sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaSpinningCIĘŻKI BOCZNY TROK

CIĘŻKI BOCZNY TROK

Słup to zbiornik zaporowy na rzece Nysie Szalonej. Położony jest niedaleko Jawora i jest rezerwuarem wody pitnej dla Legnicy. Ma prawie 500 ha i obowiązuje na nim zakaz łowienia z łódek. Na zbiorniku jest silna presja wędkarska.

Okonie w Słupie trzymają się daleko od brzegu. Żeby więc złowić ładną sztukę, trzeba rzucać przynajmniej na sto metrów. Na taką odległość doleci tylko zestaw z bocznym trokiem.

Kij musi być długi i sztywny, bo wtedy działa jak katapulta. Musi też mieć sztywną szczytówkę, żeby zestaw nie tylko wlec po dnie, ale także podrywać go w kontrolowany sposób. Gdy łowię na Słupie, zawsze mam ze sobą dwa wędziska. Jeżeli odległość łowienia nie przekracza stu metrów, używam spiningu Perfekt Platinium Stick o długości 3 m i masie wyrzutowej do 55 g. Kij ten najlepiej współpracuje z ciężarkiem o wadze 35 g. Drugi kij to Cormoran Carbo-O-Star, karpiówka 3,6 m i masie wyrzutowej 2 3/4 lbs (około 80 g). Tym wędziskiem mogę 45-gramowy ciężarek rzucić na odległość 130 metrów.

Przy tak dalekim łowieniu konieczne są plecionki. Żyłka jest zbyt rozciągliwa. Używam żółtej Fireline Berkleya 0,15 w żółtym kolorze. Świetnie się nią rzuca i można ją kupić w dowolnym metrażu i nie zauważyłem, żeby kolor plecionki płoszył okonie.

Ciężarki wiążę na półmetrowych, bardzo mocnych trokach z żyłki 0,40-0,45 mm, w Słupie bowiem jest bardzo dużo zaczepów. Trok do przynęty ma od 80 do 110 cm długości i też jest sporządzony z żyłki, ale o średnicy 0,16 do 0,22 mm. Cieńsze przypony stosuję tylko tam, gdzie na dnie nie ma zaczepów, a grubsze wtedy, gdy się spodziewam dużych okoni. Ciężko je bowiem oderwać od dna, a później trzeba holować siłowo, bo inaczej wejdą w zaczepy.

W łowiskach z zawadami używam haków, które się łatwo rozginają, kiedy silnie pociągam linką. Wprawdzie okonie częściej z nich spadają, ale wolę rybę stracić niż zostawić ją z hakiem w pysku.

Jeżeli okonie biorą dobrze, to sposób prowadzenia zestawu nie ma większego znaczenia. Większość wędkarzy, z którymi się spotykam nad brzegiem Słupa, łowi “na ciąganego”, bo jest to metoda łatwa i skuteczna. Wystarczy wolno i równo kręcić kołowrotkiem, wtedy ciężarek będzie szorował po dnie, a przynęta pójdzie tuż nad nim. Największą zaletą tego sposobu jest dobra sygnalizacja brań. Uderzenia okoni w poruszającą się przynętę czuje się na kiju bardzo wyraźnie. Ponieważ jednak tak łowi tutaj większość, metoda ta już się rybom opatrzyła i jest skuteczna tylko wtedy, gdy okonie dobrze żerują.

W gorsze dni skuteczniejsze jest prowadzenie zestawu krótkimi skokami. Wtedy jednak powstaje problem z sygnalizacją brań, zwłaszcza gdy rzucamy daleko. Gdy już bowiem zestaw spadnie na dno, plecionka się luzuje i żadnego sygnału nie przekazuje. Dlatego ruchem kija natychmiast ją naprężam i dbam o to, by w takim stanie pozostawała już cały czas.

Podczas łowienia okoni mamy bardzo wiele pustych ataków. Jeżeli nie pomaga nawet pełna koncentracja i zacinanie w tempo, zmieniam taktykę. Ignoruję pierwszy sygnał brania i czekam, aż okoń ponowi atak. To zwykle przynosi dobry skutek.

Okonie często przebywają dosyć wysoko nad dnem. Wtedy, zamiast zdecydowanie opadającą przynętę atakować, tylko w nią pukają. Zaczynam więc inaczej prowadzić zestaw. Po poderwaniu ciężarka z dna robię dwa lub trzy szybkie obroty korbką, żeby zestaw unieść wysoko. Potem pozwalam mu opadać, ale tylko na napiętej lince. Wtedy guma jest atakowana w toni i nawet jeżeli okoń nie zdążył jej pochwycić, to idzie za nią do dna i tam znów atakuje.

Łowię na różne gumy. Najczęściej na twistery, ale także na rippery, które są dobre na większe sztuki. Zanim jednak wyjdę z gumami nad wodę, wrzucam je do wanny, sprawdzam i tonące oddzielam od pływających. Nie kieruję się przy tym ani firmą, ani modelem, bo nawet przynęty z jednego opakowania potrafią się różnie zachowywać. Najczęściej nie ma żadnego znaczenia, czy gumka tonie lub pływa, ale bywają dni, kiedy okoniom nie jest wszystko jedno i lepiej biorą na jedne albo drugie. Niemal każde wędkowanie zaczynam od gum pływających, a kiedy okonie nie biorą, przechodzę na tonące. Wtedy zakładam je na ciężkie streamerowe haki, żeby tonęły jeszcze szybciej.

Przy słabych braniach, niezależnie od rodzaju gumki, prowadzę je z długimi przystankami, które trwają nawet kilkanaście sekund. Nieaktywne okonie muszą mieć czas, by się do przynęty zbliżyć. Zwykle uderzenia następują w chwilę po ruszeniu gumki z dna.

Czasem nie atakują przynęty, która się porusza, tylko zbierają ją z dna. Wtedy kilka centymetrów przed haczykiem zaciskam ołowianą śrucinę o wadze 0,3-0,4 g. Ten drobny zabieg znacznie zwiększa ilość brań.

Pracę gumki dobieram w zależności od pory roku. Wiosną i jesienią okonie lubią gumy sztywne, więc ogonki twisterów skracam o 3-4 mm. Natomiast latem, kiedy okonie wolą przynęty wiotkie, ogonki zanurzam we wrzątku.

W ostatnim roku okonie ze Słupa najlepiej brały na twistery czarne ze złotym brokatem. Na drugim miejscu był ciemny fiolet. Rano i wieczorem, już po zachodzie słońca, dobre były przynęty perłowe z różowym odcieniem. W toni przez cały dzień sprawdzały się ciemnoczerwone ze srebrnym brokatem.

Marek Sobota, Legnica

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments