Doskonalenie przelotek szło w parze z upowszechnianiem i ulepszaniem kołowrotków. Najstarszy i niepewny zapis, potwierdzający użycie kołowrotka, znajduje się w “Wędkarzu doskonałym” I. Waltona. Autor wspomina tam o urządzeniu nazwanym kółko (wheele), domyślnie: szpula do magazynowania zapasu sznura.
Do łowienia ryb z odległości większej niż dwie długości wędziska potrzebny był odpowiedni zapas linki i przynajmniej jedna przelotka – szczytowa. Pierwotna przelotka nie była zapewne wykonana z metalu lub innego twardego materiału, zastępowało ją naturalne rozwidlenie na końcu szczytówki. Opisywaliśmy w “Wędkarzu Polskim” takie wędzisko zrobione z jałowca, zwane dziurgałką. Przelotki metalowe także nie spełniały wszystkich oczekiwań. Miększe, mosiężne, były odporne na działanie wilgoci, ale mniej trwałe, a na ich porysowanej z czasem powierzchni sznur się przecierał. Twardsze, stalowe, rdzewiały, więc też traciły gładkość. Sięgnięto więc po materiały twardsze, gładsze i nie wymagające skomplikowanych procesów technologicznych: szkło i porcelanę. Wytwarzane z tych materiałów pierścienie stosowane były powszechnie jeszcze w pierwszej połowie XX wieku.
W wędziskach o wysokim standardzie stosowano przelotki z agatu.
Jest to minerał półszlachetny z grupy chalcedonów, odmiana kwarcu. Był znany już w czasach starożytnych. W mechanizmach precyzyjnych, np. w zegarkach (kamienie), używano go do wyrobu łożysk, ponieważ jest twardy i odporny na ścieranie. Agatowe przelotki były jednak drogie, wpływał na to bardzo żmudny proces ich szlifowania. Ponadto pierścienie agatowe, podobnie jak szklane i porcelanowe, wymagały metalowej oprawy, co zwiększało i tak już znaczny ich ciężar. Toteż w miarę rozwoju nowoczesnych technik galwanizerskich zastępowano je przelotkami stalowymi, które pokrywano twardymi i nierdzewnymi powłokami z niklu i chromu. Później stal utwardzano przez azotowanie. Zaczęto też wytwarzać przelotki ze spieków.
Doskonalenie przelotek szło w parze z upowszechnianiem i ulepszaniem kołowrotków. Najstarszy i niepewny zapis, potwierdzający użycie kołowrotka, znajduje się w “Wędkarzu doskonałym” I. Waltona. Autor wspomina tam o urządzeniu nazwanym kółko (wheele), domyślnie: szpula do magazynowania zapasu sznura. Opis prostego kołowrotka podał w roku 1657 T. Barker w książce “Sztuka wędkowania”. Była to szpula z korbką umocowana na osi wbitej bezpośrednio w dolnik. Z czasem dodano stopkę służącą do mocowania na wędzisku. Taki kołowrotek, wykonywany z drewna, przetrwał do początków XX wieku pod nazwą “nottingham” (nottinghamski).
Prosty kołowrotek umożliwiał wędkowanie techniką, jaką do dziś stosuje się przy połowie na sztuczną muchę: przed rzutem sznur należało wyciągnąć ze szpuli, a jego zwoje, zawieszone na palcach, zwalniać stopniowo w czasie rzutu. Taki sposób rzutu nazywany był w Europie w XVIII i XIX wieku stylem Tamizy. Rzut można było wykonać, nie używając kołowrotka, wędziskiem zaopatrzonym w jedną tylko, szczytową przelotkę.
Ulepszenia dokonane już w XVIII wieku polegały na dodaniu terkotki i hamulca. Terkotka sygnalizowała dźwiękiem wysnuwanie sznura ze szpuli, hamulec pozwalał kontrolować wyciąganie sznura przez rybę. Jednak ważniejsza zmiana dokonała się wówczas, gdy drewno zastąpiono metalem. W kołowrotkach metalowych szpula miała znacznie lepsze łożysko (ciągle jeszcze było to łożysko ślizgowe), można więc już było rzucać przynętę bez uprzedniego wywlekania sznura. Rzut z kołowrotka nazywany był stylem Nottingham, co pozwala przypuszczać, że wspomniany wyżej styl Tamizy był znany i stosowany zanim upowszechniły się proste kołowrotki, a więc już w XVII wieku, może nawet wcześniej.
Zasada ruchomej szpuli dominowała przynajmniej do końca XIX wieku. Do dalszego usprawnienia kołowrotka, używanego coraz częściej do spiningowania, przyczyniła się niecierpliwość wędkarzy. Zwijanie sznura po rzucie, jeżeli nie zakończył się on braniem, trwało zbyt długo. Z pomocą przyszedł… zegarmistrz. Okazało się, że czynność tę może przyspieszyć przekładnia zębata. Sprawia ona, że za jednym obrotem korbki szpula obraca się dwa, trzy lub cztery razy. Jeśli wierzyć źródłom amerykańskim, pierwszym konstruktorem takiego kołowrotka, nazwanego multiplikatorem, był właśnie zegarmistrz i wędkarz, prezes miejscowego klubu wędkarskiego w Kentucky – George Synder. Około roku 1810 zbudował on multiplikator o czterokrotnym przełożeniu. Wykonał zaledwie kilka egzemplarzy, dla siebie i dla bliskich przyjaciół. W europejskiej literaturze wędkarskiej XIX wieku multiplikator nazywany był kołowrotkiem amerykańskim. Dominacja zegarmistrzów w tej dziedzinie utrzymywała się długo. Ostatnim bodaj zegarmistrzem – producentem multiplikatorów był C.A. Borgström, założyciel firmy Abu (1921 r.).
Podczas rzutu z kołowrotka mającego ruchomą szpulę należało, w końcowej fazie, rozpędzoną szpulę zatrzymywać palcem. Mały, ale jednak dyskomfort. Nową myśl do budowy kołowrotków wniósł w roku 1880 nie zegarmistrz tym razem, lecz tkacz. Był to Szkot P.D. Malloch. Stożkową szpulę na przędzę w maszynie tkackiej skojarzył on z tradycyjną szpulą wędkarskiego kołowrotka. Przedmiot wymyślony przez Mallocha był w połowie zwykłą szpulą, a w połowie stożkiem. Podczas rzutu sznur się swobodnie z niego wysnuwał, a po rzucie dawał łatwo zwijać. Ten podwójny cel Malloch osiągnąl dzięki temu, że obrócił szpulę o 90 st., stożkiem w kierunku szczytówki. Teraz pozostało już tylko połączyć stożkową szpulę z przekładnią multiplikatora. Dokonał tego w roku 1905 Holender A.H. Illingworth. W jego konstrukcji nieruchomą szpulę, na stałe skierowaną czołem ku szczytówce, obiegało wrzeciono z kabłąkiem – jak we współczesnych nam kołowrotkach.
Jerzy Komar