Przy słabych braniach błystkę prowadzę bardzo wolno i spokojnie, bez gwałtownych zrywów. Najpierw stukam nią o dno, potem parę razy podnoszę na kilka centymetrów, a na koniec wolno podrywam w górę i na kilka – kilkanaście sekund zatrzymuję.
Okonie pod lodem łowię na podróbki szwedzkich błystek Isac. Najlepsze wyniki dają błystki dwukolorowe. Dobre są połączenia srebra z miedzią i srebra z mosiądzem. W przypadku miedzi i mosiądzu wolę, jak metal się błyszczy, natomiast srebro powinno być raczej matowe. Do tego dochodzą błystki całkiem srebrzyste oraz wykonane z nierdzewnej stali nieregularnie oksydowanej. Mając do wyboru takie błystki różnej wielkości mogę się dostosować w zasadzie do wszystkich warunków oświetlenia.
Przy braniach dobrych i przeciętnych łowię na żyłki o średnicy 0,12 mm. Na takiej cienkiej żyłce błystka doskonale pracuje i zwykle brań mam więcej niż koledzy łowiący obok na grubsze żyłki. Błystki wiążę za pomocą agrafki, a ich kotwice ozdabiam jaskrawą rurką igelitową.
Gdy okonie biorą słabo, zaczynam łowić bardzo delikatnie. Przede wszystkim zmieniam wędzisko. Wybieram bardzo miękkie, z cienką szczytówką zakończoną kiwokiem ze sprężyny od budzika. Miękka szczytówka amortyzuje naprężenia podczas zacięć i pozwala mi zejść z grubością żyłki do 0,10 mm. Kiwok pokazuje najdelikatniejsze brania i pomaga urozmaicać grę błystką. Zmieniam też sposób mocowania przynęty. Zamiast przez agrafkę, wiążę błystki przez małe kółeczko łącznikowe. Zakładam też mniejsze błystki, czasem aż o połowę lżejsze od tych, którymi na tej głębokości łowię przy dobrych braniach. Na groty kotwiczek zakładam po kilka larw ochotki lub połówki czerwonych robaków. Gdy robaków mam pod dostatkiem, zanęcam przerębel za pomocą zanętnika.
Jeżeli akurat nie mam pod ręką żywej przynęty, zakładam kotwiczki ozdobione nie igelitowymi rurkami, lecz wełnianymi chwościkami. Jeszcze lepsze są pajączki, czyli sztuczne muszki wykonane na kotwiczkach. Sprawdzają się chwościki i pajączki w kolorze białym, czerwonym, pomarańczowym, a także czarnym i fioletowym. Przy dobrej widoczności pod lodem doskonałe są kombinacje czarnego z żółtym, pomarańczowym i czerwonym.
Przy słabych braniach błystkę prowadzę bardzo wolno i spokojnie, bez gwałtownych zrywów. Najpierw stukam nią o dno, potem parę razy podnoszę na kilka centymetrów, a na koniec wolno podrywam w górę i na kilka – kilkanaście sekund zatrzymuję. Przy podciągnięciu blaszka zawsze schodzi trochę w bok, więc gdy ją zatrzymam, to ona się kiwa, balansuje i przesuwa. Dodatkowo porusza nią rozbujany kiwok, a nieraz sam jeszcze potrząsam wędką, podobnie jak przy łowieniu mormyszką. Drgająca błystka wabi okonie, a żywa przynęta na kotwiczce kusi je do brania. Po zatrzymaniu błystkę delikatnie opuszczam i przytrzymuję ją tuż nad dnem. Po serii delikatnych podszarpywań kładę ją na dnie i zaczynam wszystko od nowa.
Przy kolejnych podciągnięciach zatrzymuję błystkę na różnych wysokościach. Czasem okonie biorą 30 centymetrów powyżej dna, niekiedy pół metra, a nawet jeszcze wyżej. Zależnie od dnia brania są albo przy podrywaniu, albo podczas zatrzymania, kiedy błystka drga i balansuje.
Tadeusz Wójcik
Kraków