czwartek, 28 marca, 2024

KORYTNICA

Korytnica jest rzeką niewielką, płytką i niespotykanie czystą. Płynie mocno wciętą, wąską doliną, przemierzając Równinę Drawską z północy na południowy zachód. W środkowym biegu przepływa przez dwa jeziora: Studnickie (zbiornik retencyjny, 16 ha, maks. głęb. 2,7 m) oraz Nową Korytnicę (105 ha, maks. głęb. 4,7 m). Wpada do Drawy powyżej Drawieńskiego Parku Narodowego. To jeden z najdzikszych i najmniej zaludnionych rejonów naszego kraju. Pofałdowany pagórkami, nieomal całkowicie porośnięty sosnowym borem, z niewielką ilością słabych gruntów ornych (piasek i glina), które znajdują się wokół kilku zaledwie wsi rozrzuconych niby-wyspy wśród lasów.

W Korytnicy królują płocie, które już pod koniec zimy ściągają tutaj z Drawy i wspomnianych jezior. W dobrze natlenionej, szybko ogrzewającej się rzece znajdują doskonałe warunki do odbycia tarła na piaszczystym dnie oraz w resztkach zeszłorocznych roślin. Ale zanim to nastąpi, intensywnie żerują, wyjadając drobne ochotki, chruściki, pijawki, a także nitkowate glony. Najlepiej biorą w dni ciepłe, ale pochmurne. Wychodzą wtedy gromadnie na żer. W płytkiej i krystalicznej wodzie widać niczym w akwarium, jak płyną wachlarzem od jednego brzegu do drugiego, myszkując przy dnie lub podrywając się do każdej niesionej nurtem drobiny pożywienia. Nie są w ogóle płochliwe. Można je łowić w zasadzie wszędzie i to bez nęcenia. W czasie częstych wiosną załamań pogody zapadają we wszelkie zastoiska, spowolnienia nurtu i głębsze rynny.

Są mniej skore do brania, dlatego zdecydowanie lepsze wyniki mają wtedy wędkarze, którzy łowią aktywnie, czyli chodzą brzegiem rzeki, zapuszczając w interesujące miejsca wędkę i garstkę zanęty. Nad Korytnicę trafić dość trudno, bo w plątaninie leśnych duktów można się pogubić. Najlepszy jest dojazd od drogi Tuczno – Mirosławiec przez Rzeczycę i Jeziorki. Po minięciu Płocicznej radzę nie wjeżdżać do Kępy Krajeńskiej, lecz jechać drogą wiodącą wzdłuż nasypu kolejowego do Nowej Studnicy. Niestety asfalt szybko się kończy i około pięciu kilometrów trzeba pokonać traktem co prawda utwardzonym, ale dziurawym. We wsi należy skręcić w prawo w wąską dróżkę pomiędzy domem sołtysa a letnią szkołą języków obcych Uniwersytetu Poznańskiego. Na końcu dróżki, przy moście kolejowym, jest polana. Kiedyś można się tu było dostać pociągiem, który kursował na trasie Piła – Stargard Szczeciński. Wiosną pociąg zawsze przystawał na moście i wysypywało się z niego wielu wędkarzy. Kilka lat temu linia ta została zlikwidowana.

Najlepsze łowiska płociowe rozciągają się w dół szeroko rozlanej rzeki, która płynie tu pośród trzcinowisk. Dobrych stanowisk jest mnóstwo. Po resztkach drewnianego mostku można przejść na drugą stronę. Do rzeki trzeba dochodzić bardzo uważnie. Teren jest podmokły i można się zapaść w bagno. Nieodzowne są kalosze, jeszcze lepiej założyć wodery. Na rozlewiskach głębokość rzeki nie przekracza metra, więc najwygodniej łowić lekką odległościówką. Łatwo przerzucimy nią przybrzeżne zielsko i swobodnie poprowadzimy zestaw długim torem. Niekiedy jednak ryby stoją daleko od brzegu, a wtedy tyczką trudno je sięgnąć. Najlepiej sprawdza się kilkugramowa bombka obciążona niewielką łezką zaciśniętą w połowie głębokości i kilkoma małymi śrucinami umieszczonymi nad przyponem o długości około 20 cm.

Bardzo interesujące jest też łowisko przy ujściu rzeki do jeziora Nowa Korytnica. Kilka lat temu znajdował się tutaj parking dla wędkarzy, do którego od Kępy Krajeńskiej prowadziła żużlowa droga. Dziś po parkingu nie ma nawet śladu, przejazd samochodem leśną drogą jest zabroniony (leśnicy nieubłaganie karzą mandatami), więc docierają tam jedynie miejscowi wędkarze na rowerach. Tu również są porośnięte trzcinami rozlewiska. Samochodem natomiast bez przeszkód dojedziemy do miejsca, w którym rzeka z jeziora wypływa. Na górce przy drodze urządzono wygodny parking z wiatami. Korytnica jest tu nieco głębsza, ale węższa i trzyma się koryta narzuconego jej niegdyś przez meliorantów. Gdzieniegdzie trafi się dołek lub zwalone drzewo. Można łowić tyczką o długości 6 – 8 metrów z pełnym zestawem o wyporności od 2 do 4 gramów. Spławik warto lekko przegruntować, żeby podczas przytrzymywania przynęta nie odskakiwała zbytnio od dna. Ci wędkarze, którzy lubią przysiąść przy przybrzeżnym dołku, mogą użyć krótszych wędek.

Miejscowi wędkarze powszechnie łowią płocie na parzoną pszenicę lub pęczak. Bardzo dobrą przynętą jest także kukurydza z puszki, a jeszcze lepiej gotowana, bo jest twardsza i biorą na nią wyłącznie wyrośnięte sztuki. Kto na haczyk założy białe robaki, nie opędzi się od uklei, których tu niezliczona ilość. Czerwonych robaków natomiast czepiają się jazgarze i drobne okonie. Jak wspomniałem, w okresach masowej wędrówki płoci w górę rzeki, nęcenie jest w zasadzie zbyteczne. Garstką zanęty, wrzuconą do wody od czasu do czasu, skutecznie przytrzymamy ryby na długie godziny. Inaczej jest, kiedy płoci należy szukać. Wtedy trzeba sypać obficiej, ale zawsze grubą zanętą. Stosując drobno zmielone mieszanki, niechybnie zwabimy drobnicę.

Na początku maja, kiedy woda osiągnie 10 stopni C, płocie przystępują do tarła. Setki, a może nawet tysiące ryb kotłują się przy brzegu pośród zeszłorocznych roślin, trzepoczą na powierzchni, niektóre wyskakują nad wodę. Biorą już tylko wczesnymi rankami przed przystąpieniem do godów. Po kilku dniach już ich w rzece nie ma. Pojawiają się natomiast wzdręgi, nawet kilogramowe. Buszują najczęściej w trzcinach, i tam też należy je łowić. Najlepiej na spławik spod powierzchni wody, zakładając na haczyk białego robaczka.

Wiesław Branowski

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments