Każdy gatunek ryby, jak to się mówi, potrzebuje swego. By osiągnąć sukces należy o tym pamiętać i …..
Płoć
Blisko brzegu, w trzcinach, natkniemy się na sam drobiazg. Dużych płoci trzeba szukać głębiej. Najpewniejsze łowiska znajdują się tuż za pasem podwodnej roślinności, gdzie głębokość wody wynosi 3 – 7 metrów. Jeżeli za pasem trzcin dno jest łyse, to większych płoci spodziewać się tam nie można. Znajdziemy je natomiast za trzcinowiskiem, które przechodzi w kilku- lub kilkunastometrowy pas podwodnej roślinności. Jeżeli wędkujemy z łódki, to ustawiamy się tak, żeby łowić od otwartej wody, czyli zarzucać zestaw w stronę trzcin.
Płocie często przyzwyczajają się do jakiegoś konkretnego pokarmu. Dlatego nim zaczniemy łowić, warto zasięgnąć języka i sprawdzić, na co łowią miejscowi. Płocie w jeziorach lubią duże przynęty, jeżeli więc nie chcemy wyciągać samego drobiazgu, to popularne białe robaki lepiej zostawić na inną okazję.
Latem płocie najlepiej biorą na przynęty roślinne. Dobry będzie pęczak, makaron, kukurydza z puszki, ciasto, pszenica, a jeżeli polujemy wyłącznie na duże sztuki, to łubin. Przynęty muszą być twarde, bo płocie lubią trącać je pyszczkiem. Miękki makaron albo pęczak spadnie wtedy z haczyka. Na pierwsze wędkowanie warto zabrać kilogram suchej zanęty z aromatem nostrzyka, anyżu, wanilii lub truskawki. Po udanym łowieniu można zacząć nęcić grubo, najlepiej tym, co będziemy zakładać na haczyk. Makaron, pęczak, kukurydza lub pszenica z dodatkiem płociowego aromatu zniechęci drobnicę i zwabi do łowiska większe sztuki.
Płocie są ostrożne, więc nasz sprzęt musi być delikatny (przypon 0,10 – 0,12). Pokarm pobierają zwykle znad dna. Jeżeli jednak w czasie wędkowania liczba brań spadnie, to trzeba zmienić grunt, bo to może oznaczać, że płocie podeszły do góry i będą brały z połowy wody.
Z łódki płocie świetnie się łowi długim wędziskiem bez przelotek. Pozwala ono na stosowanie delikatnego zestawu, co znacznie zwiększa liczbę brań. Gdy jednak łowimy na większy dystans, lepsza będzie odległościówka i spławik z obciążeniem wstępnym. Można wtedy zmniejszyć ilość ołowiu na żyłce i biorąca ryba poczuje słabszy opór. W dobrze zanęconym miejscu płocie biorą agresywnie i szybko wciągają spławik pod wodę.
W łódce trzeba zachować ciszę!
Leszcz
Leszcze mają w jeziorach swoje stałe trasy, po których przepływają z jednego żerowiska na drugie. Żeby te trasy poznać, trzeba przez kilka dni obserwować powierzchnię wody i wypatrywać, gdzie leszcze się spławiają. Robią to bardzo cicho, w falach migają tylko ich oliwkowe grzbiety. Jeżeli uda się nam je zobaczyć, to możemy to miejsce regularnie nęcić, bo leszcze powinny tam wracać. Ich trasy często prowadzą przy styku spadu i prostującego się dna. Zwabia je niesiony wodą pokarm, który się tam zatrzymuje.
Leszcze lubią czuć nad sobą grubą warstwę wody, dlatego głębokość łowienia powinna przekraczać 6 metrów. W czystych jeziorach okazałe sztuki łowi się na 12 – 14 metrach. Tylko w nocy można się na nie zasadzić na 3- lub 4-metrowych łagodnych śródjeziornych spadach. Dno w łowisku powinno być miękkie, ale leżący na nim muł nie może śmierdzieć ani wypuszczać banieczek gazu, bo takie miejsca leszcze omijają. Dobrymi łowiskami są stoki wysp i wypłyceń. Leszcze chętnie się tam zatrzymują na dłużej, często na całą noc.
Leszcze lubią dobrze pojeść, dlatego zanęty nie można im żałować. Wiaderko dziennie – to będzie w sam raz. Dlatego do nęcenia używamy tanich produktów. Mogą to być ugotowane i pokrojone w kostkę ziemniaki, makaron kolanka, gotowana kukurydza. Na haczyk zakładamy czerwone robaki, makaron, pęczak, ciasto, rosówki i kawałki ziemniaka.
Z brzegu leszcze najlepiej się łowi feederem, a z łodzi spławikówką. Zestawy muszą być mocniejsze niż na płocie. Przypon o średnicy 0,14 – 0,16 mm to minimum, jeżeli w jeziorze są duże sztuki. Na delikatnym zestawie trudno leszcza podnieść, a holowany przy dnie może zaplątać się w zielsko lub zaczepić o linkę kotwiczną i w końcu urwać. A jedna zerwana ryba rozpędzi nam całe stado.
Leszcze pobierają pokarm z dna, dlatego przy braniu spławik się wykłada. Przypon powinien być długi (ponad 50 cm). Wtedy leszcze, pływając dookoła przynęty, nie będą się ocierać o żyłkę. Poza tym później poczują opór obciążenia i przynętę połkną głęboko. Inaczej niż to było w przypadku płoci, w leszczowym zestawie lepsze są spławiki niedociążone. Szybciej sygnalizują podnoszone brania, a większa porcja ołowiu na żyłce pewnie kotwiczy zestaw na dnie. W czasie upałów leszcze lubią się podnosić nad dno i najlepiej biorą w połowie wody. Stosujemy wtedy spławiki z dociążeniem wstępnym i krótkie przypony (10 – 15 cm), które szybko sygnalizują brania.
Lin
Liny przebywają blisko brzegu. Łowisko musi się znajdować w pobliżu trzcin, a jego głębokość powinna wynosić od pół metra do trzech. Liny są bardzo ostrożne i płochliwe, dlatego najlepiej łowić je z brzegu, bo w łódce zawsze coś tam stuknie. Najpierw jednak warto wybrać się na obserwację łowiska, najlepiej o świcie, bo wtedy nad jeziorem panuje spokój. Uważnie obserwujemy trzciny i sitowie. Jeżeli ich łodygi się poruszają, to znak, że wśród nich pływają liny. Takie miejsce nęcimy surową lub gotowaną kukurydzą, czerwonymi robaczkami, kawałkami rosówek lub pokrojonymi w kostkę gotowanymi ziemniakami. Na haczyk zakładamy przynęty zwierzęce: małe rosówki, kilka czerwonych robaków albo szyjkę raka. Do przynęt roślinnych liny trzeba przyzwyczajać kilkudniowym nęceniem. Zanim lin przynętę połknie, lubi ją długo smakować. Branie może trwać nawet kilka minut. Dlatego na liny chodzi się ze spławikówką. Spławik najlepiej pokaże kolejne etapy brania, wędkarz zaś musi powstrzymywać nerwy i zacinać dopiero wtedy, kiedy spławik zdecydowanie pójdzie pod wodę.
W grążelach słychać czasem charakterystyczne cmokanie. Oznacza to, że liny zjadają siedzące na liściach, od spodu, ślimaczki i inne żyjątka. Trzeba wtedy zmniejszyć grunt i zarzucać zestaw w same liście. Warto tego spróbować również dlatego, że liny żerujące blisko powierzchni są wyjątkowo nieostrożne. Zestaw trzeba tak ulokować, żeby żyłka oparła się na liściu, a przynęta zawisła kilkanaście centymetrów pod wodą. Gdy żyłka zsuwa się z liścia, to znak, że lin bierze.
Lin to silny przeciwnik, na dodatek walczący w trudnym, pełnym zawad środowisku. Dlatego z przyponem cieńszym niż 0,18 mm lepiej się na liny nie wybierać. Częstym przyłowem jest węgorz, a w łowiska nęcone gotowanymi ziemniakami potrafią wejść jeziorowe karpie
Wzdręga
Wzdręgi najłatwiej znaleźć w rzadkich trzcinach. Łowi się je w płytkiej wodzie (0,5 – 1,5 m) na tzw. grzybek, czyli bochenek chleba umieszczony w siatce i tak obciążony kamieniem, żeby znajdował się tuż pod powierzchnią wody. Zanim upłynie pół godziny, pod grzybkiem będzie się pluskało stadko krasnopiórek. Łódź trzeba bardzo ostrożne zakotwiczyć kilka metrów dalej. Od czasu do czasu warto umieścić przynętę nad dnem, bo tam często biorą największe sztuki. Przypon musi mieć 0,14 mm średnicy, bo po zacięciu trzeba zdecydowanym ruchem odciągnąć wzdręgę od reszty stada.
Okoń
Okonie najlepiej łowić przy brzegach porośniętych drzewami. Zwykle dno jest tam twarde i leży na nim dużo patyków, a okonie takie miejsca bardzo lubią. Poza tym jest tu cień. Trzcinowiska są gorsze. Co prawda trafiają się tam większe sztuki, ale pojedyncze. Dużych okoni trzeba szukać na stromo opadających stokach wysp i górek. Lepsza jest strona nawietrzna, bo tam gromadzi się gnany przez wiatr i fale plankton. Jego śladem płynie drobnica,
a za nią podążają okonie. Do łowienia okoni potrzebne jest wędzisko z wklejoną węglową szczytówką, która pokaże delikatne brania.
Na jeziorowe okonie wystarczą dwa typy przynęt spiningowych: błystki obrotowe i gumy. Obrotówki będą potrzebne w dwóch rozmiarach: dwójki na wody płytsze (do czterech metrów) i trójki na głębsze (do 8 metrów). Skrzydełka typu Aglia i Comet w kolorze złotym i srebrnym w czerwone i czarne kropki, a na czyste wody Black Fury (czarna paletka w żółte kropki). Na obrotówki łowi się mniej niż na gumy, ale z reguły są to większe sztuki. Kiedy okonie nie żerują, lepsze wyniki dają gumy. Najpewniejsze są 5-centymetrowe twistery, a także tej samej wielkości rippery Mannsa i małe kopytka. Zdarza się, że okoniom odpowiada tylko jeden kolor. Dlatego trzeba tak często zmieniać przynętę, aż trafimy na ten właściwy.
Okonie można łowić na kilka sposobów. Najpewniejsze wyniki daje prowadzenie skokami. Ruchem szczytówki podrywa się przynętę 30 cm nad dno i pozwala jej opadać na napiętej żyłce. Można też anemicznie wlec ją po dnie z licznymi przystankami. Równomiernie prowadzimy przynętę wtedy, gdy okonie dobrze biorą. Najlepsze łowy są wtedy, gdy okonie zaczynają atakować drobnicę. Przynętę prowadzimy szybko pod powierzchnią wody. Każdy rzut kończy się braniem.
Szczupak
Najpewniejszy sposób na szczupaka jest zarazem bardzo prosty. Trzeba postawić żywca obok miejsca, w którym się nęci płotki. Grunt ustawiamy tak, żeby rybka pływała w granicach pół metra – metr nad dnem. Przynęta musi być duża. Kilogramowy szczupak bez trudu radzi sobie z 15-centymetrową płotką. Na spining najłatwiej go złowić w płytkich, zarośniętych wodach blisko brzegu. Trzeba jednak obrzucić spory fragment łowiska, żeby na niego trafić. Najlepsze są pływające woblery o wolnej i spokojnej akcji.
Dobre jeziorowe łowiska szczupaków znajdują się na łagodnych stokach wysp i podwodnych górek porośniętych miękką roślinnością. Jednak przyciągają one wielu wędkarzy i trzeba się sporo napracować, żeby coś tam złowić. Sukces może przynieść jakaś nietypowa guma lub rzadko stosowana wahadłówka. Podstawowe przynęty to rippery Mannsa (7 – 10 cm) i duże kopyta w jasnych kolorach oraz duże obrotówki nr 4 i 5 z czerwonym chwościkiem na kotwiczce.
Świetnie łowi się szczupaki tam, gdzie dno jest porośnięte pojedynczymi wysokimi roślinami podwodnymi. Wędkarze jednak takie miejsca omijają, bo boją się zaczepów. Tymczasem są to rewelacyjne łowiska pod warunkiem, że się zastosuje odpowiednie przynęty. Najpewniejsze są gumy uzbrojone w główki antyzaczepowe lub systemiki Mustada. Trzeba tylko trzymać nerwy na wodzy, nie reagować na każde przytrzymanie, zacinać tylko wyraźne brania.
Węgorz
Węgorze to ryby tajemnicze, w różnych jeziorach mają różne obyczaje. W jednych najlepiej biorą blisko brzegu, kiedy w poszukiwaniu pożywienia przychodzą na płycizny. W innych przynętę trzeba rzucać daleko, na głębokość 8 – 10 metrów. W nocy dobrze jest łowić na małym gruncie (1 – 1,5 m) na dryfujący zestaw. Węgorze najlepiej biorą przez dwie godziny po zmierzchu i na godzinę przed świtem, ale warto na nie polować przez całą noc, bo często na żer ruszają dopiero po północy. W dzień trudniej je złowić, choć nieraz widać, jak w upalne południe ścigają pływającą pod powierzchnią drobnicę.
Najlepszą przynętą na węgorze są żywe lub martwe rybki. Na popularne wśród wędkarzy rosówki najczęściej biorą „sznurowadła”. Nie trzeba bać się dużych przynęt. 60-centymetrowy węgorz z powodzeniem zaatakuje wymiarową płoć. Trzeba mu tylko dać czas na połknięcie przynęty. Węgorze można łowić na gruntówkę denną lub na zestaw ze spławikiem, ale sprzęt musi być dużo mocniejszy niż na to wskazuje waga zdobyczy. Sztywny kij, wytrzymała żyłka z przyponem minimum 0,25 mm i przede wszystkim mocny kołowrotek. Po zacięciu trzeba węgorza holować siłowo i jak najszybciej podnieść go pod powierzchnię. Nie można pozwolić, żeby wszedł w zawady lub zaplątał się w podwodne rośliny, bo trudno go będzie stamtąd wydobyć.
WS