Resztki lodu kuszą. Odtajały pas wody przy brzegu nie zraża niektórych wędkarzy. Chcą wejść na jezioro i łowić znakomicie żerujące teraz płocie i okonie. Korzystają przy tym z drągów, desek lub połamanych gałęzi, których zawsze na brzegu jest dużo i robią z nich kładki do pozornie mocnej tafli lodu. Nie pamiętają, że nie tylko szalenie niebezpieczne jest samo wchodzenie, ale także chodzenie po wydawałoby się grubym lodzie.
O tej porze roku lód zmienia swoją strukturę. Widać to, gdy się uderzy pierzchnią lub mocniej stąpnie – lód zamienia się w kaszę.
Ja późną zimą łowię w resztkach lodu przybrzeżnego, a w zasadzie w odtajałym pasie wody. Łowię więc bezpiecznie na tyczkę z brzegu lub pomostu. Czasami tuż przed roztopami przygotowuję sobie większe przeręble, które podczas ciepłych wiosennych dni szybko robią się jeszcze większe i stają się wygodnymi łowiskami. Częściej jednak korzystam z tych, które podczas zimy robili okoniarze. Bardzo lubię ten krótki okres, bo biorą wtedy piękne płocie.
Spore stada tych ryb podchodzą do brzegu nie tylko z powodu większej ilości tlenu, którego w końcówce zimy w głębszych miejscach często brakuje, ale przede wszystkim po jedzenie w postaci najrozmaitszych żyjątek. Wcześniej chowały się przed zimnem, a teraz zaczynają wychodzić z kryjówek, najszybciej dzieje się to w przybrzeżnej strefie.

Nie jest dobrze, że w wodzie leżą śmieci, takie jak np. stare torby foliowe, ale właśnie pod nimi jest najwięcej życia. Kryją się tam pijawki, małe racicznice i wiele larw owadów, m.in. jętek. Wszystko to znajdziemy także pod większymi kamieniami, zatopionymi kołkami, gałęziami itp. O tej porze roku takie naturalne przynęty są najpewniejsze.
Najtrwalsze na haczyku są pijawki. Na jedną można wyjąć kilkanaście płotek. Dla dużych płoci wspaniałym przysmakiem są też małe racicznice. Wystarczy je lekko zgnieść w palcach i w całości założyć na haczyk. Dobrze jest zmiażdżyć przedtem garść większych małży
i wrzucić do wody jako zanętę. Do larw jętki płocie nie mogą się dopchać, bo w wyścigu po dobre jedzenie szybsze od nich są okonie, które za jętkami wprost przepadają.
Idąc nad wiosenną wodę, nie zabieram ze sobą nic prócz jednej wędki. Ale zestawy jakie stosuję, niejednego wprawiłyby w osłupienie. Nie używam przyponów. Żyłka ma średnicę 0,20 mm. Zasada wyciągania dużych ryb z oddalonego przerębla jest bowiem jedna: twoja-moja, dlatego zestaw nie może mieć słabych punktów.
Bogdan Barton