piątek, 26 kwietnia, 2024

SZYBKA DOROŻKA

Dla wielu z nas już niebawem rozpocznie się sezon szczupakowy. Dla niektórych już trwa, bo dzierżawcy wód pozwalają łowić szczupaki od połowy kwietnia.

Ostatnimi laty dużo czasu poświęcam na tro lingowanie, dokładniej mówiąc – na dorożkę. Najwięcej wiosną, bo wbrew pozorom szczupaki teraz są bardziej rozproszone niż latem i jesienią. Tylko więc przemierzanie dużych obszarów wody daje obecnie dobre wyniki. Jest jeszcze inny powód, dla którego teraz opłaca się łowić na dorożkę. Nie wybiły jeszcze rośliny wodne, które przez lato aż do późnej jesieni są dla dorożkarzy prawdziwym utrapieniem.

Szczupaki lubią się trzymać brzegu i podwodnych wzniesień. Przebywają nie tylko przy samych trzcinach, często kilkadziesiąt metrów dalej, na pięciu metrach i głębiej. Zawsze jednak tam, gdzie jest dużo drobnicy.

Łowienie na dorożkę nie jest takie łatwe jak by się mogło wydawać, chyba że ktoś liczy na przypadek. Kiedy jednak wypływam po to, żeby złowić dużą rybę, to niczego nie zostawiam przypadkowi. Jest bardzo ważne, jak prędko porusza się łódka. Pływam z silnikiem spalinowym i moc mam ustawioną sporo ponad wolny bieg. Kto pierwszy raz ze mną płynie, od razu pyta, czy nie mógłbym o wiele wolniej.

Pływam szybko, ale nie zawsze z tą samą prędkością, bo musi ona być dostosowana do przynęty. Nie ma to nic wspólnego z jej akcją. Każdą przynętę, żeby szczupak lub okoń chciał w nią uderzyć, trzeba ciągnąć z inną prędkością. Z jaką? Tego się nie da z góry ustalić, do tego dochodzi się praktyką.

Bez echosondy nie ma trolingowania. Na łódce jest to narzędzie równie ważne jak wędka, bo cały czas kontroluje głębokość i konfigurację dna. Wiosną pływam nad takimi miejscami, gdzie płaskie dno zaczyna wyraźnie opadać. Przy tych krawędziach szczupaki mają swoje stanowiska. I właśnie do tego jest potrzebna echosonda. Wprawdzie to urządzenie rzadko pokazuje ryby, zupełnie mi jednak wystarcza, że na ekranie dokładnie widzę krawędzie spadów i głębokość.

Szczupaki mają pewną wspólną cechę, dla wędkarzy bardzo interesującą. Jeżeli biorą, powiedzmy, na pięciu metrach, to tak biorą wszędzie i przez cały dzień. Pod warunkiem jednak, że pogoda jest stabilna. Mówiąc o braniach mam na myśli szczupaki o wadze kilku kilogramów, a nie półmetrowe wyrostki, które można złowić gdziekolwiek.

Szczupaki czasem biorą, kiedy przynęta idzie wzdłuż uskoku, innym razem kiedy ją ciągnę od brzegu do głębokiej wody albo w kierunku przeciwnym, z głębokiego w stronę trzcin.

Używam dwóch rodzajów przynęt, gum i woblerów. Za najskuteczniejsze uważam te przynęty, które są pomalowane jak okoń lub płotka, ale muszą mieć czerwone brzuchy. Nie kupuję gum już uzbrojonych. Sam zbroję je w główkę dżigową. Gdy wbijam ją w korpus rippera, od dołu wciskam kotwiczkę i przez jej uszko przeprowadzam hak dżiga. Zawsze mam kilka uzbrojonych gum z główkami o różnej wadze. Moja podstawowa główka waży 25 g, a najcięższa około 35 g. Łowię wyłącznie gumami, które mają około 20 cm.

Tak dużych woblerów mam niezbyt wiele. Najlepiej spisują mi się te, które kształtem przypominają krąpia i mają około 15 cm. Takie woblery ładnie migoczą i pracują niezbyt agresywnie, co jest ważne, kiedy łódź szybko płynie. Wszystkie woblery pochodzą od producentów krajowych. Jedyny zagraniczny to Rapala Husky Jerk. Używam go późnym wieczorem, kiedy dużo małych rybek pływa przy powierzchni.

Poszukiwanie dorożką wiosennych szczupaków kończę pod koniec maja, kiedy roślin jest już dużo i przenoszę się na ploso, by łowić sielawowce. Nie ma ich wiele i trudno je namierzyć, ale bardzo dobrze się je łowi, kiedy powierzchnia jeziora jest mocno sfalowana.

Andrzej Sztukowski

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments