sobota, 27 kwietnia, 2024
Strona głównaŁowiskoSTAW GOSZCZANOWSKI

STAW GOSZCZANOWSKI

Staw Goszczanowski wziął nazwę od pobliskiej wsi. Jest w niej zapora, a w zasadzie mnich piętrzący jego wody. Od zapory ciągnie się długi na kilka kilometrów wąski akwen otoczony lasem. Jego powierzchnia wynosi blisko 40 hektarów. Staw powstał przed wojną. Wtedy i jeszcze długo po wojnie hodowano w nim karpie. W czasach socjalizmu był bardzo dobrze pilnowany, mogli z niego korzystać tylko uprzywilejowani wędkarze. Obecnie jest w gestii gorzowskiego PZW. Nadal się go dobrze pilnuje. Niestety, ten piękny zbiornik jest zarybiany amurami, ale trafiło do niego również sporo szczupaków.

Do goszczanowskiego stawu nie dopływa żadna struga, zasilają go jedynie źródliska i podwodne przesiąki. W wielu miejscach wznoszą się nad nim wysokie piaszczyste skarpy porośnięte sosnami i świerkami. Blisko wody rosną drzewa liściaste. Brzegi miejscami są podmokłe, jednak w większości twarde, więc dostęp do wody jest łatwy.

Nad zbiornik wybrałem się z wędkarzami ze Skwierzyny, których poznałem podczas plażowego wędkowania w Kołobrzegu. W stawie łowią od wielu lat, przeważnie na spining, ale siadają również za karpiami i mają zaliczonych kilka ładnych okazów.

Staw koło Goszczanowa to dla wędkarzy bardzo trudne łowisko. Jest płytki, a całe dno pokrywa roślinność zanurzona. Były tam także kolonie kapelonów, ale amury szybko się z nimi rozprawiły. W bardzo wielu miejscach leżą w wodzie przewrócone drzewa. Niektóre jeszcze z liśćmi, z innych pozostały jedynie konary.

Przyjezdnych wędkarzy przyciągają nad staw szczupaki i okonie. Dużo jest zwłaszcza okoni, nie są jednak zbyt wielkie. Dwudziestak uchodzi tu za dobrą zdobycz, chociaż trafiają się większe. Wśród szczupaków przeważają sztuki nieprzekraczające 50 cm, dużo jest też niewymiarowych (pochodzą z ostatnich zarybień). Żeby złowić szczupaka o wadze dwóch – trzech kilogramów, bo i takich jest sporo, trzeba trafić na okres dobrego żerowania. Tutaj bowiem małego szczupaka łatwo nakłonić, by uderzył w sztuczną przynętę. Kto ma ochotę na dużego, musi wyśledzić, gdzie on przebywa, i łowić go wtedy, gdy się wynurza z kryjówki.

Woda w stawie jest przejrzysta. Wprawdzie latem robi się trochę mętna, bo kwitnie. Trwa to krótko i nawet wtedy widać podwodną roślinność, jednak wzrok nie dociera na tyle głęboko, żeby dobrze ocenić łowisko. Dlatego do Goszczanowa najlepiej trafić wtedy, kiedy świeci słońce. Wówczas światło przebija wodę i widać wyraźnie, jak wyglądają podwodne ogrody.

Swoim przekrojem staw przypomina rynnę, przy brzegach jest płytko, na środku głęboko. Ale nie wszędzie. Moi przewodnicy zaraz po zwodowaniu łodzi udali się w znane sobie miejsce, gdzie – wedle ich zapewnień – szczupaki są zawsze, bo jest tam trochę głębiej. Rzeczywiście, było głębiej, ale nieznacznie, a podwodna roślinność układała się wzdłuż brzegu i tworzyła jakby tarasy. Nie rosła też tak gęsto jak gdzie indziej. Zgodnie z zapowiedzią złowiliśmy tam kilka szczupaków i kilkadziesiąt drobnych okoni.

Według zapewnień moich przewodników, w stawie takich miejsc jest o wiele więcej. Dobrze się w nich łowi przynętami tradycyjnymi. Oni mieli na wędkach kopyta marki Mikado. Biała guma z czarnym grzbietem długa na pięć centymetrów była założona na pięciogramową główkę. Ponoć tutaj ta przynęta jest nie do pobicia. Ja jednak moje trzy szczupaki złowiłem na kalifornię pleksi z niebieskim brokatem, nadzianą na dziesięciogramowy dżig typu narta. Niestety, każdemu z nich brakowało po parę centymetrów do wymiaru. Dla zachęty powiedziano mi, że padł tu szczupak bez mała dziesięciokilowy, łowi się też sporo piątek i siódemek

Gdybym jednak kogokolwiek zachęcał do odwiedzenia tego łowiska, to nie po to, żeby sobie nałowił dużych ryb, ale po to, żeby eksperymentować z przynętami powierzchniowymi. Tutejsze okonie i szczupaki najczęściej biorą na te sztuczne przynęty, które są wolno prowadzone i później puszczane w opad. Wyskakują do nich z zielska. Dlatego tak dobrze łowi się je tam, gdzie nad roślinami jest chociaż metr wody. Ale takich miejsc jest niewiele, przeważnie ta warstwa ma zaledwie pół metra, a nawet jeszcze mniej. Tam również żyją drapieżniki, co więcej, żyją dobrze, bo nikt nie zakłóca ich spokoju. Niewielu bowiem z nas ma przynęty i umiejętności odpowiednie do tego, żeby również w takim łowisku dać sobie z rybami radę.

Dlatego powiem krótko: chcesz sprawdzić skuteczność przynęt powierzchniowych, wybierz się do Goszczanowa.

Wiesław Dębicki

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments