środa, 24 kwietnia, 2024

CYKADA

O cykadach dowiedziałem się z “WP”. Z krótkiego opisu tej przynęty najbardziej wryło mi się w pamięć jedno zdanie.
Autor napisał, że jest to przynęta tak skuteczna, że w niektórych stanach USA zakazano jej stosowania.
Lepszej reklamy cykadzie nie było trzeba. Kupiłem ją bez wahania. Kiedy jednak w domu obejrzałem ją dokładnie, nie bardzo mi się spodobała. Była bardzo ciężka i przypuszczałem, że będzie słabo pracować.

Pierwsze próby na jeziorze Zbęchy potwierdziły moje obawy. Drgania cykady czułem na wędce tylko wtedy, gdy prowadziłem ją bardzo szybko. Ściągana wolno przecinała wodę jak toporek. Próbowałem ją odchudzić i mocno spiłowałem jej obciążenie, ale to nic nie dało i ryby nadal ją omijały. Dziś wiem, że ta moja cykada była wzorowana na bardzo łownym modelu amerykańskiej firmy Cotton Cordell, jednak DAM-owska kopia nie była tak udana jak oryginał.

Po tak przykrych doświadczeniach zapomniałem o cykadach na długo. Sprawa powróciła cztery lata temu, kiedy przeczytałem w gazecie, że wędkarz ze Zduńskiej Woli łowi na cykadę okonie ze środka rzeki. Nie miałem ochoty na kolejne eksperymenty z wyrobami sklepowymi, więc skopiowałem modele pokazane w gazecie. Na ryby wybrałem się z nimi wczesną wiosną, jak tylko z rozlewisk przy Warcie zeszły lody. O tej porze roku można tam było łowić okonie. Wyniki przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Na cykady okonie brały rewelacyjnie, żadna inna przynęta się do nich nie umywała. Pierwsze pobicia następowały już przy opadzie, gdy tylko cykada wpadła do wody, a jeśli już doszła do dna, to okoń uderzał przy pierwszym poderwaniu. Tego dnia bez trudu złowiłem kilkadziesiąt ładnych okoni ważących do 0,5 kg. Jak na bardzo wczesną wiosnę był to bardzo dobry wynik. Po powrocie do domu zacząłem wertować literaturę wędkarską w poszukiwaniu wzorów cykad i na poważnie wziąłem się do ich produkcji.

Cykada wykonuje w wodzie intensywne, drgające ruchy. Jej agresywna praca tak mocno drażni linię boczną ryb, że kolor – tak ważny, gdy się łowi na przynęty miękkie – często schodzi na drugi plan. Cykada ma wiele zalet. Skupione z przodu obciążenie i mały opór, jaki stawia w czasie lotu, pozwala na oddawanie dalekich rzutów. Cykady są ciężkie i szybko toną. Nawet małe egzemplarze można prowadzić głęboko. Dobrze trzymają się dna, więc świetnie sprawdza się nimi jego ukształtowanie. Na cykadę łowi się szybko i w krótkim czasie można sprawdzić duży fragment wody. Dlatego jest to idealna przynęta do szukania ryb, zwłaszcza okoni.

Kształt cykady przypomina motyla ze złożonymi skrzydłami. Jej korpus powinien być wykonany z blachy o grubości 0,5 – 0,8 mm. Dobrym materiałem są mosiężne skuwki ze starych bambusowych wędzisk. Jednak kształt cykady nie jest najważniejszy i nie ma on istotnego wpływu na jej pracę. Ważniejsze jest, by obciążenie było zamocowane pod odpowiednim kątem. Ma ono kształt wydłużonej kropli lub łezki, zwężającej się ku tyłowi. Do odlewania ciężarków zrobiłem formy z tekstolitu.

Umieściłem w nich przekładkę, która powoduje, że ciężarek jest prawie do końca rozcięty. Ułatwia to mocowanie obciążenia na skrzydełku. Nie trzeba nacinać go piłką, wystarczy zacisnąć na blaszce i zlutować w miejscu łączenia. Na końcu formuję pilnikiem czubek ciężarka. Więcej pracy jest z obciążeniem do cykad Cotton Cordell, które w całości muszę wykonywać ręcznie. Ołów zaciskam na skrzydełku w imadle i rozklepuję go młotkiem. Mimo że są pracochłonne, robię te cykady bardzo chętnie, bo są wyjątkowo łowne. Mają szybką, zamaszystą pracę i ciekawie pracują w opadzie. Wygląda to jakby nagle stawały dęba. Cykady o niepowtarzalnej pracy można zrobić wykorzystując skrzydełka z błystek obrotowych. Ich wygięty kształt daje później nietypowy, nieregularny ruch.

W korpusie cykady jest kilka dziurek do zapinania agrafki. Zaczepienie za tylny otwór powoduje, że przynęta drga z mniejszą częstotliwością, ale amplituda drgań jest większa. Pogarsza się jej praca w opadzie, za to przy podnoszeniu z dna jest bardziej agresywna. Zaczepienie za przedni otwór sprawia, że jej drgania są szybsze, ale mają mniejszą amplitudę (wychylenie), lepiej pracuje w opadzie, a podczas ściągania daje się prowadzić na większej głębokości. Najlepszą akcję przynęty powinno się ustalać eksperymentalnie na łowisku, zahaczając agrafkę za każdy z otworków.

Z powodu niewielkich rozmiarów cykady jej dwie kotwiczki też muszą być małe. To właśnie jest najczęstszym powodem spinania się ryb. Większe kotwiczki w czasie rzutu haczą o siebie i plączą się z żyłką. Najprostsze wyjście to założyć z przodu kotwiczkę większą o numer lub dwa. Zresztą z tylnej kotwiczki można w ogóle zrezygnować. Okonie atakują przynętę od przodu i 90% ryb zacina się na przedniej kotwicy. A jeśli już okoń wisi na tylnej, to najczęściej jest zacięty z zewnątrz pyska. Z jedną kotwiczką cykada rzadziej się plącze i agresywniej pracuje. Dużo znaczy też technika rzutu. W końcowej fazie lot przynęty musi zostać wyhamowany. Jeśli wpadnie ona do wody na wyprostowanej i napiętej żyłce, ryzyko splątania jest nieznaczne.

Cykady nie powinno się wiązać bezpośrednio na żyłce. Jest to połączenie zbyt sztywne i zaburza ono pracę małych przynęt. Poza tym ostre krawędzie otworu mogą żyłkę przeciąć. Dlatego powinno się używać małych agrafek o okrągłym kształcie zapinki, najlepiej bez krętlika, gdyż w czasie opadania przynęty często plącze się on z tylną kotwiczką. Cykady robię przede wszystkim z myślą o okoniach. Dlatego staram się, żeby znalazł się na nich jakiś czerwony akcent, za którym te ryby przepadają. Może to być oko, czubek lub spód obciążenia. Dobrze jest pokryć cykadę brokatem. Trzeba ją zamoczyć w szybko schnącym lakierze, obtrząsnąć i obsypać brokatem, później jeszcze raz pomalować, żeby podczas łowienia brokat nie schodził.

Cykadami łowi się ryby przebywające przy dnie. Można ich też używać pod powierzchnią wody, ale w tej strefie skuteczniejsze są lżejsze przynęty, które można wolniej prowadzić. Łowna cykada musi pracować przy opadaniu. Jeśli tonie jak toporek, to lepiej z niej zrezygnować. Pracę przynęty najlepiej widać w płytkiej wodzie. Dobra cykada powinna opadać prosto i w tym czasie drgać. Na egzemplarze mające tendencję do uciekania w bok jest mniej brań. Pamiętajmy, że z lichą przynętą liche będą też wyniki.
Kiedy już sporo nałowiłem na małe cykady, to pomyślałem, że na większe modele będę miał duże ryby. Niestety, miałem tylko silne uderzenia, z rybami było gorzej. Dziś wiem, że im cykada mniejsza, tym lepsza. Na duże cykady są brania, ale ryby łowi się na małe. Okonie, które najczęściej na cykadę biorą, mają małe pyski i trudno im połknąć dużą przynętę. Za to małych cykad często trzeba kleszczami szukać w ich gardłach, tak głęboko je połykają.

Na cykadę łowi się przede wszystkim z opadu. I w jeziorze, i w rzece prowadzenie skokami przynosi najlepsze efekty. Równomierne ściąganie jest dużo mniej skuteczne. Okonie uderzają także przy podrywaniu cykady z dna, ale zwykle tylko w dniach, kiedy ostro biorą. W czasie opadu żyłka musi być napięta, gdyż tylko wtedy poczujemy branie. Pociągnięcia powinny być tak długie, żeby przynęta zaczęła drgać, a jej wibracje były wyczuwane na szczytówce wędki.

Cykada jest stworzona do łowienia okoni w jeziorze. Brania na nią są kapitalne i nie można jej porównać do innych przynęt. Przy podciągnięciach czuje się puknięcia i podskubywania, a przy opadzie ataki są tak silne jak uderzenia sandaczy. Na cykady jest mało pustych zacięć, kiedy okoń uderzy, to już siedzi. Myślałem, że będzie dobra również na sandacze, ale nic porządnego na nią nie złowiłem. Na moim jeziorowym łowisku sandacze trzymają się w kamieniach.

Gumy dawało się tam przeprowadzić, ale cykady rwałem jedną po drugiej. Szkoda mi się zrobiło własnej pracy i spiningowałem nimi z dala od kamieni, a tam były tylko okonie. W rzece cykada okazała się dobrą przynętą także na klenie. Łowiłem je na płytkiej, może metrowej wodzie z kamienistym dnem za przelewami. Ich obecność zdradzały kółka na powierzchni wody. Musiałem podnosić cykadę do góry, aż wyskakiwała z wody, bo klenie brały tylko spod powierzchni. Brania były bardzo dziwne. Czułem skubnięcia i przytrzymanie, żadnego zdecydowanego uderzenia i nagle nie wiadomo dlaczego, na końcu żyłki zaczynała się szarpać ryba.

W rzece najczęściej rzucam cykady lekko pod prąd, a sprowadzam je skokami przy dnie pod główkę albo burtę. W silnym nurcie nie można wykonywać długich skoków, gdyż cykadę prąd rzeki szybko znosi. Na opaskach najlepsze są rzuty równoległe do brzegu i ściąganie przynęty pod prąd. Jeżeli przy dnie są zaczepy, to również łowię z opadu, ale tak, żeby cykada nie dochodziła do dna. Dużo brań jest wtedy, kiedy przynęta wchodzi z nurtu na spokojną wodę lub zaczyna schodzić w dół z muldy między główkami.
Przynętą podobną do cykady jest invader (czyt. inwejder).

Jest on jednak większy i ma dłuższy korpus. W wodzie stawia duży opór i charakteryzuje go bardzo silna i agresywna praca. Umieszczone pod większym kątem obciążenie powoduje, że przy opadaniu pikuje w dno i słabo drga. Jest o tyle lepszy od cykady, że każdy model pracuje. Ale na tym jego przewaga się kończy. Jeśli chodzi o łowność, jest od cykady znacznie gorszy.

Andrzej Kloziński
Krobia

PODPISY
Oryginalne amerykańskie przynęty: cykada i invader. One są wzorami, na bazie których nasi wędkarze wykonują własne modele. Wykonując takie wibrujące przynęty trzeba wywiercić kilka otworów do mocowania żyłki. Ostatecznie okaże się, że tylko jeden da przynęcie taką pracę,
że będzie łowna.
UWAGA! Wibrujących przynęt nie można wiązać bezpośrednio do żyłki, lecz za pośrednictwem agrafki.

Wibrujące przynęty można prowadzić na kilka sposobów (linie zygzakowate oznaczają pracę przynęty, a faliste jej opad po zaprzestaniu ściągania).
Pierwszy to jednostajne ściąganie ze zmianą tempa. Drugi polega na ściąganiu kołowrotkiem z uniesioną do góry szczytówką wędziska. Trzeci sposób to podnoszenie przynęty z dna podciągnięciem wędziska. Ten sposób jest najtrudniejszy, ale zarazem bardzo skuteczny. Trudność polega na tym, że podnosząc przynętę z dna podnosimy szczytówkę w górę i mamy mało rezerwy na prawidłowe zacięcie.

KOŁNIERZE I HACZYKI

Nazewnictwo kształtów kołnierzy i haczyków wzięliśmy z amerykańskiego katalogu firmy DO-IT Molds.
Firma ta jest producentem form do odlewania jigów amatorskimi metodami. Przez to jest bardzo popularna i określenia, jakie stosuje, stały się standardem nie tylko na tamtejszym rynku.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments