Kto ma zamiar kupić dobry sprzęt muchowy, powinien się udać na południe Polski. Nie tylko w Krakowie, który jest stolicą polskiego muszkarstwa, ale także w innych miastach Małopolski, jest wiele sklepów, które się w tej dziedzinie specjalizują. Często są one prowadzone przez doskonałych wędkarzy, zdobywających zaszczyty na zawodach krajowych i międzynarodowych.
W Dynowie, małej miejscowości nad Sanem, jest sklep, którego nie powstydziłyby się nawet metropolie. Prowadzi go Franciszek Szajnik, utytułowany wędkarz, były mistrz świata. Latem, kiedy nad rzekę zjeżdżają wędkarze, ruch w sklepie jest duży. Żeby jednak przetrzymać także zimę, kilka lat temu Szajnik założył firmę Sansport. Jego wyroby zyskały już uznanie także poza granicami Polski. Przyjezdny nie tylko kupi tu dobry sprzęt (m.in. znane dynowskie sztuczne muchy), ale otrzyma również rady i informacje o wszystkich łowiskach w tej części kraju.

W Dynowie mieszka też Stanisław Hadam, jeszcze niedawno członek muchowej kadry Polski (dzisiaj w zawodach już nie startuje), twórca słynnej brązki. Tę nimfę Franciszek Szajnik rozsławił na całym świecie. Obu ich poprosiłem, żeby opowiedzieli, jakie muchy stosują wiosną i jak nimi łowią.

Franciszek Szajnik
W kwietniu, a w zasadzie w drugiej jego połowie, zaczynają się wyrajać chrusty (chruściki). Wtedy ich imitacje są najlepszą przynętą na pstrągi. Robię je w trzech kolorach: naturalnym, brązowym i szarym. Zamawiano u mnie również chrusty żółte i zielone, bo na północy Polski i one były skuteczne. Podstawowym materiałem do ich wyrobu jest sierść sarny. Te muchy, podobnie jak wiele innych, robię na haczykach Mustad 539 E lub Admiral 4007/6.
Chrust jest skuteczny, kiedy się go prowadzi lekko agresywnie. Po zarzuceniu pod drugi brzeg mucha się trochę przytapia i zaczyna wędrówkę po łuku. Żeby zasmużyła, linkę lekko przytrzymuję, najwyżej pół metra. Później ją puszczam i mucha spływa swobodnie, w dryfie. Brania są na początku smużenia albo po smużeniu, a przed spokojnym spływem, kiedy mucha się na ułamek sekundy zatrzymuje.

Pewną wiosenną muchą jest też jętka. Wprawdzie w górnym Sanie ten owad nie występuje wcale, a w środkowym i dolnym nie roi się tak licznie jak na Pomorzu, mimo to jego imitacja jest tu skuteczna i to nie tylko w maju, ale także w innych porach roku.

Łowienie zaczynam od jętki żółtej, czyli w kolorze naturalnym. Kiedy nie mam brań, przechodzę na muchę zmodyfikowaną, to znaczy na jętkę tonącą. Jeżeli i wtedy nie odnoszę sukcesów, wiążę jętkę ciemną, brązową.
Do suchej jętki stosuję linkę pływającą i przypon 0,16. Muchę – tylko muchę, a nie przypon! – smaruję diamborem. Mokra mucha wymaga linki tonącej, trzeciego stopnia, i przyponu długości kija, z żyłką 0,20 lub 0,23 mm na końcu. Zawsze uwiązuję dwie muchy w różnych kolorach, drugą około 50 cm powyżej pierwszej.
Mokrą muchą łowi się jak streamerem. Szczytówka kija powinna patrzeć na muchę wzdłuż sznura. Zacinać należy sznurem, bo kijem nigdy się nie zdąży. Pstrągi i duże klenie biorą taką muchę tak agresywnie, że czasem same się zacinają. Latem na mokrą jętkę doskonale biorą świnki, trzeba jednak zmienić zestaw. Sznur szybko tonący należy zamienić na pływający lub wolno tonący i założyć do niego tonącą końcówkę o długości trzech metrów. Oczywiście w tym zestawie też wiąże się dwie muchy. Świnki inaczej się też łowi. Muchy trzeba prowadzić łagodnie, po spływie, a brania są bardzo delikatne. Czasami świnki biorą niczym ukleje. Dlatego kij musi być ułożony jak przy streamerze, zacina się również tylko sznurem.

Stanisław Hadam
W Sanie łowię już w marcu, jeżeli tylko pozwala na to pogoda. Zaczynam od białego puchowca. To pewniak nie tylko na wiosnę, ale na cały sezon i prawie na wszystkie ryby, które atakują sztuczne muchy. Złowiłem już na niego pstrągi potokowe i tęczowe, klenie, głowacice, także świnki. W środku lata jest doskonały na bolenie.
Łowienie puchowcem jest proste. Zarzuca się go w poprzek nurtu na lince tonącej lub pływającej z tonącym przyponem. Streamer prawie natychmiast osiąga dno. Najczęściej stosowany zestaw to ciężka linka DT fast i przypon 0,22, nie dłuższy od wędki. Wędzisko układam równolegle do lustra wody i przesuwam w tempie spływania muchy. Wędka i linka muszą tworzyć linię prostą. Przynętę ściągam skokami po 20 – 30 cm i od czasu do czasu pozostawiam ją w spokoju. Staram się, żeby streamer szorował dno. Prawie zawsze stosuję skoczka. Jest nim czarna, czasami ciemnobrązowa pijawka.

Biały streamer ze srebrnym błyszczącym korpusem jest przynętą wszechstronną, jego skuteczność nie ogranicza się do jakichś szczególnych miejsc albo pór roku. Można nim łowić blisko dna, ale także tuż pod powierzchnią wody. Lubię takie muchy, które się sprawdzają bez względu na porę roku i typ łowiska.

Kilka lat szukałem materiałów na nimfę imitującą żyjące pod kamieniami gąsienice. Są błyszczące i opalizują czernią, a główkę mają matową. Ryby się nimi objadają. Sądziłem, że wystarczającą imitacją będzie nimfa konwencjonalna, byle ciemna, brunatna lub czarna. Niestety, taka mucha rzadko bywała skuteczna, a kiedy już udawało mi się złowić na nią np. lipienia, to się okazywało, że brzuch ma po uszy wypchany gąsienicami. Wniosek prosty: ryby nie akceptowały nimf wykonywanych z materiałów tradycyjnych.

Wreszcie zrobiłem nimfę, która na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżnia, ale w wodzie natychmiast zmienia kolor i bardzo się upodabnia do prawdziwej gąsienicy. Używam jej już czwarty sezon, a od trzech lat moi znajomi łowią na nią w Bobrze i Kwisie, a także we wszystkich rzekach pomorskich. Potwierdzają też moją opinię, że jest to nimfa całoroczna.

Nimfy robię na haczykach nr 10, 12 i 14, można je kupić za 2 zł. Streamery, które są wykonywane na haczykach od 2 do 8, kosztują 3 zł za sztukę.
Jeżeli ktoś chce się z Franciszkiem Szajnikiem lub Stanisławem Hadamem skontaktować, może do nich zatelefonować.
Franciszek Szajnik, sklep (16) 65 21488 lub 602 156 266.
Stanisław Hadam (16) 65 23 624 lub 507 384 887.
Przy okazji warto przypomnieć, że Szajnik prowadzi szkółkę muszkarską, a Hadam, o ile przebywa w Polsce, zajmuje się przewodnictwem wędkarskim.