W ubiegłym sezonie, a właściwie tylko przez dwa miesiące, listopad i grudzień, będąc nad wodą tylko w dni wolne, złowiłem 163 szczupaki. Maj i początek czerwca były za zimne, a latem wolę nocami polować na duże leszcze, karpie i liny.
Moim największym wyczynem było złowienie jednego dnia trzech szczupaków o wadze 9,50, 3,70 i 1,0 kg. Na koncie mam grubo ponad tysiąc tych drapieżników, może już nawet dwa tysiące. Rekordowe sztuki miały około 15 kilogramów. Złowione ryby liczę i ważę od niedawna.
Gdzie, na co i czym
Wiosną szukam szczupaków na wypłyceniach, początkach stoków, górkach, pośród warkoczów rdestnicy, stawiając żywca w pół wody. Znakomitymi łowiskami są również leżące od niedawna w wodzie drzewa, których nie zdążyli jeszcze przeczesać inni wędkarze. Jak zauważę trące się ryby, czy to pod drzewami, przy trzcinach, czy w roślinności, zaraz tam jestem. W pobliżu zawsze trafiam na szczupaki. Jesienią łowię w tych samych miejscach, jednak wraz z ochładzaniem się wody schodzę coraz głębiej – cały czas pracując gruntem – a żywca sprowadzam od listopada do około pół metra od dna. Niżej nie ma sensu, gdyż czyhający drapieżnik obserwuje otoczenie nad sobą, więc przynęty postawionej na dnie może nie zauważyć.
Do łowienia na żywca potrzebny jest wiatr. Jeżeli powierzchnię wody marszczy choćby najmniejsza fala, rybka żyje długo i cały czas chodzi. W dni bezwietrzne lub mgliste jest nieruchliwa i szybko zdycha. Drapieżniki wtedy również nie chcą brać.
W taki czas przeważnie w ogóle rezygnuję z wędkowania, albo stosuję zestaw okoniowy: 4-gramowy spławik, mały żywczyk, przypon z żyłki lub plecionki 0,14 mm i haczyk nr 12. Ryzyko odgryzienia żyłki przez szczupaka nie jest zbyt duże. Branie wyczekuję do końca i zacinam dopiero, gdy drapieżnik zaczyna się oddalać ze zdobyczą. Zawsze w przeciwną stronę do kierunku jego ucieczki. W 90 procentach mały haczyk nie grzęźnie w przełyku, lecz wbija się w bok paszczy w tak zwanych nożyczkach.
Karaś w ostateczności
Moim ulubionym żywcem jest około 7-centymetrowy krąp. Żywotny, ruchliwy i szeroki, przez co widoczny z daleka. W rzekach i zbiornikach zaporowych też jest dobry. Na duże jeziorowe szczupaki w dzień zakładam wymiarowe płotki, a pod wieczór okonie, które o tej porze zdradzają największą aktywność. Najbardziej uniwersalnym żywcem są ukleje, skuteczne w każdej wodzie. I to zarówno małe, jak i duże, gdyż ich połknięcie nie sprawia trudności żadnemu drapieżnikowi.
Karasie natomiast są ostatecznością i cenię je tylko za wyjątkową żywotność.
Obserwacja konieczna
Zawsze wodę lustruję lornetką. Daje to możliwość zauważenia szczupaków żerujących przy powierzchni, a także ich ofiar, którymi wtedy są wyłącznie kilkucentymetrowe rybki. Przy takim zachowaniu się drapieżników sukces przynosi wyłącznie przynęta takich samych rozmiarów jak atakowany przez szczupaki drobiazg.
Zdarza się i odwrotnie. Kiedyś brały mi wyłącznie ledwo wymiarowe szczupaki, choć w pobliżu widziałem polujące duże sztuki. Zaryzykowałem i na kotwiczkę założyłem 40-centymetrowego “pistoleta” (szczupak – nazwa reg. przyp. wb) i po kilku minutach wyholowałem 4-kilowca. Tamtego dnia szczupakom wyraźnie chodziło o dużą zdobycz i chyba własnego gatunku.
Jednak szczupak w roli żywca rozczarowuje. Cały czas pompuje, zatapiając spławik, szybko słabnie i zdycha.
Dopasowanie sprzętu i przynęt
Aby trafić w aktualny gust szczupaków, zawsze pływam z dwoma żywcówkami. Na jednej mam większą przynętę, np. 15-centymetrową płoć lub ukleję, a na drugiej małego krąpika albo okonka. Bardzo często, jeżeli tylko mam w sadzyku, zmieniam gatunek rybki. I zawsze staram się, by przynęta była żywa, w dobrej kondycji i jak najmniej uszkodzona. Jeżeli zabraknie mi żywców, łowię na martwą rybkę, której zapas szykuję na kryzysowe jesienne dni. Na zestawie spławikowym zahaczoną za pysk rybkę podrywam i pozwalam swobodnie opadać do dna. W ten sposób obławiając spory obszar łowiska, trafiam sporo szczupaków, które chwytają nawet leżącą nieruchomo na dnie przynętę.
I jeszcze jedno. Szczupak nie zaatakuje żywca z tasiemcem. Parokrotnie się o tym przekonałem, nieświadomie zarzucając zarażonego krąpia. I choć woda się wprost gotowała, brań nie było. Szukając przyczyny dokładnie przyglądałem się rybkom. Wszystkie miały tasiemce.
40-centymetrowy wolfram
Wbrew powszechnemu mniemaniu, szczupaki – zwłaszcza duże – nie są głupimi rybami, atakującymi wszystko co się im podstawi pod pysk. Wielokrotnie to udowodniłem kolegom, wyciągając szczupaka za szczupakiem z miejsc, w których ich ciężkie żywcówki długo stały nieruchomo.
Moje szczupakowe zestawy są lekkie i delikatne. Stosuję przelotowe spławiki z antenką o wyporności 4 – 10 gramów. Krąpie i ukleje obciążam kilkoma dużymi śrucinami, zaciskając je na żyłce od najcięższej do najlżejszej. Eliminuje to plątanie tych ruchliwych rybek. Inne żywce (płocie, kiełbie, okonie, karasie) zakładam na zestawy z jedną oliwką zatkniętą nad przyponem. Grubość żyłki w zasadzie nie gra roli, aby tylko można było zarzucić wędkę na odległość 20 – 30 metrów, z jakiej przeważnie łowię szczupaki.
Bardzo ważny jest natomiast przypon metalowy, który powinien być wiotki i długi. Według mnie najlepsze są przypony wolframowe. Stalowe lub w oplocie żyłkowym są zbyt sztywne. Kiedyś kupowałem w sklepie 28-centymetrowe wolframówki. Do czasu, aż zacząłem łowić duże szczupaki i kilka z nich przegryzło żyłkę. Zacząłem własnoręcznie pleść 40-centymetrowe przypony z cieniutkiego drutu wolframowego. To dla mnie duża oszczędność, gdyż każdorazowo wymieniam je na nowe po braniu szczupaka lub po dniu wędkowania. Niewidoczne zagięcie, pętelka, postrzępienie zębami drapieżnika w każdej chwili grozi zerwaniem. Własnego pomysłu i roboty stosuję także kotwiczki. Do podwójnej kotwiczki dolutowuję nieco większy haczyk, którym przekuwam żywca za płetwą grzbietową.
Superważne zacięcie
Dużego szczupaka, powyżej trzech kilogramów, można ciąć z marszu, ponieważ rybkę połyka w parę sekund. Mniejszy bawi się o wiele dłużej. Inaczej trzeba zacinać, gdy drapieżnik stoi do nas bokiem, a inaczej, gdy na wprost, bo wtedy pospiesznym zacięciem można mu wyrwać przynętę z pyska. Nigdy tego się nie wie i dlatego szczupakowi trzeba dać czas. Ile? Uzależniam to od pory roku.
W maju, po tarle, szczupaki są głodne, ale słabe. Tracą wiele sił już podczas ataku i długo trzymają zdobycz, zanim zaczną obracać ją głową w stronę przełyku. Wtedy, żeby dowiedzieć się, kiedy szczupak zaczyna jeść – delikatnie naciągam żyłkę. Lekkie szarpnięcia to znak, że potrząsa łbem, połykając zdobycz. Po chwili tnę. Wiosną od momentu zatopienia spławika do zacięcia upływa co najmniej 3 minuty.
Jesienią szczupaki pożerają żywce o wiele szybciej. Przeważnie odliczam do dziesięciu i jest po krzyku. O tej porze roku najczęściej mam do czynienia z klasycznym braniem: zatopienie spławika, wyciągnięcie kilku metrów żyłki, krótki postój i zdecydowane odejście. Zdarzają się jednak i 100-metrowe odjazdy, zakończone pustym zacięciem. To był szczeniak.
Duży szczupak bardzo wolno wciąga spławik pod wodę. Długo widać oddalającą się antenkę, zanim zniknie pod wodą, wskazując właściwy moment do zacięcia. Niekiedy spławik tylko się zanurzy, stając kilka centymetrów pod powierzchnią. Wtedy czekam z zacięciem, aż się ruszy.
Najdzielniej walczą szczupaki około 5-kilowe. Często wyskakują nad wodę, zrywają się do szybkiej ucieczki, dają gwałtownego nura przy łodzi. Wielkie długo krążą przy dnie, robiąc rundę po swoim terytorium. I zawsze potem stają w swojej ostoi. Warto nie spieszyć się z holem po to, żeby zmęczyć silnego przeciwnika oraz poznać stanowisko dużego szczupaka. Po wyholowaniu jednego, jego miejsce zajmie po jakimś czasie inny, równie duży szczupak.
Władysław Michalus
Notował (wb)