W ostatnich latach jest tak, że po pierwszych mrozach na początku listopada, przychodzi ocieplenie. Ciśnienie się stabilizuje, wieje cieplutki wietrzyk z południowego-zachodu, w południe temperatura przekracza 10 st. C. Dla mnie to sygnał do wyruszenia na warciańskie płocie w okolice Obrzycka. Tam, przy drogowym moście, rzeka wyraźnie spowalnia swój bieg i jest kilka niezbyt głębokich główek, gdzie jesienią lubią gromadzić się ryby.
Łowiskiem płoci jest obszar pomiędzy główkami, szczególnie dołki i stoki piaszczystych łach wyniesionych na środku przez rzekę. Ryby najczęściej przebywają w spokojnej wodzie od strony nurtu. W tym miejscu prąd odbity od ostrogi, traci swój impet, zawraca i kołuje, i pewnie też coś wymywa z dna, skoro tam stoją ryby. Na dnie jest piasek z nalotem mułu, głębokość wynosi 1,5 – 2 m. Płocie łatwo jest namierzyć i szybko zachęcić do żerowania. Dużym plusem jesiennego wędkowania jest to, że przy ograniczonym do minimum apetycie ryb, wystarcza 1 – 1,5 kg zanęty. Niewielką ilość warto zrekompensować wysoką jakością użytych produktów i większym niż latem wkładem pracy.

Sprawdzoną mieszankę robię na bazie wyprażonej na złoto bułki tartej (0,5 kg) z dodatkiem mielonych płatków kukurydzianych (0,5 kg), tłuczonych płatków owsianych (250 g), mąki kukurydzianej podprażonej na kolor jasnobrązowy (250 g), po garści prażonych konopi i coco belge. Nie dodaję żadnych składników dociążających, bo łowię w nieznacznym przepływie. Składniki spożywcze dobrze wabią płocie, lecz by je zatrzymać w łowisku na dłuższy czas, w zanęcie muszą być robaki: pinki i drobna ochotka. Na haczyk najczęściej zakładam jedną różową pinkę z ochotką. Jednak za każdym razem testuję inne przynęty. Niekiedy skuteczniejszy okazuje się pęczak barwiony na żółto lub czerwono, innym razem kawałek czerwonego robaczka.
Łowię na 8-metrową tyczkę. Żyłkę daję jak najcieńszą (główna 0,10, przypon 0,08), bo woda przejrzysta. Stosuję spławik 1,2 g z krótką antenką w kształcie wydłużonej oliwki, który doskonale się spisuje w lekkim uciągu z zawirowaniami wody. Grube płocie bardzo rzadko pokazują się na początku wędkowania, pierwsza ląduje w siatce dopiero po złowieniu kilku drobniejszych ryb. Trzymają się na uboczu, wychwytują robaki w rozmyciu zanęty, w odległości 2 – 3 metrów od miejsca wrzucenia kul. Brania są bardzo delikatne, słabo sygnalizowane. Przy niedokładnym wyważeniu spławika łatwo przegapić nieznaczne zanurzenie antenki albo – co zdarza się częściej – przytrzymanie lub przyspieszenie jego spływania. Nieodzownym elementem listopadowej wyprawy na płocie jest podbierak z długą rękojeścią. Warto o tym pamiętać, aby później nie rozpamiętywać straty kapitalnej płoci, która wypięła się nam pod samymi nogami.
Robert Surmacz