piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaBiologiaZ WIZYTĄ U SZCZUPAKÓW

Z WIZYTĄ U SZCZUPAKÓW

Podwodne obserwacje Lecha Skwary potwierdzają sezonowe wędrówkach szczupaków.
Latem siedzą głęboko, by jesienią polować na płyciznach. Na pomorskich jeziorach z 8-metrowej głębi przenoszą się na dwumetrowe wypłycenia. Wtedy są najmniej ostrożne i łatwo je podejść.

  • Ileż to razy, szukając odpowiedniego stanowiska na nieznanym akwenie albo zrywając zestaw na zatopionym pniu, marzymy o tym, żeby nasz wzrok przebijał powierzchnię wody. Ja żałuję w takich chwilach, że nie mam ze sobą sprzętu do nurkowania. Rzeka lub jezioro z perspektywy płetwonurka to całkiem inny świat. Obserwując go można zupełnie zapomnieć o wędkarstwie.

Lech Skwara ogląda podwodny świat od 30 lat. Nurkował we wszystkich morzach obmywających Europę. Widział kolorowe gąbki i koralowce, filmował rozgwiazdy, skorpeny i ośmiornice, spotykał kongery, mureny i wielkie strzępiele. Ale na równi z egzotyką ceni przygody na rodzimym śródlądziu. To tutaj przeżył spotkanie z 30-kilowym karpiem, z ręki karmił racicznicami okonie. Czasem pod jednym zatopionym drzewem obserwuje więcej dużych drapieżników niż przeciętny wędkarz łowi ich w całej swojej karierze.

  • Ryby poszczególnych gatunków różnie reagują na podpływającego płetwonurka. Bardzo trudno podejść karpia i amura, za to brzany wcale się nie boją. W rzece lipienie płoszy każdy gwałtowniejszy ruch, pstrągi też tchórzą, ale nie tak bardzo. Drapieżniki są z reguły mniej ostrożne, ale okonie i węgorze na widok człowieka pod wodą często wpadają w panikę. Na szczupakach, zwłaszcza tych większych, obecność płetwonurka nie robi żadnego wrażenia. Kiedyś w Bytowie, kręcąc film, musiałem zębatego dwukilowca szturchać kamerą, żeby się kawałek ruszył. Koledzy, którzy tę scenę widzieli, wołali: „Lechu, dawaj go, usmażymy aktora!”.

Na jeziorze Pile przed wojną Niemcy wysadzili połowę wyspy. Ogromna płyta ziemi zsunęła się do wody i na dno opadł spory fragment lasu. Drzewa nadal tam stoją, a ryb mrowie. Pan Lech bardzo lubi ten wodny zakątek. Tu oglądał niezapomniane spektakle przyrody: wielotysięczną ławicę wypoczywających okoni tworzących nad dnem dwumetrowej grubości kobierzec, albo 20-kilowego szczupaka, który dawał się oglądać na tle nieba jak rasowa modelka. Niestety, wyłowił go pewien łodzianin.

  • Największy szczupak, jakiego widziałem, miał 23 – 25 kilogramów. Stał w półtorametrowej wodzie jeziora Drawsko. Ale ciekawsze od okazów są zwyczaje ryb. Najłatwiej je podglądać, kiedy mają w pobliżu kryjówkę. Są wtedy wyjątkowo spokojne – mówi pan Lech. – Małe szczupaki widuję najczęściej w sąsiedztwie trzcin, duże – nad podwodnymi łąkami. Są przy tym bardzo przyzwyczajone do swych stanowisk, czasem wbrew instynktowi samozachowawczemu. Pamiętam, jak źle strzelony pod wodą szczupak uciekł koledze razem z grotem.

Trudno uwierzyć, ale następnego dnia stał dokładnie w tym samym miejscu. Polował na płocie, mając za nic wystające mu z ogona żelastwo. Widziałem też szczupaki polujące w stadzie. Nigdzie o tym nie czytałem, ale obserwowałem to dwukrotnie. W jeziorze Pile dużą ławicę drobnych okoni, płoci i uklei atakowały od dołu garbusy. Z boku stada drobnicy pilnowały dwukilowe szczupaki. Stały na czterech metrach, półkolem, jak wilcza wataha. Wyłapywały ryby próbujące uniknąć ataków okoni. To samo widziałem w nadarzyckim zalewie na Piławie, tyle że tam szczupaki były mniejsze, miały po 40 centymetrów.

Choć Lech Skwara potwierdza nasze odczucia, że ryb jest coraz mniej, to niektóre obserwacje tego doświadczonego płetwonurka są zadziwiające. Widział niedawno w jednym miejscu sześć bliźniaczych sandaczy ważących po 7 – 8 kilogramów. W rzekach pomorskich często spotyka duże ławice półmetrowych lipieni i kilkukilogramowe pstrągi potokowe. Sporo jest jeszcze wielkich szczupaków, zwłaszcza tam, gdzie mało kto się ich spodziewa, na przykład w wodach pstrągowych i głębokich jeziorach sielawowych.

  • Trafiłem kiedyś w jednym z kaszubskich jezior na zatopione spore drzewo. Wokół mrowił się narybek i drobnica. Było to siedlisko wielu szczupaków. Dostrzegłem wśród nich dwa duże, ważyły na pewno więcej niż 7 kg, kilkanaście średniaków (od 2 do 5 kg) i kilkanaście takich, co dochodziły do kilograma. Towarzyszyło im też tyle kilowych garbusów. Drapieżniki stały nieruchomo przy dnie pokrytym omszałymi muszlami małż. Żaden nie ruszył w kierunku rybek, które baraszkowały w oświetlonej wodzie. Sielanka. Taki teatr natury można obserwować godzinami, aż się nie chce wypływać…

Jacek Gawroński

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments