wtorek, 10 grudnia, 2024

KACZE DOŁKI

W kaczych dołkach, czyli zarośniętych bajorach, które spiningiści skwapliwie omijają, żyją niekiedy ładne szczupaki. Nieraz widziałem, jak żerują. Kusiły. Brałem spining i szukałem choćby kilku metrów czystej, niezarośniętej wody. Wielkie połacie pokryte grubym kożuchem rzęsy pozostawiałem w spokoju. Czasem w takich oczkach udawało mi się złowić szczupaka na lekkie i pływające przynęty, ale najczęściej wyciągałem tylko zielsko. Przypadek sprawił, że zmieniłem zdanie o takich łowiskach. Dzisiaj wręcz ich poszukuję.

Łowiłem w małym bajorku. Na środku był tam skrawek wolnej od zielska wody. Kolejny rzut znowu okazał się niecelny. Przynęta, zielona żabka Mannsa, zamiast wpaść w oczko, upadła na powierzchnię roślin. Zacząłem ją szybko ściągać. Co jakiś czas uderzała przy tym w rzęsę. Gdy ją poderwałem, żeby przeleciała nad sitowiem, tam, gdzie przed sekundą leżała na rzęsie, otworzyła się woda. Chlapnięcie było gwałtowne i mocne. Rośliny wyleciały w powietrze. Z wrażenia aż podskoczyłem. Pierwsza myśl była taka, że spłoszyłem ładnego szczupaka, jednak po chwili zastanowienia uznałem, że to musiał być atak. Szybko rzucam żabkę w to samo miejsce. Prowadzę ją po zielsku, ale ono ciągle się jej czepia. Po chwili ponawiam próbę. Tym razem nie rzucam. Żabka zwisa tuż pod szczytówką. Na długość wędziska i wyciągniętej ręki prowadzę ją skokami po rzęsie. Szczupak atakuje tak samo gwałtownie jak przed chwilą. Zacinam go i wyrzucam na trawę pod nogi. Pięć minut wcześniej nikt by mnie nie przekonał, że mógł siedzieć w tak nieciekawym miejscu.

Na kolejną wyprawę przygotowałem się sumiennie. Znalazłem doskonałą na takie łowiska przynętę. Nad wodę zabierałem ją wiele razy, ale że nic na nią nie złowiłem, poszła do lamusa. To gumowa purchawka. Ma kształt żaby. Jej tułów osłania groty podwójnej kotwicy. Okazała się idealna. Niestety, po kilku atakach szczupaków z takich przynęt robią się strzępy. Ale mam kilka innych, które też się nadają na zarośnięte łowiska. Są to mannsowskie purchawki o cylindrycznym kształcie, nazywają się ghost (ang. duch). Poza tym sam też robię przynęty. Proste, bo to są rippery, w które wbijam dżigowy haczyk. Ciężar takiej przynęty jest na tyle duży, że mogę nią rzucać na znaczną odległość. Jeżeli mi to nie wystarcza, uzbrajam ją w haczyk Mustada, na którym jest ołowiana oliwka. Rippera trzeba wygiąć w mały półksiężyc, a haczyk umieścić w jego wgłębieniu. Wtedy przynęta zawsze upadnie haczykiem do góry.

Łowienie taką przynętą na kożuchu rzęsy jest bardzo proste. Prowadzi się ją tak, żeby jak najwierniej imitowała naturalny pokarm szczupaków, a więc w tym przypadku żabę. Po upadku na rzęsę delikatnie się przynętę podrywa, a gdy znów upadnie, pozostawia ją na długą chwilę w bezruchu. Przed następnym skokiem należy lekko szczytówką poruszać, żeby przynęta zrobiła coś, co ma naśladować żabę układającą się do kolejnego skoku.

Do takiego łowienia najlepsze są wędki od 2,7 do 3 metrów, o ciężarze wyrzutu do 20 gramów. Nie mogą to być wklejanki, bo każde zacięcie będzie spóźnione. Dolnik musi być sztywny, bo inaczej trudno będzie rybę zaciąć, a potem ją wyholować.

Niezbędne są wodery. Przestrzegam przed spodniobutami, ponieważ brodzenie w głębszych takich bagienkach i trzęsawiskach jest bardzo niebezpieczne. Nawet gdy wody mamy tylko do pół łydki, to po kolejnym kroku bagno może zacząć nas wsysać. Wtedy z woderów łatwiej wyskoczyć.

Ze znalezieniem szczupakowych miejsc nie będzie problemu. Świetne są starorzecza, stare kanały, śródpolne jeziorka, a nawet odcięte od nurtu klatki.

Paweł Olszewski

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments