sobota, 15 marca, 2025
Strona głównaBez kategoriiLUTY – MIESIĄC NA PŁOCIE

LUTY – MIESIĄC NA PŁOCIE

Poza krótkim okresem dobrych brań, jaki przypada na tak zwany pierwszy lód, dopiero w lutym można znowu dobrze sobie połowić. Przeglądając notatki swoje i zasięgając języka u kolegów mogę stwierdzić, że od wielu lat jest tak samo. Luty jest dla nas dobrym miesiącem.

Arnold Hościłło, jeden z najlepszych wędkarzy podlodowych na Suwalszczyźnie, uważa, że w lutym płocie możemy łowić na każdym łowisku. Nie zgadza się tym samym z opiniami tych wędkarzy, którzy o niektórych łowiskach mówią, że nie ma w nich płoci lub są tylko bardzo małe. W lutym p. Arnold szuka płoci na 6, 7 metrach. Wybiera półki na końcach łagodnych stoków. Zestaw gruntuje nie na krawędź i nie na spad, tylko na miejsce, w którym spad się kończy i zaczyna równe dno. Twierdzi, że często można znaleźć tam niemałe stadko przyzwoitych płoci. I, że szybkie odciągnięcie zaciętej ryby nad dno nie wypłasza pozostałych, co pozwala złowić przyzwoitą ilość ryb.

Nie zawsze jednak płocie są w takim miejscu lub nie zawsze chcą gryźć. Godzina pustego siedzenia wystarczy, żeby się przenieść przed pasmo trzcin lub w same trzciny. Tam jednak nie można liczyć na duże płocie. Na kilkanaście średnich trafi się jedna lub dwie większe, ale po braniu potrafią wypłoszyć ryby z najbliższej okolicy i to na bardzo długo.

Często zdarza się na Suwalszczyźnie, że pokrywa lodowa na jeziorach utrzymuje się nieprzerwanie od początku listopada. W wodzie zaczyna więc brakować tlenu i wtedy dobre wyniki możemy mieć w miejscach, w których jest jakiś przepływ. Są to na przykład okolice cieków wpływających do jeziora. Płocie bardzo chętnie przebywają na pograniczu stojącej i płynącej wody. W takich miejscach p. Arnold używa zanęty, która się składa z wyprażonej bułki tartej i mielonych biszkoptów. Te składniki są nośnikami jockersa, czyli drobnej ochotki zanętowej. Zanętę uzupełnia, w zależności od siły prądu wody i głębokości łowiska glinką i klejem z płatków ryżowych. Z tego wszystkiego lepi kulki nie większe od orzecha włoskiego.

Wrzuca je do otworów powyżej przerębli, w których łowi. Wierci je biorąc pod uwagę siłę i kierunek prądu. Zanętę wrzuca dosyć często, gdyż – jak mówi – między bajki można włożyć stwierdzenie, że ryby można przekarmić. Rozpadające się kulki zanętowe służą do utrzymania ryb w łowisku.

Do łowienia płoci używa prostych, litewskich wędek z dość sztywną szczytówką i nieskomplikowanym systemem nawijania żyłki, zwanych u nas „jonasówkami” (od imienia wędkarza litewskiego Jonasa Jablonskisa, który je u nas wprowadził). Po zacięciu ryby całą pracę przejmują palce, które kontrolują hol, walkę i wyjęcie ryby z wody. Ważne jest, żeby jak najszybciej odciągnąć zaciętą płoć od pozostałych w łowisku.


W zestawie stosuje żyłki 0,08 – 0,10 mm, spławik w kształcie wydłużonej kropli o wyporności od 0,8 do 1,5 g. Zestaw obciąża jedną główną śruciną plus mały „pyłek”, który można przesuwać między przyponem a głównym ciężarkiem w zależności od aktywności żerujących ryb. Im słabsze brania, tym śruciny powinny być bliżej siebie. Na głębokości powyżej 7 – 8 metrów z powodzeniem sprawdza się mu zestaw z kołowrotkiem o stałej szpuli i ze spławikiem przelotowym typu Waggler dociążonym 3 – 4 głównymi śrucina oraz jedną mniejszą, i przyponem o długości 13 – 15 cm. Ważne jest, aby długość spławika była o 5 cm mniejsza od średnicy przerębla, żeby nie blokował się o krawędzie otworu.

Zestaw taki pozwala mu szybko spuszczać przynętę do dna i bezpiecznie holować zdobycz. Uzupełnieniem wszystkich zestawów są haczyki Gamakatsu nr 18 i 20 z nałożonymi świeżymi ochotkami.

Łowiąc w przeręblu spławikówką można prowokować ryby równie skutecznie, jak mormyszką. Najpierw ustalamy głębokość, na jakiej biorą ryby, a robimy to w taki sposób, że cały czas zwiększamy grunt aż do momentu, kiedy brania będą częste. Niestety i one kiedyś ustaną. Wcale jednak nie oznacza to, że ryb nie ma w łowisku. Żeby się o tym przekonać, podnosimy zestaw na kilkanaście centymetrów. Robimy to bardzo płynnie i wolno, w pewnym momencie zatrzymujemy. Po kilkunastu sekundach opuszczamy go powoli zatrzymując na długie momenty. Jeżeli przypon jest długi i nieobciążony śruciną, możemy zestaw opuścić szybciej i czekać na branie z opadu.

Nieco zapomniane przynęty na płocie

Kaszka. Płocie bardzo lubią konopie, które działają na nie jak narkotyk. Z ich udziałem można zrobić także doskonałe aromatyczne ciasto o kolorze brunatnym, który ryby zjadają bez obaw. Szklankę kaszki manny gotujemy w pół litrze wody z dodatkiem dwóch łyżek świeżo tłuczonych konopi i łyżeczki cukru. Po ostygnięciu ciasto dobrze wygniatamy w dłoni, dodając odrobinę oleju jadalnego, który nadaje ciastu elastyczność i spowalnia wysychanie.

Płatki. Wybieramy największe płatki owsiane (jęczmienne są co prawda dorodniejsze, jednak płocie jedzą je niechętnie). Na grubym sicie odsiewamy kruszyny, a pozostałą resztę wsypujemy do wrzącej, lekko słodzonej wody. Nie gotujemy! Po około pięciu minutach przelewamy na durszlak i chłodzimy pod lekkim strumieniem zimnej wody. Przygotowane w ten sposób płatki napęcznieją, staną się sypkie i nie będą się sklejały w bryły. Na haczyk z długim trzonkiem zakładamy 1-2 płatki.

Łubin. Ziarna tej strączkowej rośliny kupimy w sklepach nasienniczych lub ogrodniczych, ale należy zastrzec, że chodzi nam o łubin żółty (słodki), bo jest także gorzki, którego ryby nie ruszają. Jest to bardzo skuteczna przynęta i zanęta na głębokie łowiska jeziorowe. Ugotowane na twardo (po lekkim naciśnięciu powinny rozpaść się na dwie połówki), gwarantują spokój z braniami drobnicy, natomiast duże płocie, a także leszcze i liny będą się nimi zajadały. Na haczyk zakładamy po dwa ziarna całkiem miękkiego łubinu. Uzyskamy go wkładając na dobę lub dwie do zamrażalnika uprzednio ugotowane ziarna.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments