sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaSpławikLUDZKIE I RYBIE DUETY

LUDZKIE I RYBIE DUETY

W małych rzekach sukces zależy od tego, czy wędkarz znajdzie miejsce, gdzie gromadzą się ryby. Można je wprawdzie nawet z dala przyciągnąć zanętą, ale nie jest to zabieg tak skuteczny jak w dużych rzekach. Wybieramy proste odcinki z wlewem nurtu, płanią długą na co najmniej 20 – 30 metrów i rynną głęboką na 1,5 – 2 m. Im dalej są od siebie wypłycenia, im większa między nimi głębia, tym chętniej ryby takie miejsce wybierają i więcej ich może się tam pomieścić. Brzanom sprzyja kamienisty wlew, najlepiej z wymytym dołem. Świnki nie mają specjalnych wymagań, ale najwygodniej je łowić na odcinkach ze spokojnym prądem. Zestaw dobrze tam sygnalizuje brania, a skuteczność zacięć jest największa.

Dowodem, że miejsce zostało dobrze wybrane, są „zajączki” odbijające się od srebrzystych łusek brzan i świnek, które w czasie żerowania wykładają się na boki. W słoneczne dni z wysokiego brzegu widać je doskonale. Przepatrujemy w ten sposób także miejsca poniżej upatrzonego łowiska. Jeżeli ryby tam są, to prawie na pewno uda się je ściągnąć odpowiednim nęceniem.

O ostatecznym wyborze miejsc do łowienia decyduje „rozpoznanie ogniem”. Podczas pierwszych wiosennych wyjazdów rozstrzygamy, które ze wstępnie wytypowanych odcinków rzeki są najbardziej rybne i gdzie łowi się najwygodniej. Wybieramy cztery – pięć najlepszych. Później do końca roku jeździmy już tam na pewniaka.

Rybie obyczaje
Kiedy brzany nie żerują, zapadają całym stadem w nurt na wlewie. Kiedyś trafiliśmy na wyjątkowe bezrybie, więc postanowiliśmy się chociaż wykąpać. Nurkując na poboczu prądu natykaliśmy się na brzanę koło brzany. Było ich tam mnóstwo. Prawie za każdym kamieniem stała ryba i można jej było niemal dotknąć.

Doświadczenia z nęceniem pokazały, że wystarczy zachęcić do żerowania chociaż kilka brzan, a wnet całe ich stado zaczyna krążyć i szukać jedzenia. Brzany spływają do wypłycenia, a potem powoli suną pod prąd nurtową rynną. Gdy dotrą do wlewu, zawracają i znów zaczynają podchodzić w górę rzeki. Jeżeli po drodze trafią na zanętę, zatrzymują się, ale tylko na chwilę. Pęd do wędrówki jest silniejszy niż apetyt. To stąd biorą się ich cykliczne brania. Najwyraźniej widać to w dużych rzekach. Na kilkusetmetrowej płani przerwy w braniach bywają bardzo długie, bo przejście stada przez cały ten odcinek zajmuje dużo czasu.

W małych rzekach, takich jak Skawa, płanie rzadko mają więcej niż kilkadziesiąt metrów. Tu naturalny pociąg brzan do wędrówki jest mniej wyraźny, bo i droga krótsza. Czasem na tyle krótka, że liczne i rozciągnięte stado żeruje prawie na całej długości rynny. Dlatego w małych rzekach okresy brań w smudze zanęty są długie i powtarzają się częściej. Czasami nawet udaje się ściągnąć stado brzan do spokojnego nurtu i utrzymywać je tam dość długo.
Świnki wędrują podczas żerowania całym stadem podobnie jak brzany, ale dużo wolniej i nie tak regularnie, bo objadanie glonów z kamieni zajmuje im sporo czasu.

Niejeden raz widzieliśmy z wysokiego brzegu, jak stado świnek zatrzymywało się w swojej wędrówce przez kilkadziesiąt minut w jednym miejscu na poboczu nurtu. Widocznie glonów było tam więcej niż gdzie indziej. Słabszy niż u brzan popęd do wędrowania sprawia, że świnki są bardziej podatne na nęcenie. Nie tylko zatrzymują się w zanęcie dłużej, ale można je łatwo w wybrane miejsce przywabić. Nawet poza ich stałą trasą żerowania.

Nęcenie
Gdy łowimy dla czystej przyjemności (a nie na zawodach), używamy zanęty bardzo prostej. Do taniej bazy leszczowej dodajemy, dla obciążenia, parzoną kaszę jęczmienną. Ilość zależy od uciągu wody, ale przeważnie wystarcza pół litra kaszy na kilogram suchej zanęty. Dosypujemy też trochę surowych płatków owsianych (pół paczki na wiadro). Płatki szybko spływają i ściągają ryby w łowisko. W sezonie łowienia brzan dokładamy także parę garści parzonych ziaren konopi. Koniecznym dodatkiem jest szklanka lub dwie przynęty, a więc madów (białych robaków), pszenicy albo pęczaku. Całość sklejamy mąką pszenną. Przez dzień zużywamy wiadro zanęty.

Na początek dziesięć kul wielkości pomarańczy układamy liniowo w rynnie poniżej wlewu. Tylko przy podwyższonym stanie wody albo gdy chcemy łowić tylko świnki, kładziemy kule za nurtem, na krawędzi spokojnej wody. Im wyżej w prąd leci kula, tym musi być mocniej sklejona i bardziej spłaszczona. Małą kulkę kładziemy też pod nogami, na widoku. Kiedy już się rozsypuje, dorzucamy 3 – 4 kule w łowisko, a przy brzegu umieszczamy kolejną kulkę. Z donęcania rezygnujemy tylko w czasie bardzo dobrych brań, kiedy stado ryb stoi w smudze zanęty.

Do zanęty najpierw podchodzi drobnica. Im więcej znajdzie do jedzenia, tym szybciej się nasyci i zrobi miejsce dużym rybom. Czasami świnki i brzany dobrze biorą już po godzinie, zdarza się jednak, że w zanętę kładzioną od rana wchodzą dopiero późnym popołudniem. Oznacza to, że albo nie żerowały, albo ich tu nie było i dopiero co podpłynęły z dołu rzeki. Obfitym nęceniem można je ściągnąć nawet z odległości kilometra, o ile tylko poniżej nie łowią inni wędkarze. Każda zanęta położona poniżej naszego stanowiska zatrzymuje ryby idące w górę rzeki. To typowy efekt nęcenia „blokującego”, jakie czasem bywa rozmyślnie stosowane na zawodach. W dużych rzekach można to ominąć i łowić dalej od brzegu.

W małej rzece, gdzie każdy nęci w głównym nurcie, zatrzymanie ryb zanętą jest bardzo skuteczne. Wędkarze łowiący niżej mogą też ryby odstraszać. Parę razy nam się zdarzyło, że na wypłyceniu za nami stawał inny wędkarz i dopóki tam łowił, myśmy brań nie mieli. Dopiero gdy się zwijał, ryby podchodziły z dołu rzeki i zaczynały brać nasze przynęty. Czasami nawet w najlepszych miejscach trudno sprowokować ryby do żerowania w zanęcie. Przy niskich stanach wody próbujemy pobudzić ich apetyt chodząc po płyciznach powyżej stanowiska. Wzruszając dno stosujemy coś w rodzaju naturalnego zanęcania.

Smuga mułu, glonów i żyjątek działa widać na ryby dopingująco i nieraz zaczynają brać już po krótkim czasie. Latem łączymy przyjemne z pożytecznym i zabieramy rodziny, żeby kąpały się trochę wyżej od zanęconego miejsca. W ten sposób nie tylko pobudzamy ryby do brania, ale też odstraszamy je od wędrówki w górę rzeki.

Krzysztof Latusek
Bogusław Klaczak
Tychy

Dawniej świnki, klenie i brzany powszechnie nęcono suszonym chlebem. Wkładano go do siatki i z kamieniem na lince wrzucano w górze łowiska. Kiedy chleb rozmiękł, wystarczyło siatkę parę razy szarpnąć, a spływające drobiny nęciły ryby przez wiele godzin. Nieraz stadka brzan podchodziły do samej siatki i wybierały z niej chleb przez oczka. Sposób ten zaniknął, gdy popularne stało się wabienie ryb kulami zanętowymi.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments