sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaBiologiaWEDŁUG STAŁEGO SCHEMATU

WEDŁUG STAŁEGO SCHEMATU

Ryby drapieżne, jak szczupak, boleń, okoń lub sandacz, podczas ataku na zdobycz korzystają głównie z dwóch zmysłów: wzroku i linii nabocznej. Który z nich jest ważniejszy? To pytanie nie jest całkiem właściwe, bo żeby atak się udał, drapieżnik musi łączyć informacje docierające za pośrednictwem obu tych zmysłów. Gdyby jednak ktoś bardzo nalegał, to ostatecznie można się zgodzić, że wzrok przekazuje tych informacji trochę więcej.

Podczas ataku, czynności na pozór prostej i rozgrywającej się błyskawicznie, znaczenie informacji docierających do mózgu ryby ze zmysłów wzroku i linii nabocznej się zmienia. Jak to się dzieje, wyjaśniają bardzo ciekawe badania trójki amerykańskich badaczy – Johna Newa, Lisy Fewkes i Asma Khana – z Loyola University w Chicago opublikowane w zeszłym roku w czasopiśmie „Journal of Experimental Biology”.

Badacze owi trzymali w akwariach ryby o nazwie musky (bliscy krewni szczupaka) i filmowali je podczas ataków na zdobycz (drobnicę). Opisywali dokładnie ich zachowanie, mierzyli odległości i kąty między drapieżnikiem a ofiarą przed i podczas ataku. Żeby się dowiedzieć, jaką rolę odgrywają oba badane zmysły, musieli posunąć się do drastycznej metody, w tym przypadku jednak koniecznej i usprawiedliwionej. Część ryb pozbawili wzroku przecinając im nerwy wzrokowe, u innych chemicznie zablokowali linię boczną, niektóre poddali obu tym zabiegom.

Musky prawie zawsze polują według stałego schematu. Najpierw powoli podpływają do zauważonej zdobyczy na dogodną odległość, potem następuje atak właściwy, czyli błyskawiczne uderzenie w kierunku ofiary. W doświadczeniu następowało ono z odległości wynoszącej średnio 13,5 cm, co stanowiło około 60% długości drapieżnika (musky biorące udział w tym doświadczeniu miały od 15 do 25 cm). Taki sposób atakowania jest u tych ryb, podobnie jak u naszych szczupaków, najczęstszy, choć nie jedyny. Na przykład w wodach przejrzystych mogą one, gdy zauważą zdobycz, płynąć do niej bardzo szybko z większej odległości.

Badania Amerykanów wykazały, że wzrok odgrywa najważniejszą rolę w pierwszej fazie ataku. Dzięki niemu drapieżnik lokalizuje zdobycz i się do niej odpowiednio ustawia. Musky, które były pozbawione wzroku, również atakowały, ale nie było u nich fazy wolnego zbliżania się do zdobyczy, inaczej mówiąc musiała się ona sama znaleźć w odległości umożliwiającej uderzenie (średnio wynosiło to 3,2 cm). Co ciekawe, skuteczność tych ataków była prawie taka sama (nieco ponad 70%) jak u musky, które widziały. Musky posługujące się wyłącznie wzrokiem uderzały, gdy od ofiary dzieliło je średnio 10 cm. Była to więc odległość wyraźnie mniejsza niż w przypadku ryb, u których funkcjonowały oba zmysły: i wzrok, i linia naboczna.

Ta różnica wskazuje, że do ustalenia najlepszej odległości ataku (a także kąta, ale ten wątek tutaj pomijamy) ryba wykorzystuje zarówno wzrok, jak i linię naboczną. Badacze sądzą również, że linia naboczna przejmuje kontrolę nad atakiem w ostatniej jego fazie. Potwierdzają to także badania przeprowadzone kilka lat wcześniej przez innych naukowców z tego samego uniwersytetu.

Osobniki dwóch gatunków bassów (te ryby podczas polowania też korzystają z oczu i linii nabocznej) były przyzwyczajone do pobierania żywego pokarmu podawanego zawsze w tym samym miejscu. Nieco z boku zainstalowano tam wąską szklaną rurkę, z której w kierunku głowy ryby wyrzucany był strumień wody. Pobudzał on linię boczną. Strumień ten wypuszczano w chwili, gdy ryba już atakowała podawany pokarm. Skutek był taki, że w ostatnim momencie skręcała w kierunku strumienia wody i atak trafiał w pustkę.

Zmysł linii nabocznej jest ewolucyjnie bardzo stary, mieli go już przodkowie ryb. Potem był stale doskonalony. Organ ten okazał się na tyle przydatny, że oprócz ryb zachowały go płazy stale żyjące w wodzie, mają go też kijanki. Dziś nawet inżynierowie zajmujący się bioniką, czyli wykorzystywaniem pomysłów natury w konstruowanych przez siebie urządzeniach, próbują wyposażyć podwodne roboty w urządzenie działające podobnie jak linia naboczna. Ludziom, którzy są tego zmysłu pozbawieni, trudno sobie wyobrazić, jak działa linia boczna. Określa się ją jako zmysł „dotyku na odległość”, ale to też niewiele wyjaśnia.

Na ruch wody reagują specjalne ciałka czuciowe, które mogą się znajdować w podskórnym kanale (ma on otwory łączące go z powierzchnią wody) albo leżą rozrzucone na skórze. Dzięki nim ryba czuje ruchy wody. Wie, kiedy jej powierzchnia faluje i kiedy opadły na nią owady, zna kierunek i siłę prądu rzeki. Wie także, kiedy zbliża się do jakiegoś stałego przedmiotu, a w ławicy wyczuwa obecność poruszających się w pobliżu innych ryb. Jest to zmysł bardzo czuły, niektóre ryby zdolne są w zupełnych ciemnościach chwytać drobne zwierzęta planktonowe, choć tylko z bardzo małej odległości.

Nazwa „linia naboczna” jest nieco myląca. Ryby bowiem mają ten organ nie tylko na bokach ciała, ale także na głowie, i to głównie ta jego część bierze udział w zdobywaniu pokarmu. Dlatego powinno się raczej mówić o systemie narządów linii bocznej niż tylko o niej samej. Zresztą niektóre ryby nie mają owej czułej linii na bokach ciała, natomiast zachowują ją na głowie (np. śledzie, szproty).

U większości ryb na głowie jest po każdej stronie aż pięć kanałów. Trzy dłuższe biegną nad i pod okiem oraz od policzka do żuchwy, dwa krótsze znajdują się na skroni. Dodatkowo na głowie ryby mają pojedynczo rozmieszczone ciałka czuciowe, ale one służą raczej tylko do rozpoznawania prądów wody, a nie do lokalizowania zdobyczy.

Nie u wszystkich ryb linia naboczna jest taka sama. Nawet gatunki blisko spokrewnione mogą się bardzo pod tym względem różnić. Na przykład u jazgarzy, w porównaniu do okoni i sandaczy, jest ona wykształcona znacznie lepiej. Wykazał to anatom z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Michał Jakubowski. Jazgarze mają na głowie bardzo szerokie kanały linii bocznej, bardzo duże ciałka czuciowe i błonę, która zakrywa otwory kanałów. Ta ostatnie cecha nie tylko nie osłabia czułości, ale w nie do końca jeszcze wyjaśniony sposób nawet ją zwiększa.

Takie samo rozwiązanie mają ryby z morskich głębin, które żyją w zupełnych ciemnościach i linia boczna zastępuje im oczy. Jazgarze w nocy i w mętnych wodach znacznie lepiej od okoni radzą sobie z wyszukiwaniem zdobyczy. Potrafią ją wyczuć za pomocą linii bocznej z większej odległości, a także wtedy, kiedy same płyną. Okonie, żeby wyczuć linią naboczną niewielką zdobycz, muszą się zatrzymać. Zdaniem niektórych badaczy, to właśnie lepsza linia naboczna sprawia, że w wodach żyznych i mętnych jazgarze zajmują, kosztem okoni, pozycję dominującą.

Skoro podczas ataku na zdobycz ryby drapieżne posługują się i wzrokiem, i zmysłem linii bocznej, to z tego wynika, że taką samą wagę trzeba przykładać do koloru przynęty, jak do jej pracy. Ryba bowiem łączy informacje, które do jej mózgu przekazują narządy różnych zmysłów.

Waldemar Borys

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments