Świnki są znane z tego, że pochwyconą przynętę potrafią błyskawicznie wypluć. Żeby je zaciąć, trzeba mieć nie tylko refleks, ale i taki zestaw, który dobrze pokazuje brania.
Po wielu próbach doszedłem do przekonania, że świnki najlepiej łowi mi się 7-metrową bolonką. Długa wędka pozwala mi nie tylko szybko zacinać, ale też dokładnie prowadzić zestaw na dość długim odcinku. Mogę go też precyzyjnie zarzucać spod siebie, a nawet wkładać do wody. Długa wędka zmniejsza również ryzyko zaczepu, zwłaszcza gdy łowi się w nurcie tuż przy krzakach albo blisko opaski.
Żeby zestaw błyskawicznie pokazywał brania, trzeba go nieznacznie przegruntować i dbać o to, by podczas prowadzenia żyłka pod spławikiem jak najmniej się wybrzuszała. Dlatego łowię w miejscach o spokojnym nurcie, gdzie wystarczają mi zestawy 2-gramowe. Gruntuję je tak, żeby odległość od antenki do ostatniej śruciny była równa głębokości łowiska. Przy spływie zestawu z lekkim przytrzymywaniem ostatnia śrucina, zaciśnięta tuż nad przyponem, unosi się kilkanaście centymetrów nad dnem, a przynętę na 30-centymetrowym przyponie woda pcha po dnie.
Zestaw powinien spływać wyprostowany, dlatego większość obciążenia skupiam w miejscu, gdzie nurt napiera najsilniej. W wodzie o głębokości 1,5 – 2 m jest to przeważnie metr powyżej dna. Czasami jednak nurt układa się inaczej. Wtedy przesuwam obciążenie w górę lub w dół tak długo, aż uznam, że zestaw spływa jak należy. Poznaję to po zachowaniu spławika. Używam spławików z grubą antenką. Kiedy po przytrzymaniu zestaw puszczam, antenka delikatnie „pompuje”, czyli zanurza się i wynurza o kilka milimetrów.
Na skuteczność zacinania wpływa też wielkość haczyka. Im mniejszy haczyk, tym brań więcej, jednak zwiększa się też liczba nieudanych zacięć. Za rozsądny kompromis uważam haczyk nr 14 – 16 na żyłce 0,10 mm. Tylko przy bardzo słabych braniach lub gdy woda jest krystalicznie czysta, daję haczyk nr 18 i żyłkę 0,08 mm.
Krzysztof Latusek
Tychy