piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaŁowiskoNOTEĆ – jej fragment w okolicach Ujścia

NOTEĆ – jej fragment w okolicach Ujścia

Wypływa z jeziora Przedecz, po 388 kilometrach wpada do Warty w okolicach Santoka. Po drodze przepływa przez kilka jezior, między innymi Gopło. Jej szeroka pradolina stanowi naturalną granicę między Wielkopolską i Pomorzem. Po wybudowaniu w XVIII wieku Kanału Bydgoskiego stała się ważnym szlakiem łączącym dorzecze Odry i Wisły. Nad jej brzegami znajduje się kilka większych miejscowości, m.in. Nakło, Ujście, Czarnków i Drezdenko.

W Ujściu do Noteci uchodzi Gwda, jeden z największych jej dopływów. Nietrudno się więc domyśleć, skąd miasteczko wzięło swoją nazwę. Ujście jest bardzo dobrą bazą wypadową dla wędkarzy, których interesuje środkowa Noteć. Można tu dojechać drogą krajową nr 11 Piła – Poznań oraz od strony Czarnkowa drogą nr 187. W Ujściu jest port rzeczny, będący zarazem bardzo ciekawym łowiskiem, zwłaszcza późną jesienią.
Powyżej ujścia Gwdy rzeka płynie bardzo leniwie, przypomina szeroki kanał o średniej głębokości około dwóch metrów. Brzegi są dostępne, do wody można się też dostać od strony miasta. Radzę jednak wybrać się w górę rzeki.

Dojazd do łowiska jest dość łatwy. Od Ujścia należy jechać drogą nr 11 w stronę Chodzieży. Po trzech kilometrach skręcamy w lewo, przejeżdżamy przez wieś Chrustowo i malowniczą polną drogą wiodącą w dół docieramy do samej rzeki. Na tym jej odcinku króluje okoń, można liczyć także na ładnego szczupaka, pozostałe drapieżniki występują w ilościach śladowych. Z ryb spokojnego żeru najwięcej jest płoci, ale trafiają się także krąpie i okazałe leszcze. Przyłowem mogą być liny i wzdręgi.

Od połowy maja rzeka jest tu już dość mocno zarośnięta. Spiningistom radzę wtedy zaopatrzyć się w odpowiednio wytrzymałą żyłkę lub plecionkę. Bardzo skuteczną przynętą może być mała srebrna obrotówka z czerwonym chwostem na kotwiczce, jednak okoń nie pogardzi również dobrze podanym twisterkiem.

Na początku lata filtrowana przez bujne zielsko woda jest już bardzo czysta. Jej przejrzystość sięga nawet dwóch metrów. Spiningiści mogą łowić przy powierzchni na wszelkie poppery i lekkie obrotówki.

Na przełomie lipca i sierpnia rzeką zaczyna płynąć rzęsa spuszczana aż z Kanału Bydgoskiego. Wtedy nawet najwytrwalszy spiningista musi uznać wyższość natury. Na posterunku zostają jedynie miejscowi spławikowcy, którzy łowią leszcze w nielicznych wolnych od roślin dziurach. Ciekawe, że o tej porze roku leszcze biorą przeważnie po zmroku, a przecież przez cały dzień wodę pokrywa warstwa gęstej rzęsy. Przynęty to już standardowo kukurydza z puszki i białe robaki. W Noteci pływają także duże karpie i amury. Często widać, jak tuż pod powierzchnią wygrzewają w słońcu swoje ogromne cielska.

Ze spiningiem wracamy na ten odcinek Noteci dopiero późną jesienią. W połowie października roślinność szybko obumiera, woda coraz bardziej mętnieje. Po pierwszych przymrozkach znika także uporczywa rzęsa. Zaczyna się wtedy okres najlepszego żerowania szczupaków. Niestety, ich pogłowie jest dość mocno przetrzebione, ale przy odrobinie szczęścia może się nam jeszcze trafić prawdziwy okaz.

Większość wędkarzy łowi na kopyta. W dość brudnej wodzie skuteczne bywają kolory jaskrawe, ale w tym względzie reguł nie ma. Dobre wyniki może przynieść także wolno prowadzona wahadłówka typu alga, wtedy jednak trzeba się liczyć z większą ilością zaczepów. Szczupaki można w ten sposób łowić aż do początku grudnia.

Po przyjęciu Gwdy, swojego największego dopływu, Noteć mocno się zmienia. Nurt jest bardziej wartki, średnia głębokość sięga miejscami nawet czterech metrów, a brzegi są umocnione kamieniami. Teraz oprócz szczupaków i okoni pojawiają się bolenie i sandacze, można także napotkać, choć rzadko, brzanę, klenia i jazia. Dawniej przy ujściu Gwdy łowiono duże sumy. Choć to już przeszłość, jeszcze i teraz zdarzają się miłe niespodzianki. Pośród ryb spokojnego żeru królują płocie i leszcze, poławiane na długie tyczki ze skróconym zestawem. Kilka lat temu do Gwdy zostały wpuszczone głowacice. Pojedyncze sztuki zapędziły się nawet kilkanaście kilometrów w dół Noteci. Obecnie jednak prawdopodobieństwo spotkania tej ryby jest nikłe.

W ostatnich latach Noteć powyżej Ujścia utraciła wiele ze swoich atrakcji. Z roku na rok coraz bardziej zarasta, wypłyca się i zamula. Wbrew pozorom byłoby dobrze, gdyby Noteć znów stała się szlakiem żeglugowym łączącym Odrę z Wisłą. Jeszcze na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych rzeką przepływało nawet kilka barek dziennie. Dzięki temu koryto nie zarastało, a kłusownicy nie mogli stawiać sieci. Plany takiego powrotu do przeszłości są rozpatrywane, ale jak zwykle nie ma na to pieniędzy.

Mariusz Hutem
Ujście

Przygodę ze spławikiem można tu w Ujściu rozpocząć już wczesną wiosną. Właśnie wtedy dobrze żerują płocie. Miejscowi łowią je na przystawkę ze spławikiem. W letnie nocki i poranki doskonale biorą leszcze i krąpie. Przyłowem może być dziki karp. Miejscówek jest sporo. Nęcić trzeba kukurydzą, parzoną pszenicą lub makaronem. Do tej karmy ryby są tu przyzwyczajone. Z uwagi na roślinność wodną, najlepsza metoda to przystawka.

W pobliżu huty szkła i poniżej ujścia Gwdy można także łowić na tyczkę. Jest tu odpowiednia głębokość i nie ma tak dużo wodnego zielska.
Notecią spływa sporo węgorzy. Łowi się je na gruntówkę, z rybką lub rosówkami na haczyku.

Jesień to wyłącznie spining. Zielsko obumiera, rzęsa ginie. W rzece łowi się wtedy dużo okoni.

W wyborczą niedzielę 23 października w lokalnym wędkarskim światku gruchnęła wiadomość, że w Noteci, kilka kilometrów powyżej Ujścia, złapano metrowego szczupaka. Złowił go Eugeniusz Skibicki, który tak o tym zdarzeniu opowiada:

  • Szczupaka wypatrzyłem już jakiś czas temu, wiedziałem więc, że jest bardzo duży. Pierwszy raz kontakt z nim miałem dwa tygodnie wcześniej. Niestety, z tamtej próby to on wyszedł zwycięsko. Ów niedzielny poranek zapowiadał się całkiem dobrze. Na dworze było 12 stopni, bezwietrznie, niebo przykrywały ciężkie chmury. Tym razem, po nauczce z ostatniego spotkania, sprzęt miałem już mocny. Szykowałem się na dłuższą zasiadkę. Rzuciłem żywca, był to spory karaś, i spokojnie czekałem na branie. Po dziesięciu minutach spławik zniknął pod wodą. Nieco później tuż pod powierzchnią ujrzałem olbrzymie cielsko. Szczupak stał spokojnie w miejscu.

Przez chwilę byłem niezdecydowany: zaciąć czy jeszcze poczekać? Ryzykuję, podnoszę wędkę i zacinam. W pierwszej chwili żadnej reakcji, jakby zaczep. Ale po dwóch sekundach następuje mocny odjazd w stronę środka rzeki. Żyłka szybko ucieka z kołowrotka. Zaczyna się istne przeciąganie liny, a na powierzchnię wypływają kępy zielska ciętego przez naprężoną żyłkę. Po półgodzinie odjazdy stają się jakby słabsze. Czuję, że sukces jest już blisko. Po kilku kolejnych minutach udaje mi się szczupaka podebrać. Jest ogromny. Z niemałymi kłopotami dotarłem z nim do domu, gdzie został zmierzony i zważony. Wyniki tych pomiarów: długość 108 cm, waga 10,50 kg. Takiego szczupaka jeszcze nie miałem. Moje dotychczasowe rekordowe sztuki ważyły po 6 – 7 kilogramów.

Nikodem Maciejewski
Ujście

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments