Z uwagą śledzę wszelkie nowości w dziedzi nie wędkarskiego sprzętu. Najwięcej pojawia ich się na początku każdego roku i zazwyczaj wsparte są akcją promocyjną, głównie w postaci reklam. Uzyskane tą drogą informacje staram się weryfikowć, sięgając do polskich i zagranicznych czasopism oraz wędkarskich katalogów. Jako entuzjasta wędkarstwa spiningowego – także zbieracz wszystkiego, co się z tym wiąże – każdą nowość sprawdzam na łowisku pod kątem jej rzeczywistej przydatności.
W majowym numerze “Wędkarza Polskiego” jako nowość przedstawiono wobler firmy Storm nazwany SOFT SHAD (miękka ryba). Grzebiąc w swoich zbiorach znalazłem kilka przynęt o podobnych rozwiązaniach konstrukcyjnych. Jedną z pierwszych na świecie był wobler POWER CRANK Berkleya. Prezentowano go w 1995 roku w katalogu Cabelasa. Obok niego znajdował się tam bezsterowy wobler tej samej firmy o nazwie POWER RATTLE. Woblery te mają korpusy z tworzywa oraz wymienne ogonki z silikonu nasączonego substancjami zapachowymi. W korpusach umieszczone są stalowe kulki jako grzechotki.
Woblery Power Crank wykonywano w pięciu wariantach kolorystycznych, ale tylko w jednym rozmiarze (ważyły 14 g), za to z trzema różnej wielkości sterami. Wielkość steru decydowała o głębokości, na jaką przynęta schodziła (shallow, medium, deep) oraz o typie pracy. Woblery w wersji deep (ang. głęboko) miały bardzo żywą pracę i szybko schodziły na głębokość do czterech metrów. W tej serii były najlepsze. Przy wolnym prowadzeniu pozwalały dokładnie penetrować głębokie spady przy trzcinach.
Od kilku lat katalogi pełne są rozmaitych przynęt będących połączeniem woblera z twisterem lub ripperem. Ich produkcję umożliwiły nowoczesne technologie. Są to woblery, które mają twarde korpusy oblane tworzywem uformowanym w taki sposób, że bardzo wiernie imitują prawdziwe rybki. Najwięcej takich przynęt pokazują katalogi amerykańskie. Wybór ich jest ogromny, bo łowi się nimi zarówno kilkunastocentymetrowe krappie, jak i ogromne musky. Wszystkie dzisiejsze przynęty mają jednak swoich prekursorów. Są nimi produkty francuskiej firmy Pezon et Michel prezentowane w firmowym katalogu z 1960 roku. Francuskie woblery nazywają się Plucky i Flopy, a ich korpusy były wykonane z gumy.
Nowe przynęty stanowią ciekawą alternatywę dla przynęt klasycznych. Sięgam po nie zawsze wtedy, gdy brania zanikają albo gdy łowię podczas skrajnie niekorzystnej pogody.
Andrzej Radaszkiewicz