Trzy kilometry za wsią Porzecze asfaltowa droga kończy się w Odrze. To tak zwana droga strategiczna. Na jej przedłużeniu jest bród, którym może się przeprawiać ciężki sprzęt wojskowy. Jest tu też jedyne w promieniu wielu, wielu kilometrów miejsce do wygodnego wodowania łodzi.
Kiedy byłem tam ponad rok temu, kilkaset metrów przed slipem był znak drogowy zakazujący wjazdu, uzupełniała go drogowa szykana. Mniej więcej w tym samym czasie penetrowałem łowiska Odry Zachodniej. Tam na jedynym slipie, który znajduje się na zachodnim brzegu Międzyodrza, również był zakaz wodowania. I znowu w promieniu wielu kilometrów nie było innego miejsca, gdzie by można łódź spuścić na wodę. Zwróciłem się z prośbą do profesora Wojciecha Radeckiego, by te poczynania ocenił od strony prawnej.
“Moim zdaniem istnieją pełne podstawy ku temu – napisał profesor Radecki w artykule “Wodowanie łódki” w tegorocznym majowym numerze “WP” – aby tego, kto taką przeszkodę postawił, pociągnąć do odpowiedzialności za wykroczenie z art. 193 pkt 2 Prawa wodnego, niezależnie od tego, kiedy ta mechaniczna przeszkoda (chodzi o szykany – przyp. red.) została postawiona. W tej sytuacji wykroczenie ma charakter trwały i nie przedawnia się aż do czasu usunięcia bezprawnie postawionej zapory”.
Artykuł profesora Radeckiego wysłałem do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, bo tutaj każde wygodne miejsce do zwodowania łodzi z przyczepy samochodowej też jest zastawione szlabanami. Odpowiedź otrzymałem niemal natychmiast. Prokuratura poinformowała, że całkowicie zgadza się z wykładnią prof. Radeckiego i kieruje sprawę do Komendy Wojewódzkiej Policji, by tam wyjaśnili, kto te szlabany stawia. Jeszcze czekamy na wyjaśnienie, ale swoją drogą jest to co najmniej dziwne, żeby takimi sprawami zajmowała się redakcja, a nie rybacki użytkownik wody, którym jest wrocławski okręg PZW. Sprawa przecież nie zaczęła się dzisiaj, a na dodatek od wrocławskich wędkarzy Związek pobiera specjalną opłatę za wędkowanie z łodzi. Krótko mówiąc: “Martwcie się sami, ale wcześniej zapłaćcie składki na nasze utrzymanie”.
W Porzeczu zakazu ruchu już nie ma, a szykana jest tak ustawiona, że ją bardzo dobrze widać, więc nie ma obawy, że ktoś jazdę samochodem zakończy na dnie Odry. W sąsiedztwie pozostawiono dużo miejsca na wygodne slipowanie. Ale nie tylko z tego powodu warto się tu wybrać na rybki z łódki. Niecałe dwa kilometry na południe od slipu w Porzeczu do Odry uchodzi Myśla, która oddziela wody okręgu PZW Gorzów Wielkopolski od wód Spółdzielni Rybackiej “Regalica”. Jakieś sześć kilometrów z biegiem rzeki od ujścia Myśli aż do wypływu dużego odrzańskiego starorzecza Odra jest łowiskiem bardzo ciekawym i rybnym.
Poniżej mostu kolejowego (miejsce to opisywaliśmy w “WP” nr 9/2009) też wodowaliśmy łodzie na drodze strategicznej na wysokości wsi Stara Radnica. Koło Porzecza Odra jest inna. Chociaż niemal tak samo szeroka jak przy Radnicy, ma inne główki, co innego się też przy nich dzieje. Główki koło Radnicy mają płytkie napływy z bardzo bystrym nurtem, a tuż za nimi są doły, a nie rynny. Wygląda to, jakby ogromne bomby w tym miejscu wybuchły. Przy Porzeczu główki są, można powiedzieć, normalne. Mają głębokie napływy z wirującymi przybrzeżnymi prądami, przelewy z długimi warkoczami, za przelewami tworzą się głębokie rynny. Jedne są równoległe do brzegu, inne od niego odbijają, zależnie jak uderza w nie główny nurt.
Dojeżdżając asfaltową drogą do slipu, przejedziemy przez mostek. Nawet kiedy poziom wody jest niski, przepływa tam woda. To jedno z tutejszych starorzeczy. Dalej, przy slipie, kolejne. Trzecie, największe, kilka kilometrów dalej. Kiedy woda jest wysoka, wszystkie łączą się ze sobą, a przede wszystkim z Odrą, która obficie je zarybia. Jesienią te starorzecza są płytkie, ale aż pachną rybami, a znaleźć w nich kilkumetrowe doły to żaden problem. Poza wędkarzem tutejszym rybom nikt nie jest w stanie dać rady. Ani siecią, ani prądem. Więc znawcy łowienia drapieżników metodami powierzchniowymi mają tu pole do popisu. Jest również w tych starorzeczach wiele białorybu, ale z brzegu dostęp do łowisk jest ograniczony.
Po dwóch kilometrach z prądem rzeki wpłyniemy na największe ze starorzeczy. Brzeg od strony lądu jest twardy i można z niego wygodnie wędkować, ale od strony Odry to bagna i trzciny. Bez łódki ani rusz. To starorzecze ma bardzo ciekawą konfigurację dna, wyrzeźbiła je woda przedostająca się z Odry, trafiając raz na twarde, a w innym miejscu na miękkie jego partie. Dwumetrowe podwodne wzniesienie sąsiaduje z czterometrowymi dołami, a znajdujące się tuż obok rozległe płycizny pokryte są grążelami i moczarką. Wśród miejscowych łowisko znane jest z okoni i linów, ale wędkarze zjawiają się tam tylko wówczas, kiedy rozejdzie się fama, że biorą.
Wiesław Dębicki