sobota, 27 kwietnia, 2024

NA SZCZUPAKI

Szczupaki łowi się łatwo i szybko tam, gdzie jest ich dużo. Niestety, u nas takich miejsc jest niewiele, zdani więc jesteśmy na wykonywanie ogromnej liczby rzutów, wyszukiwanie stanowisk oraz wielogodzinne przemieszczanie się po łowisku.

Wiele już napisano o tym, jakie stanowiska zajmują szczupaki. Każdy więc, nawet ten, co po raz pierwszy bierze spining do ręki, na pewno wie, że dla szczupaka najdogodniejsza jest kryjówka, z której może tylko na moment wypłynąć, żeby zdobyć pokarm. Jednak pod wodą szczęście też nie wszystkim sprzyja. Dlatego tylko część szczupaków znajduje stanowiska zapewniające im wygodne życie. Inne muszą polować w toni lub na ogromnych podwodnych łąkach, gdzie pokarmu trzeba szukać, a nie liczyć na to, że sam podpłynie pod pysk.

Przyjął się wśród wędkarzy pogląd, że szczupaki nie gonią swoich ofiar. Nic bardziej mylnego. Robią to, choć na swój sposób. Przecież chyba każdy z nas oglądał wędrówkę szczupaka za przynętą albo kilkakrotnie powtarzane ataki na rybkę, której za każdym razem, ale do czasu, udawało się ujść z życiem. Z tej wiedzy trzeba korzystać. Tam, gdzie mogą być szczupaki, należy często zmieniać przynęty i tempo ich prowadzenia. Warto też łowić w różnych warstwach wody, bo tylko w ten sposób możemy trafić na głębokość, na której stoją szczupaki albo pływają ich ofiary.

Szczupak ma ciało długie i wąskie, a jego płetwy są ustawione tak, żeby w ułamku sekundy mógł osiągać bardzo dużą prędkość i niczym strzała wbić się w swoją zdobycz. Przedtem jednak szczupak długo ją obserwuje, by zaatakować w najwłaściwszym momencie. Trzeba więc tak operować przynętą, żeby ją jak najdłużej widział. Oczywiście do zdobywania pokarmu szczupak wykorzystuje nie tylko wzrok. Bardzo wiele informacji przekazuje mu jego linia naboczna, którą wędkarze nazywają fastrygą. Szczupak korzysta z niej wówczas, kiedy wzrok staje się mało przydatny, na przykład w wodzie zmąconej ulewami. Ale sygnał docierający do fastrygi też musi być powtarzany i trwać odpowiednio długo, żeby szczupak mógł się przygotować do ataku. Takie jest, pokrótce, wytłumaczenie zachowań szczupaka poprzedzających jego atak. Wędkarz, który pozna i te zachowania, i ich przyczyny, będzie też wiedział, jak poprowadzić swoje przynęty.

Każdą rybę można złowić prowadząc przynętę w sposób, który jej najbardziej odpowiada. Oczywiście są od tego wyjątki, ale reguła jest taka, że boleń lubi, kiedy przynęta szybko się porusza. Kleń najchętniej uderza w taką, która płynie bardzo wolno i często się na długie chwile zatrzymuje. Okoń zażre dżiga leżącego w bezruchu po długiej serii drobnych skoków. Szczupak najpewniej zaatakuje przynętę, która się porusza w sposób przez niego akceptowany – spokojnie i w jednostajnym tempie.

Najbardziej wytrawni łowcy szczupaków łowią je tak, że niejednemu młodemu spiningiście wydaje się niemożliwe, żeby tym sposobem można było zdobyć rybę. Przyzwyczajeni do nowoczesnych kijów – lekkich, świetnie przenoszących drgania – zapominają, że poza dżigowaniem są inne, równie skuteczne sposoby. Często z pozoru proste, mało widowiskowe, jednak wymagające dużego kunsztu. Widziałem, jak w Parsęcie miejscowi łowią trocie. Widziałem, jak w Wiśle i Odrze podobnie wyciąga się sandacze i szczupaki. Mało uważny obserwator mógłby pomyśleć, że polega to wyłącznie na zarzuceniu i jednostajnym ściąganiu przynęty. Otóż nie. Bo nie wystarczy wiedzieć, gdzie przynętę zarzucić. Trzeba ją też umiejętnie prowadzić subtelnymi ruchami, na początku wykonywanymi samą tylko szczytówką.

JAK SIĘ ŁOWI W RZECE
Naszym łowiskiem w rzece będą końcówki podwodnych rynien i te partie dna, na których jest dużo gliniano-żwirowych muld.
Do obławiania wypłyceń ustawiamy się na brzegu w takim miejscu, żeby przynęta, kiedy będziemy wydłużali rzuty, omiotła duże partie wody. Zarzucamy w środek nurtu, wypuszczamy trochę żyłki, aż na powierzchni wody utworzy się łuk, i zamykamy kabłąk. W pewnym momencie wyczujemy, że przynęta uderza o dno, a napierająca na żyłkę woda ją po nim ciągnie. Od czasu do czasu mamy albo zaczepy, albo brania. Wtedy tylko doświadczenie nam powie, jak zareagować. Jeżeli mocno szarpniemy szczytówką, a był to tylko zaczep, to możemy zniszczyć rzut, bo oderwiemy przynętę wysoko nad dno i ryba jej nie zaatakuje. Jeżeli zaś zatniemy słabo, a będzie to branie, to później, podczas holu, ryba zejdzie nam z haczyka.

Przynęta, szorując po dnie, spływa dużym wachlarzem. W tym czasie staramy się nie skręcać żyłki, co najwyżej wybieramy jej niewielki luz. W końcu przynęta całkiem żyłkę wyprostuje. Teraz musimy wykazać cierpliwość i bardzo się skupić. Przynęta bowiem leży na dnie, a na wyprostowaną żyłkę napiera prąd wody. Szczytówką odbierzemy to jako lekkie trzepotanie. Atak może nastąpić lada chwila, ale jeżeli go nie ma, lepiej trochę poczekać i obrotem korbki podnieść przynętę nad dno. Wtedy ryba weźmie prawie natychmiast. Potwierdza się w ten sposób to, co poznaliśmy teoretycznie: ryba przez jakiś czas płynęła obok przynęty wleczonej po dnie i tylko czekała na dogodny moment.

Następnie przynętę rzucamy w takie miejsce, żeby omiotła jak największe partie dna. Po każdym rzucie wypuszczamy z kołowrotka coraz więcej żyłki. Takim samym sposobem przeszukujemy wypłycenia i odcinki gliniasto-żwirowego dna.

Z początku naszym utrapieniem będą zaczepy (wleczemy przecież przynętę po dnie). W rzeczywistości nie są one wcale tak groźne, jakby należało sądzić. Prawie zawsze przynętę można dosyć łatwo uwolnić. Kiedy już zaczep złapiemy, nie szarpmy nerwowo żyłką. Jeżeli na wędce mamy plecionkę, to nie wyrywajmy przynęty licząc na to, że prędzej puści kotwiczka niż węzeł. Najlepiej wypuścić z prądem wody kilka lub kilkanaście metrów żyłki, a kiedy się napręży, zaciąć pod prąd. Po tych zabiegach przynęta będzie tak ułożona, że powinna łatwo wyjść z zaczepu.

PRZYNĘTY NA RZEKĘ
Najlepsze są przynęty ciężkie i dające się łatwo sprowadzić do dna. Najczęściej stosuje się wahadłówki, a wśród nich największą sławę zdobyła alga C3. Doświadczenie jednak dowodzi, że lepsze są duże rippery. Natomiast prawdziwy przełom dokonał się za sprawą woblerów. Są nadspodziewanie skuteczne, a przy tym tanie i można je robić samemu. Samoróbki są nafaszerowane dużą ilością ołowiu. Ci, co wolą woblery kupić, owijają kotwiczki ołowianą lametą lub kulki z ołowiu zatapiają w sterach. Najlepsze są woblery z bardzo dużymi sterami, bo szorując po dnie utrzymują kotwiczki ponad nim, a więc daleko od zaczepów. Brania na woblery są najbardziej dynamiczne.

JAK SIĘ ŁOWI W JEZIORZE
W jeziorze należy przynętę zarzucać daleko poza domniemane stanowisko ryby, a jak najdalej wtedy, gdy łowimy nad podwodnymi łąkami lub obławiamy stok górki. Kiedy tylko przynęta dotknie powierzchni wody, zaczynamy skręcać żyłkę. Prowadzimy powoli, ze szczytówką skierowaną w dół. Przynęta się zagłębia, a kiedy znajdzie się blisko dna, kij układamy równolegle do lustra wody. Jeżeli jest płytko, szczytówkę trzymamy na godzinie jedenastej. Przynęta powinna wędrować metr nad dnem, bo szczupak zawsze atakuje od dołu (sprzyja temu m.in. kształt jego głowy, z mocno do przodu wysuniętą żuchwą). Ściągamy ją w równym tempie i tylko na ostatnich kilku metrach wyraźnie przyspieszamy. Jeżeli łowimy kijem z miękką szczytówką, możemy nim co kilkanaście obrotów korbki lekko szarpnąć. Zakłóci to pracę przynęty i wówczas szczupak może zaatakować, jeżeli akurat za nią płynie. Taki sam skutek osiągniemy przyspieszając ściąganie w ostatniej fazie, to znaczy jakieś pięć metrów przed wyciągnięciem przynęty z wody. Jeżeli kij jest sztywny, podszarpywanie przynosi raczej odmienny skutek, bo wówczas ruch przynęty jest zbyt raptowny, co dla drapieżnika nie wygląda naturalnie. Podobnie jest, kiedy zamiast żyłki mamy plecionkę.

Podszarpywanie przynęty nie każdemu wychodzi, dlatego warto zastosować pomysłową sztuczkę. Trzeba tak ułożyć rękę na kiju, żeby skręcana żyłka uderzała o palec wskazujący. Wystawia się go co kilkanaście obrotów tak zgrabnie, żeby nawet na moment nie zaprzestać skręcania żyłki. Krótkie zatrzymanie przynęty, sposób skuteczny podczas łowienia okoni, w przypadku szczupaków zupełnie się nie sprawdza. Jeżeli więc sztuczka z palcem nam nie wychodzi, to lepiej w ogóle nie cudować, tylko jednostajnie ściągać. W miejscach, gdzie dno jest pozbawione roślinności, możemy prowadzić przynętę skokami. Powinny one być bardzo długie i możliwie wysokie, ale o tym decyduje głębokość łowiska.

Po zarzuceniu przynęty pozwalamy jej przez dłuższą chwilę poleżeć na dnie. Może to trwać nawet kilka minut. W tym czasie szczytówkę trzymamy skierowaną ku niebu, żeby się żyłka nie zatapiała. Później zaczynamy ściągać. Przynęta powinna wędrować przynajmniej metr nad dnem na dystansie pięciu – siedmiu metrów. Potem opuszczamy ją na dno, koniecznie na napiętej żyłce. Przed kolejnym poderwaniem odczekujemy dłuższą chwilę. Samo zaś podniesienie przynęty powinno być płynne niczym opad na napiętej żyłce. Ataków szczupaka możemy się spodziewać w każdej fazie prowadzenia przynęty.

Przynęty na jezioro
W jeziorze możemy używać tych samych przynęt co w rzece, z wyjątkiem specjalnych rzecznych woblerów. Jeżeli nie będzie brań, trzeba po każdym rzucie zmieniać tempo prowadzenia pamiętając, że wolne wcale nie musi być najlepsze.

Waldemar Rychter

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments