wtorek, 16 kwietnia, 2024
Strona głównaSpławikŚWINKI Z MAŁEJ RZEKI

ŚWINKI Z MAŁEJ RZEKI

Biała Tarnowska to nieduża rzeka. Tylko miejscami jej szerokość przekracza 10 m. Wpada do Dunajca na przedmieściach Tarnowa. Wciąż jeszcze słynie z dużej ilości świnek i to sporych rozmiarów. Złowienie okazu o wadze 1,5 kg to wcale nie rzadkość. Jednak nie każdy łowca świnek znad Dunajca, Popradu lub Sanu może tu być pewien sukcesu. W Białej bowiem zupełnie inaczej łowi się te piękne ryby.

W Białej łowię na przepływankę niemal od dziecka i znam tu chyba wszystkie ciekawe miejscówki. Mimo to nie zawsze udaje mi się za pierwszym podejściem trafić na żerujące świnki. Pływają one w niewielkich stadkach, rzadko przekraczających kilkanaście sztuk. Nie wystarczy znaleźć odpowiedni fragment rzeki i położyć zanętę. Trzeba to zrobić tam, gdzie świnki akurat przebywają, a zdradzają je słynne “lusterka”, błyski ich ciał, kiedy przewalają się na boki podczas żerowania.

W pobliżu, najlepiej powyżej tego miejsca, gdzie zobaczyłem błyski “lusterek”, szukam równego kamienistego dna o głębokości od metra do półtora. W wodzie po kostki nie da się łowić na przepływankę, choć świnki nieraz w takich płyciznach przebywają. Z kolei w bardzo głębokich rynnach uciąg wody jest dla nich za duży. W dobrym świnkowym łowisku nurt musi być wyraźny, ale nie za silny.

W Białej używam niewielkiej ilości zanęty. Najpierw tuż powyżej łowiska sypię dwie garści gotowanego pęcaku, potem dosypuję jeszcze po garstce co pół godziny. Ten sposób nęcenia ma swoje zalety. Przede wszystkim nęcę tym, na co łowię. Ponadto pęcak wpada do wody bez hałasu, więc żerujących świnek nie spłoszy. Nie ma też ryzyka, że świnki się przejedzą, bo większość zanęty rozchodzi się z nurtem po całej długości łowiska. Część pęcaku oczywiście spływa, ale jest to ilość tak mała, że na pewno nie odciągnie świnek z łowiska. Wadą jest oczywiście rozproszenie ryb w łowisku na długości nieraz kilkudziesięciu metrów. To jednak nie jest dla mnie problem. Nad Białą wybieram się przecież na ryby, a nie po mięso.

Rzeczne łowisko nigdy nie jest idealnie równe. Zazwyczaj rynna lub płań zaczyna się od dołka, a kończy wypłyceniem. Staję zawsze na wprost dołka i prowadzę zestaw aż do końca. Ta odległość wynosi kilkanaście, a często nawet dwadzieścia metrów. Zestaw gruntuję tak, żeby przy swobodnym spływie haczyk dotykał dna w najgłębszym miejscu łowiska. Żyłka wysnuwa się z otwartego kołowrotka, a ja cały czas trzymam ją w palcach. Tam, gdzie dno jest równe, przytrzymuję zestaw tylko na tyle, żeby żyłka była lekko napięta. To mi pozwala kontrolować jego spływ.

Pilnuję, żeby przypon nie wlókł się po dnie. Jest on długi na 40 cm, mogę więc, hamując spływ zestawu, przepuszczać go nawet nad dużymi głazami i obławiać wypłycenie kończące rynnę. Ponieważ łowię 6-metrową bolonką, długi odcinek żyłki pozostaje nad powierzchnią wody. Pomaga to kontrolować spływ zestawu i ułatwia zacinanie.

Kiedy kilka razy przepuszczę zestaw przez łowisko, poznaję dokładnie ukształtowanie dna. Wiem już, gdzie na nim leżą duże kamienie, gdzie się zmienia głębokość lub występuje zawirowanie nurtu. We wszystkich tych miejscach spławik ma prawo zachować się nietypowo, a nawet zatonąć. Jeżeli jednak choćby nieznacznie drgnie tam, gdzie wcześniej przepływał swobodnie, natychmiast zacinam. Krótkie zacięcie świnek nie płoszy, a dzięki temu złowiłem już niejedną rybę wartą uwiecznienia na fotografii.

Łowienie metodą przepływanki, zwłaszcza świnek, wymaga pełnej koncentracji. Kiedy łowienie już mnie zmęczyło albo znudziło, to odkładam wędkę i robię sobie sporą przerwę. Później znów jestem skupiony i zacinam na pewno więcej ryb, niż gdybym cały czas byle jak machał wędką.

Jeżeli nęcę pęcakiem, to również na niego łowię. Dwa lub trzy spore ziarenka na haczyku to przynęta wybiórcza, która pozwala łowić tylko większe ryby. Ile razy próbowałem łowić na białego robaka albo kłódkę (larwę chruścika), to zawsze wyciągałem z wody mnóstwo uklejek, piekielnic, jelców albo kiełbi. Na pęcak biorą świnki, brzany albo klenie. Właśnie dlatego, że przyłowem często są brzany, stosuję przypony 0,12 mm. Świnki i tak go nie widzą, bo na ogół łowię je w wodzie lekko zmąconej. Nad małą rzeką, gdzie woda niska i przejrzysta, machanie wędką nie ma sensu, bo świnki gdzieś znikają.

Na dobre wyniki można liczyć wtedy, gdy rzeka lekko przybiera albo już kończy się czyścić po wezbraniu. Wtedy jedynym ratunkiem dla naszych świnek jest etyka wędkarza. Ja kończę już po kilku złowionych rybach. Chciałbym wierzyć, że tak samo postępują wszyscy wędkarze. Dzięki temu za parę lat rekordowe świnki z Białej będą nie tylko legendą.

Bogusław Jamka, Tarnowiec k. Tarnowa
notował Jarosław Kurek

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments