wtorek, 10 grudnia, 2024
Strona głównaSpinningWYGODNIE I SKUTECZNIE

WYGODNIE I SKUTECZNIE

Już od dziesięciu lat łowię łososie i trocie w Drwęcy. Sukcesy nigdy nie przychodzą od razu. W moim przypadku nauka trwała kilka sezonów. Trzeba wiedzieć, kiedy te ryby wpływają do Drwęcy, gdzie się zatrzymują (a to się ciągle zmienia, jakie przynęty są najlepsze.

Są dwa ciągi ryb udających się w górę rzeki na tarło: majowy, który często zaczyna się już w połowie kwietnia, i jesienny, wrześniowy. Majowe wędkowanie mamy z głowy, bo w tym czasie ujście Drwęcy do Wisły jest zarybiane i obowiązuje zakaz wędkowania. Trzeba czekać do czerwca. Ciąg jesienny zaczyna się pod koniec sierpnia. Dokładnej daty nie da się przewidzieć. Nad rzeką trzeba być codziennie i rzucić kilka razy na próbę, żeby się przekonać, czy pierwsze srebrniaki już do Drwęcy zaglądnęły.

Ostatni sezon dla tutejszych ryb i wędkarzy był dobry. A stało się tak dlatego, że właściciel młyna w Lubiczu (to pierwsze spiętrzenie, które zamyka rybom drogę w górę rzeki) postanowił zamontować turbiny prądotwórcze. Nie miał na to pozwolenia, więc roboty mu zatrzymano, a na dodatek Drwęcę zarybiono jesiotrem. Wprawdzie młyn w Lubiczu miał przepławkę, ale przez te budowle mało ryb przechodzi w górę rzeki. W ubiegłym sezonie łososie i trocie poszły sobie pod prąd bez żadnych przeszkód przez trzy rury o wielkiej średnicy, właśnie te, w których miały być turbiny. W górze rzeki powstały więc nowe łowiska, a te, które były poniżej Lubicza, bardzo się zmieniły. Z powodu przebudowy zapory przy młynie stare budowle wysadzono dynamitem. W dół rzeki spłynęło sporo gruzu, który inaczej ułożył prądy. Na razie jest dobrze.

Kiedy zaczynałem łowić łososie, najpopularniejszą przynętą była obrotówka. Jej wyjątkowej skuteczności dopatrywano się w pomarańczowym koraliku mocowanym za korpusem. Rzekomo miał imitować ikrę łososia.

Moda na obrotówki przyszła po wahadłówkach. Stosowano takie, jakie były w sklepach, a więc algi, morsy i wydry. Wcześniej, kiedy nawet o wahadłówki było trudno, wędkarze robili je z łyżek. Trzonek szedł na łososiówki, z czerpaka robiono blachy szczupakowe.

Drwęca, szczególnie w dolnym odcinku od Lubicza do ujścia, jest bardzo podobna do Parsęty. Nic zatem dziwnego, że przyjęła się u nas karlinka, ale dopiero wtedy, kiedy zaczęli nas odwiedzać wędkarze z innych stron Polski. Dzisiaj Paweł Nadrowski robi wahadłówki podobne do karlinek. Kształtem nieco się od nich różnią, za to mają oryginalną kolorystykę, ponieważ są oksydowane.

Łowimy więc łososie i trocie na obrotówki, wahadłówki i woblery. Oczywiście ich wielkość, kolor i sposób pracy dobieramy stosownie do łowiska. Wahadłówka dała mi już wiele łososi i troci, ale także ryb – niespodzianek, np. brzanę ważącą ponad pięć kilogramów. Woblera atakowały okazałe pstrągi.

Do moich przynęt spiningowych dodałem muchę tubową. Ma ona tę zaletę, że podczas łowienia nie męczy się ręki. Można więc dłużej łowić z pełną koncentracją i cały czas celnie zarzucać.

Jak zawsze jednak, diabeł tkwi w szczegółach. Pierwszy problem miałem z wagą ciężarka. Z praktyki mi wyszło, że powinien ważyć 20 gramów. Wprawdzie cięższym cały czas dobrze wyczuwałem dno, ale okazało się, że brania mam tylko wówczas, kiedy ciężarek o dno nie uderza. O tym nigdzie nie przeczytałem. Niemal przez pół roku sam dochodziłem do tego wniosku. Nikt też, kto tę metodę opisywał, nie wspominał, jak bardzo ważne są proporcje w budowie zestawu. Waga ciężarka i długości ramion zależą od warunków łowiska, ale jeżeli ktoś o tym nie wie, szybko się do tuby muchowej zniechęci.

W moim zestawie przypon z muchą jest tak długi, jak odległość od serca do końca palców wyciągniętej lewej ręki. Na krótszym mucha źle pracuje, ale jeszcze gorzej, kiedy przypon jest dłuższy. Wówczas prąd wody za bardzo tubą pomiata i zamiast ryb łowi się zaczepy. Przypon z ciężarkiem ma jedną trzecią długości przyponu z muchą. Każdemu, kto po raz pierwszy łowi tą metodą, radzę na przyponie do ciężarka przywiązać agrafkę. Wtedy łatwo i szybko będzie mógł ciężarek zmieniać.

Duży ciężarek wprowadzi zestaw w każdą, nawet najgłębszą rynnę. Mogłoby się wydawać, że to jest dobre, ale nic podobnego. Czy to odgłos uderzeń ciężarka o dno, czy mucha zbyt wolno przemieszcza się w poprzek nurtu, bo wstrzymuje ją szorujący po dnie ołów – nie wiem, coś jednak rybie przeszkadza i brań nie ma. Tak samo jak wtedy, kiedy ciężarek jest zbyt lekki. Brań też nie ma, bo mucha za szybko się przesuwa. Wagę ciężarka trzeba więc tak dobrać, żeby tylko od czasu do czasu dotykał dna. Wszystkie brania miałem wtedy, kiedy nie czułem uderzeń ciężarka w dno, kiedy on opuszczał płytkie miejsce i zawisał nad rynną.

Much tubowych używam w różnych kolorach, od czarnego do żółtego. Niekiedy kolory marabuta lub sierści są mieszane. Na każdej kotwiczce, która zbroi tubę, wiążę pęczek piór marabuta w kolorze pomarańczowym, najbardziej podobnym do ikry.

Dariusz Siemianowski
Toruń

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments