Olzy jeszcze nikt nie opisywał w polskich wędkarskich czasopismach. Najpierw nie sprzyjał temu fakt, że było to zapalne miejsce – Śląsk Cieszyński i Zaolzie – między dwoma państwami. Później w rzece prawie zanikło życie biologiczne z powodu dużej ilości przemysłowych zanieczyszczeń, wpuszczanych przez Czechów. Teraz wody się oczyściły, wróciły ryby, na obu brzegach pojawili się wędkarze i nareszcie możemy mówić otwarcie o popełnionych błędach.
Na Olzę proponuję muchówkę, bo to metoda precyzyjna i skuteczna. Najlepiej zacząć od tzw. trzeciego jazu, a właściwie od ujścia, po czeskiej stronie, potoku Ropiczanka. Olza płynie tu przez park, a jej brzegi porasta wiklina. Na suchą muchę można tu łowić klenie, ale kto chce mieć sztuki wyrośnięte, musi się zdobyć na trochę cierpliwości. Od tego miejsca Olza przechodzi w dosyć długą płań, głęboką, niestety, pod czeskim brzegiem. Są w niej duże potokowce, szczupaki i spore klenie. Częstym przyłowem bywa ładna świnka albo… karp. Na końcu płani jest jaz. Wymyte pod nim doły zajmują piękne lipienie i brzany, ale podczas niżówek złowić je bardzo trudno. Na początku kolejnej płani nurt płynie po polskiej stronie. Przelewając się po umacniających brzeg ogromnych głazach utworzył ciekawe łowisko dla miłośników ciężkiej nimfy. Ta płań też kończy się jazem.
Poprzednio opisane miejsca są dla muszkarzy mało przyjazne (mała czytelność, spora głębokość, doły). Następne trzy kilometry to zupełnie co innego. Na czeskim brzegu są mury oporowe, a pod nimi duże klenie i lipienie. Bardzo szybkie wlewy mieszają się z prądzikami. Nurt, przechodzący raz pod jednym, raz pod drugim brzegiem, wymył masę niepozornych, ale bardzo rybnych rynienek i wgłębień, zmieniających się po każdej większej wodzie. Tutaj też łowimy głównie pstrągi i lipienie, ale wyniki zależą od tego, ilu spotkamy spiningistów. A zwykle bywa ich sporo. Bardzo popularne jest malownicze ujście Puńcówki i okolice pierwszego mostu drogowego (przejście z Czech do Polski). Oba łowiska słyną z lipieni i świnek, można też liczyć na sporą brzanę.
Następny odcinek, między granicznymi mostami, przylega bezpośrednio do alei J. Łyska. Świetnie się tu łowi na mokrą muchę. Ilość ryb i różnorodność ich gatunków sprawia, że jest to dobry poligon doświadczalny. Tu warto przyjść, jeżeli chcemy coś wypróbować albo sprawdzić. Bardzo popularny, nie tylko wśród wędkarzy, jest przełom Olzy pod Górą Zamkową. Rzeka płynie tu w szpalerze lip i kasztanowców. Miejsce to słynie z lipieni, ładnych tęczaków i potokowców. Wczesnym rankiem, gdy nad wodą jeszcze unoszą się mgły, słychać furkot brzan, ssanie lipieni i uderzenia pstrągów, które na płyciznach polują na zaspane strzeble.
Następnym naszym przystankiem jest most kolejowy. Znajdujące się pod nim zwężenie to jedno wielkie skalne rumowisko. Tu na żwirze poniżej przelewu lipienie odbywają tarło, tu też złowiono głowacicę o długości 77 cm. Miejsce na pewno warte obłowienia, ale trzeba uważać na ostre krawędzie skał i zdradliwe dołki.
Dalej Olza opuszcza zwartą zabudowę Cieszyna. Jej kolejne kilometry są wręcz dzikie, rzeki nie szpecą już brzegowe umocnienia. Jest tu po prostu pięknie. Odcinek od mostu kolejowego do ujścia Bobrówki od dawna słynie ze sporego stada brzan i lipieni, choć po ostatniej dużej wodzie znacznie się wypłycił. Nadal jednak, zwłaszcza latem, świetnie się tu łowi metodą suchej muchy. Sprzyja temu otwarty, łąkowy charakter rzeki.
W ujściu Bobrówki rzeka usypała podwodną ostrogę. Jej przelew to królestwo jelców i kleni. Dół za krawędzią ostrogi, choć trudny do obłowienia, może dostarczyć sporej dawki wrażeń, gdy na naszej nimfie usiądzie brzana. Zwróćmy baczną uwagę na rumowisko skalne, bo nie jest ono jeszcze całkiem stabilne, a nurt bardzo tu zdradliwy. W samym ujściu co roku padają spore brzany, klenie i szczupaki, a także karpie. To łowisko wymaga dużej cierpliwości, trzeba też odpowiednio zarzucać muchę. Tu liczy się precyzja. Głębokość wynosi około dwóch metrów, więc nie jest łatwo odgadnąć, gdzie płyną podwodne prądy. Ale próbować warto!
Ostroga przechodzi w dosyć długą, głęboką płań kończącą się ogromnym jazem nie mającym niestety przepławki. Na sztuczną muchę można łowić tylko z czeskiego brzegu. Po naszej stronie zniechęca do tego gąszcz wikliny. To miejsce okupują przede wszystkim gruntowcy, bo w głębokiej tu Olzie żyje sporo brzan, płoci i rozmaitych uciekinierów z gospodarstw rybackich. Mimo to o dobre wyniki niełatwo, bo woda jest żyzna i przejrzysta. Z jazu roztacza się wspaniały widok na Olzę, ukazujący nie tylko jej uroki, ale i potęgę. Powywracane potężne głazy, korzenie drzew, naniesione pokłady grubego żwiru przekonują nas, jaka może być moc żywiołu.
Za jazem zaczyna się kolejny piękny przełom długości kilometra. Olza w głębokich nurtach przebija się między ogromnymi głazami, przeskakuje po skalnych półkach, przelewa się przez głębiny, a wszystko to wśród zwartego szpaleru drzew. Tu każda metoda jest skuteczna. Sucha mucha, zwłaszcza jesienią, na pięknie wybarwione lipienie, klenie i jelce, kolorowe puchowce na okonie i tęczaki, a nimfy na brzany i świnki. Coraz częściej pojawia się też, nieliczna jeszcze, głowacica. Prawidłowe prowadzenie przynęt utrudniają bardzo silne, zmienne prądy. Najskuteczniejsze są zestawy budowane na delikatnych żyłkach, ale żeby wyholować sporą rybę, trzeba szukać złotego środka.
Po opuszczeniu skalnego przełomu Olza całym nurtem uderza w polski brzeg umocniony głazami. Bardzo szybki i głęboki nurt zachęca do zastosowania streamera. Możemy tu liczyć na okonie i klenie. Ryby szlachetne trafiają się rzadziej niż na odcinku miejskim, ale są większe. Następne kilometry to zarośla, zmienny nurt, czytelne dołki, bystre żwirowiska i… cały przegląd gatunków prądolubnych. Brania są częste i pewne, ale przeważają ryby średnie i drobne. Dopiero na wysokości Polifarbu (Cieszyńska Fabryka Farb i Lakierów) wybudowane tam trzy ostrogi tworzą wspaniałe łowisko – głębokie, z dużą ilością zaczepów, technicznie bardzo trudne. Godne polecenia są tu muchowe imitacje raczków. Emocje gwarantowane.
Polecam naszą Olzę zwłaszcza jesienią lub podczas niżówek. Niewiele jest rzek, gdzie ostrożnie brodząc, można zobaczyć niczym w akwarium falujące fioletem i purpurą płetwy lipieni, długie, prawie czarne wrzeciona brzan, błyskające starym srebrem świnki. Czasem, gdy po zachodzie słońca pojawia się mgła i mrok zaczyna gęstnieć, w ciszy rozlega się łomot. To daje o sobie znać królowa tej rzeki – głowacica.
Kazimierz Żertka
Cieszyn
Olza… znana czy obca?
W naszym kraju niewiele jest rzek, które zachowały naturalny i indywidualny charakter. Do tych nielicznych należy też Olza, która na wielu odcinkach jest piękną rzeką górską. A zagrożenie było wielkie. Tragiczna dla Olzy była budowa huty w Trzyńcu (Czechy). Rzeka stała się dla niej odbiornikiem ścieków. Dopiero lata 80. przyniosły zmiany. W hucie wprowadzono zamknięty obieg wody, zbudowano szereg lokalnych oczyszczalni ścieków. Reszty dopełniła powódź z 1997 r., która wymyła zalegające osady i wyczyściła dno rzeki.
Obecnie rzeka przeżywa swój renesans. Skuteczna ochrona wody i dobra gospodarka zarybieniowa czeskiej organizacji wędkarskiej sprawiły, że w Olzie znów pływają pstrągi, lipienie, brzany, świnki, a nawet głowacice. Przebiegająca środkiem rzeki granica stała się dla rzeki korzystna, bo odradzające się w niej życie chroni Straż Graniczna. Na mocy porozumieniu między cieszyńskim kołem PZW i szefostwem Śląskiego Oddziału Straży Granicznej wędkarze mogą łowić ryby na podstawie imiennych zezwoleń. Społeczne straże rybackie Polski i Czech prowadzą wspólne kontrole. Związki wędkarskie obu krajów nawiązały współpracę, której przejawem są m.in. urządzane wspólnie co roku międzynarodowe zawody o Puchar Olzy.
KŻ
Informacje dodatkowe
Zezwolenia imienne (płatne) wydaje koło PZW nr 13 w Cieszynie, ul. Wiślańska 12, w porozumieniu ze Strażą Graniczną. Zezwolenia dla muszkarzy zawierają wpis zezwalający na brodzenie, z zastrzeżeniem, by nie przekraczać połowy koryta rzeki. Dla spiningistów oraz amatorów spławika i gruntówki Olza jest dostępna w całości z brzegu. Każde wejście na pas graniczny rzeki należy przedtem zgłosić telefonicznie pod numer podany w zezwoleniu.
Nad samą rzeką parkować nie wolno, trzeba korzystać z parkingów miejskich.
Obecnie obowiązują przepisy PZW z zastrzeżeniem, że na przynęty sztuczne i roślinne łowimy od ujścia Bobrówki, poniżej zaś dopuszczone są wszelkie przynęty zgodne z RAPR.