sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaMuchaŚLIZ ZWANY ŚLAJZUREM

ŚLIZ ZWANY ŚLAJZUREM

W latach siedemdziesiątych upowszechniły się w Polsce włosianki z główką z sierści sarny, po angielsku Muddler Minnows. Muddlery imitują denne rybki spotykane w górskich rzekach pstrągowych: głowacze, ślizy i kozy.

Z początku skrzydełka muddlerów wykonywano z pęczków sierści sarny albo z lotek indyka, z uwagi na stonowane kolory. Główka z sierści nadawała całości charakterystyczny wygląd. Nad Rabą powszechnie używano też imitacji śliza będącej skrzyżowaniem muddlera z muchą typu matuka. Matuki mają skrzydełka z piór siodłowych koguta mniej więcej o 1/3 dłuższych niż haczyk, ułożonych pionowo wzdłuż jego trzonka. Skrzyżowanie polegało na złączeniu jarzębiatych piór kogucich i ozdobionej główki wykonywanej z sierści sarny. Muszki te okazały się konstrukcją bardzo udaną. Podobnie jak klasyczne muddlery doskonale sprawdzały się zwłaszcza podczas wiosennych połowów pstrąga.

Przełom nastąpił na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to pojawiły się pierwsze zonkery, czyli imitacje rybek, w których głównym elementem wabiącym stał się cienki pasek skóry z włosiem, przymocowany do trzonka haczyka. Pasek był tak długi, że wystawał poza łuk kolankowy. Zonkery zdobyły wędkarskie uznanie, bo były bardzo łowne i proste w konstrukcji. Trudno powiedzieć, czy dodanie do zonkerów główki z sierści sarny to pomysł muszkarzy z Myślenic, ale to oni ochrzcili tę przynętę ślajzurem, bo tak właśnie w tych stronach nazywa się śliza. Rozpropagowanie tej muchy oraz jej nazwy to niewątpliwie zasługa Antoniego Tondery.

Ślajzury błyskawicznie wyparły dotychczas używane muddlery i zmodyfikowane matuki, bo włosie falujące wraz z pasemkiem skóry okazało się nieporównanie lepszym wabikiem niż pióra siodłowe, sztywna sierść lub promienie lotek indyka.

Łukasz Ostafin
o budowie
ślajzurów

Ślajzury buduję na klasycznych haczykach streamerowych 2X lub 3X, o numerach od 2 do 10. Ciężar haczyka zwykle wystarcza do zatopienia muchy, gdyby jednak pozostawić ją zupełnie bez obciążenia, to tonęłaby w wodzie tyłem. Tymczasem dobry ślajzur powinien ustawiać się i tonąć główką w dół. Trzeba więc trzonek haczyka dociążyć z przodu kilkoma nawojami ołowianej lamety. Robię też takie ślajzury, w których przód dociążony jest metalową główką. Nigdy nie przesadzam z wielkością dociążenia, bo ciężką muchę nie tylko źle się zarzuca, ale w wodzie zachowuje się ona nienaturalnie. Do głębokiego prowadzenia ślajzura służy odpowiednio szybko tonąca linka, a obciążenie samej muchy ma jej jedynie zapewnić właściwą pozycję w wodzie.
Tułowie wykonuję najczęściej ze złotej i srebrnej lamety albo z mylaru. Dobre są też ślajzury z brzuszkiem nawiniętym z perłowego, rudego, pomarańczowego lub brązowego dubbingu.

Funkcję skrzydełek i ogonka pełni wąski pasek skóry z miękkim włosiem. Może to być futerko z królika, lisa, norki, piżmaka lub jakiegokolwiek innego kosmatego stworzenia. Moim największym odkryciem w tej dziedzinie były paski z futerka szynszyli. Jest ono tak miękkie i tak doskonale pracuje w wodzie, że wytrzymuje porównanie z puchem marabuta. Ślajzur z futerkiem szynszyli pracuje w wodzie nawet wtedy, gdy jest przytrzymywany w miejscu.

Długość włosa należy zgrać z wielkością muchy, natomiast długość paska skóry zależy od fantazji konstruktora. Im więcej go wystaje poza łuk kolankowy, tym ciekawiej (dla ryby) muszka pracuje. Trzeba się jednak wtedy liczyć z dużą ilością pustych brań. Sam jestem zwolennikiem krótkich ogonków, bo pstrągi znacznie rzadziej je skubią. Trzeba również pamiętać, że długie paski skóry, gdy namokną, a później wyschną, stają się łamliwe i taką muchę można uszkodzić nawet w pudełku.

Pasek futerka mocuję nawojami srebrzystego lub złocistego drucika, który wzmacnia konstrukcję i jednocześnie pełni funkcję przewijki. Przekładając drucik przez futerko uważam, żeby nie przygnieść włosków do grzbietu. Przygniecione futerko to nie najlepszy wygląd, a przede wszystkim gorsze wabienie ryby. Wymaga to dużej precyzji i nie zawsze mi się idealnie udaje. Jeżeli już jakieś włoski przygniotę, to później wyczesuję je igłą.

Ostatni etap budowy ślajzura to wykonanie główki z sierści sarny. Kształt i obfitość główki zależą od inwencji autora muchy. Przez jakiś czas eksperymentowałem z bardzo szerokimi i spłaszczonymi główkami, które miały możliwie najbardziej upodobnić muchę do głowacza, ale ilości brań to nie zwiększyło. Moim zdaniem dobrze jest nie przystrzygać części włosia od strony skrzydełek. Utworzony w ten sposób kołnierzyk stanowi łagodne przejście od główki do skrzydełek, tworzą się harmonijne kształty. W niektórych slajzurach mocuję, od dołu, tak zwaną bródkę. Jest to pęczek włosia lub promieni piór, ale nie jest to element konieczny. Bardzo ciekawym dodatkiem są natomiast duże metalowe oczy, chociaż ślajzur bez oczu też jest doskonałą przynętą.

Przy budowie ślajzurów można dowolnie komponować z sobą różne materiały w różnych zestawieniach, tworząc setki nowych muszek. Należy tylko zachować ogólne proporcje, wyważenie i stonowaną kolorystykę przełamaną jaskrawym lub błyszczącym tułowiem. Ślajzury z czarnym futerkiem lub przeznaczone do łowienia w mocno zmąconej wodzie mogą mieć więcej jaskrawych akcentów. Nic nie stoi też na przeszkodzie, żeby zbudować jaskrawą muchę z barwionym kolorowym futerkiem i pasemkami cristal-flaszu.

Tylko czy to wciąż jeszcze będzie prawdziwy ślajzur?

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments