobre rozwiązanie, jeżeli okonie są na całej jego powierzchni, bo wtedy przynęta jest cały czas w ich zasięgu. Gdy jednak są one zgrupowane w wąskiej warstwie wody, takie łowienie jest mniej skuteczne. Przynęta bowiem będzie dostrzegana tylko na krótkim odcinku. Ja zazwyczaj tak ustawiam łódź, żebym mógł prowadzić dżiga wzdłuż spadu. Mam wtedy pewność, że przez cały czas będzie on płynął w tej warstwie wody, w której są okonie. I takie właśnie łowienie gwarantuje większą ilość brań nawet wtedy, kiedy okonie słabo biorą.
Inaczej postępuję na łowisku o płaskim dnie pokrytym karczami lub kamieniami. Wtedy co jakiś czas przestawiam łódź o kilka albo kilkanaście metrów. Jest to istotne, bo kierunek podania przynęty ma dla ryb duże znaczenie. Czasami wystarczy poprowadzić ją z innego miejsca i pod innym kątem, by okonie, które dotąd jakby gdzieś znikły, znów się pokazały.
Najczęściej łowię w wodzie o głębokości 4 – 5 metrów i używam wtedy główek o wadze 16 gramów. Przynętę prowadzę bardzo agresywnie. Z dna podrywam ją błyskawicznie. Szczytówka unosi się wtedy o około 40 centymetrów. Niezwłocznie wybieram luz, bo opad będzie trwał tylko 1 – 2 sekundy i właśnie wtedy jest branie. Przynęta stuka w dno nie rzadziej niż co pół metra. Uważam, że takie prowadzenie nie pozwala atakującej rybie się zastanawiać. Jeżeli opad trwa dłużej, a skoki są dalsze, to atak zazwyczaj kończy się tylko delikatnym trąceniem przynęty, bez szans na zacięcie. W ten sposób prowadzę przynęty przez cały sezon i nie zauważyłem, by obniżenie temperatury wymagało wolniejszego i spokojniejszego dżigowania. Uważam nawet, że agresywne operowanie przynętą wyrywa ryby z letargu.
Inaczej trzeba prowadzić na blatach z karczami lub kamieniami. Łowisko jest płytsze, więc główki muszą być lżejsze, 7-8 gramów wystarczy. Prowadzę je mniej agresywnie i nieco wolniej. Nie dlatego, że ryby tu inaczej reagują. Po prostu nie chcę, żeby przynęty się co chwilę urywały, bo to strata czasu i pieniędzy. Zawsze używam dżigów z antyzaczepami, ale nic one nie pomogą, gdy się łowi agresywnie. Za to wykorzystuję kapitalną zaletę antyzaczepu. Z nim mogę wprowadzić dżig w najbardziej splątane korzenie, właśnie w miejsca, obok których okonie się grupują.
Jesień nie wymaga zmiany dotychczas stosowanych przynęt. Mogę powiedzieć, że podstawowymi przynętami na okonie są kopytokształtne gumki o długości 5 – 7 cm. Przy bardzo dobrym żerowaniu mogą być nawet większe, ale czasami także przy bardzo słabym.
Osobną opowieścią są kolory przynęt, na jakie najlepiej biorą okonie. Każdego roku jakiś kolor gumy bierze górę nad innym. Na pewno okonie lubią kolory brudne, ale zawsze trzeba jeszcze dobierać ich odcień. Był dobry niebieski, ale wyprzedził go miodowy. Biały riper z czerwonym grzbietem zastąpił seledyn, i tak dalej. Co roku okonie wybierają inny kolor i dlatego trzeba mieć przy sobie spory zapas gum. Kiedy na łowisku jestem przez kilkanaście kolejnych dni, nigdy nie mam w pudełku bardzo wielu gum.
Po rozpoznaniu na co akurat biorą zabieram jakąś ilość gum, a każdą z nich w dwóch wariantach. Przezroczysta, to gumy nazywane laminowanymi, które są półprzejrzyste oraz gumy w tych samych odcieniach, ale z nieprzejrzystej masy. W trakcie łowienia, kiedy okonie skubią w jakąś gumę, zakładam inną w tej samej kolorystycznej tonacji, ale na przykład przejrzystą. To pomaga.
Podobnie jest z brokatem zatopionym w gumach. Okonie lubią, żeby w gumę był wtopiony brokat, ale różnie reagują na jego wielkość. Raz lubią, kiedy jest drobny, jak pyłek, innym razem, kiedy jest duży, jak prawdziwa rybia łuska. Latem brokat w przynętach nie ma takiego znaczenia jak jesienią. Jesienią musi być.
Kolejną sprawą związaną z przynętami na okonie jest ich wielkość. Wyrobiłem sobie zdanie o wielkości przynęt na okonia. Po prostu nie żałuję im jedzenia. Pięć, siedem centymetrów to podstawa, bo mniejsze gumy nie są tak pewne. Największe gumy zakładam w dwóch sytuacjach. Kiedy okonie słabo żerują, bo wtedy duży ogon i taki sam korpus, przewalający się z boku na bok, najsilniej prowokuje do ataku. Oraz kiedy okonie żerują bardzo dobrze, bo wtedy duża guma wybiera ze stada największe okonie.
Jesienią najlepsza pogoda na zaporowe okonie to ostre słońce. Lubią je również szczupaki, dlatego są dość częstym przyłowem. Ale te nigdy nie stoją tak jak sandacze i okonie, tuż obok siebie. Szczupaki są tuż obok. Metr, dwa metry obok miejsca z okoniami. Dlatego zawsze warto przeciągnąć gumę obok okoniowego łowiska i najlepiej, żeby ta guma była białoczerwona i miała duży srebrny brokat. Lekka fala jest pomocna wędkarzowi, bo wtedy brania są pewne, a stabilne ciśnienie, utrzymujące się przez kilka dni na poziomie około 1010 hPa, gwarantuje brania przez cały dzień. Najintensywniejsze brania przypadają na godziny poranne. Niekorzystny jest spadek poziomu wody, co, niestety, na zbiornikach zaporowych bardzo często się zdarza, wzrost zachmurzenia oraz niskie lub niestabilne ciśnienie.
Władysław Kondracki