Ze wszystkich ryb łososiowatych potrzeba posiadania kryjówki najsilniejsza jest u pstrągów potokowych. Nic więc dziwnego, że ich liczebność zależy od tego, czy w potoku znajdują dla siebie odpowiednie schronienia.
Na temat wpływu kryjówek na populację pstrągów przeprowadzono wiele badań. Między innymi porównywano ilość ryb żyjących w potokach naturalnych i regulowanych. W naturalnych pstrągów było o wiele więcej. Na próbę w rzekach uregulowanych tworzono sztuczne kryjówki. W ślad za tym pstrągów przybywało, ale nigdy nie było ich tyle co przed regulacją. Przy okazji zaobserwowano, że dzięki kryjówkom pstrągi szybciej rosły. To wydaje się dziwne, bo przecież pokarmu nie przybyło, ryb zaś było nie tylko więcej, ale w dodatku były one większe.
Pstrągi korzystają z najprzeróżniejszych kryjówek, które oferuje im rzeka. Chętnie stoją pod podciętymi brzegami, za większymi głazami, zatopionymi gałęziami lub korzeniami drzew, w głębszych dołkach. Na schronienia wykorzystują także twory człowieka: progi, murki oporowe, a nawet wyrzucone do rzeki śmieci, np. wanny, rowery lub opony.
Są dwa rodzaje miejsc, w których się pstrągi chronią. Pierwsze to takie, które oprócz bezpieczeństwa zapewniają im także pokarm. Ryby żerują w nich stosując przede wszystkim zasadę „siedź i czekaj”. Siedzą więc i czekają na pokarm przynoszony im przez nurt. W tych miejscach prąd wody jest słaby i pstrąg zużywa mało energii. Jest to okoliczność bardzo ważna dla wzrostu i kondycji ryby. Dowodzi tego pewien znamienny fakt. Otóż latem, gdy przemiana materii jest najszybsza, pstrągi całą energię zdobytą z pokarmu muszą przeznaczyć na podtrzymanie funkcji życiowych. Wówczas w ogóle nie przyrastają, a mogą nawet tracić wagę.
Obserwując pstrągi w warunkach naturalnych amerykański badacz Robert Bachman stwierdził, że te z nich, które mają kryjówki nie najlepiej przystosowane do zdobywania pokarmu, siedzą w nich prawie pół doby. Resztę czasu spędzają w innych kryjówkach – to jest właśnie ten drugi ich rodzaj – które pełnią rolę bezpiecznego azylu. Jeden pstrąg może mieć kilka takich schronień, a w każdym z nich czuje się w różnym stopniu bezpieczny. Czasem je zmienia, zwłaszcza w obliczu zagrożenia. Kryjówki te są zacienione i raczej głębsze niż te, które służą do żerowania, nie jest to jednak regułą.
Liczba kryjówek, zwłaszcza tych, które są przydatne do żerowania, jest w potoku ograniczona. Ryby muszą więc o nie walczyć. W konsekwencji najbardziej agresywne pstrągi potokowe zajmują najlepsze stanowiska. Są przy tym tak bardzo bojowe, że przepędzają nie tylko swoich pobratymców, ale także inne ryby, na przykład pstrągi tęczowe i źródlane, spychając je na gorsze stanowiska. Wywalczone terytorium nie ma ściśle wyznaczonych granic, ale musi tam być przynajmniej jedno miejsce do żerowania (lepiej, jeżeli jest ich kilka). Wielkość własnego terytorium może być różna. Jest ono większe tam, gdzie pokarmu mało.
Ponieważ zdobycie odpowiedniego stanowiska prawie zawsze okupione jest gwałtowną walką, pstrągi pozostają im wierne przez długi czas. W tym samym miejscu można znaleźć te same ryby nie tylko dzień po dniu, ale nawet rok po roku. Jesienią dojrzałe pstrągi płyną w górę rzeki na tarło, ale gdy tylko gody się zakończą, wracają do poprzednich siedlisk lub przeczekują w dopływach do pierwszego wiosennego przyboru.
Adres zmienia najczęściej pstrągowa młodzież. Jest jej więcej niż osobników dorosłych, w tej grupie wiekowej większa jest też śmiertelność. Przetasowania są więc duże, ale odbywają się w płytszych rewirach rzeki, gdzie dużych pstrągów się nie spotyka.
(Wbo)
DOBRA RADA
W kwietniu największe pstrągi spotykam w płytkich, mulistych zakolach, gdzie najprędzej spodziewałbym się szczupaka. Błystki lub woblery atakuje jednak pstrągowa młodzież. Duże kropkowańce nie chcą się podnosić do agresywnych przynęt, im warto podać coś innego.
Od kilku lat na przedwiośniu łowię pstrągi prawie wyłącznie na rippery. Najskuteczniejsze są 5-centymetrowe, białe z czarną górą. Wielokrotnie próbowałem jaskrawych kolorów, ale bez efektów. No, może poza seledynowymi, które niekiedy mi się sprawdziły w pochmurne dni. Gumki zbroję w 3 – 3,5-gramowe główki.
Najlepszymi łowiskami są płytkie zatoczki porośnięte strzałką wodną. Zarówno na łąkowych, jak i na leśnych odcinkach, pod warunkiem, że nie są zacienione. Rippera prowadzę zgodnie z prądem rzeki, przeciągając wzdłuż wejścia do zatoki. Przynęty do niej nie wprowadzam, bo płoszy pstrągi, które stoją na granicy nurtu i spokojnej wody.
Po dużych opadach idę na łąki. Łowię w głębszych odcinkach z wolnym prądem. Zakładam wtedy nieco większego rippera, bo o długości 7 cm. Obciążenia jednak nie zwiększam. W zmąconej wodzie najłowniejsze są również przynęty białe oraz żółte. W wyjątkowo brudnej rzece (po gwałtownych roztopach) skuteczne okazują się rippery w czerwonym lub brunatnym kolorze, ale mocno nasączone rybim zapachem.
Po zarzuceniu przynęty pod przeciwległy brzeg prawie nie kręcę kołowrotkiem. Prowadzi ją nurt, ja tylko zwijam nadmiar żyłki. Uderzenia następują najczęściej w chwili, kiedy przynęta zbliża się do mojego brzegu i zaczynam ją ściągać do siebie.