W pomorskich rzekach pstrągowych,z których wiele przepływa przez jeziora, spotykam bardzo dużo szczupaków. Kiedyś w tych wodach nie były one chronione. Wielu wędkarzy złowione „kaczory” z obrzydzeniem wyrzucało w krzaki.
Było to przed kilku laty. Chodziłem za pstrągami po górnej Płocicznej powyżej Krępy Krajeńskiej. Rzeka tam niewielka, kręta i płytka, ale docierają tu nawet drawskie trocie i łososie. Bezowocnie. W letni dzień rzeka ledwo się sączyła środkiem piaszczystego koryta, żadnych podmyć, żadnych zawad. Na jednym z zakrętów z daleka dostrzegłem pień przegradzający prawie całe koryto. Wreszcie ładne miejsce. Skradając się cicho, obmyślałem, jak obłowić to miejsce. Pierwsze rzuty wykonałem na klęczkach z odległości kilkunastu metrów. Po jednym z nich lekko zawadziłem o pień. Ten jakby zmienił miejsce. Co jest? Podczołgałem się bliżej i …
oniemiałem. Wielki szczupak (oceniałem go na co najmniej 6 – 7 kilogramów) stał w poprzek rzeki. A właściwie leżał pod niewielką tamą usypaną przez kogoś z kamieni, przez które woda przelewała się żwawszym strumieniem. Wyraźnie szukał ochłody i chyba tlenu, bo mocno przebierał skrzelami. Chory, ranny? Podszedłem bliżej, dźgnąłem go szczytówką wędki. Skoczył jak łosoś, wzbijając fontannę wody. Przesadził kamienie i błyskawicznie zniknął za zakrętem. Szukałem go jakiś czas w górze rzeki, ale gdzieś przepadł.
W pomorskich rzekach pstrągowych spotykam coraz więcej szczupaków. Kiedyś w tych wodach nie były one chronione. Wielu wędkarzy złowione „kaczory” z obrzydzeniem wyrzucało w krzaki. Czasy się jednak zmieniają. Pstrągów, lipieni, a nawet jelców jest wyraźnie mniej, ich miejsce zajmują klenie, płocie, krąpie, leszcze. Sprzyja im moda na zakładanie hodowli tęczaków i wodnych elektrowni. Powstają bowiem rozlewiska, woda robi się coraz cieplejsza, a jej nurt zwalnia. W konsekwencji następuje lawinowy rozwój roślinności. Szczupaki, przy braku pstrągów, w wielu rzekach stały się dominującym drapieżnikiem i pożądaną przez wędkarzy zdobyczą. Obecnie w wodach górskich mają one wymiar i – od tego roku – okres ochronny.
Szczupaki w górskie potoki zaglądają sezonowo. Choć i są takie, które żyją w nich cały rok, o czym świadczą połowy tych drapieżników w zimie. Zwykle wpływają wiosną z większych rzek lub jezior, za płociami, krąpiami i uklejami, które wędrują tu na tarło. Na dobry okres połowów szczupaków można liczyć od maja do września. Zdecydowanie najlepszy jest czerwiec. Jeżeli wiosna była ciepła, już na początku miesiąca masowo roją się duże jętki, a w przybrzeżnych zastoiskach kryją się stada maleńkiego narybku. To pokarm nie tylko pstrągów i lipieni, ale również szczupaków i innych ryb (klenie, jazie, leszcze). Gdy się roi jętka majowa, szczupaki, podobnie jak pstrągi, stają w głównym przepływie i zbierają owady niesione wodą. Dzieje się to zwykle w pogodne wieczory i bardzo wtedy skuteczną przynętą są najmniejsze wirówki, srebrne lub białe. Ściągam je z prądem, w tempie nieco szybszym od nurtu. Bardzo lekką przynętę udaje się tak poprowadzić, jeżeli wędka będzie wysoko uniesiona.
Idąc wzdłuż rzeki wypatruję małych rybek uwijających się pośród przybrzeżnych roślin. Tam rzucam nieco większymi obrotówkami, nr 1 i 2, koniecznie z czerwonym chwostem na kotwiczce. Przynętę prowadzę pod prąd wzdłuż brzegu i nawisów roślin, w zatoczkach wolno ją przeciągam wśród ławic narybku. Pierzchające przed błystką rybki robią sporo zamieszania. Lubi to wykorzystać szczupak. Nie zawsze celem jego ataku jest moja przynęta. Nie raz, nie dwa widziałem, jak połknął rybkę, która dosłownie sama wskoczyła mu do pyska. Niewielką zdobyczą głodu z pewnością nie zaspokoi, więc za kilka minut warto znów podrzucić mu błystkę.
W pstrągowych rzekach szczupaki nie unikają również, szczególnie latem, odcinków szybkich. Stoją najczęściej w dołkach i warkoczach podwodnej roślinności, poniżej rozległych, płytkich bystrzy. Sporo ich w głębszych prostkach i na dużych łukach rzek. W tych miejscach nieoceniony jest wobler (zawsze liczę na złowienie pstrąga). Najlepiej mały, o długości 3 – 5 centymetrów, agresywny, malowany na okonia lub pstrążka. Rzucam go pod przeciwny brzeg i sprowadzam wachlarzem, pozwalając mu swobodnie spływać, bez kręcenia kołowrotkiem. Kiedy znajdzie się po mojej stronie, czekam aż wypłynie na powierzchnię i od tej chwili wolno ściągam go wzdłuż brzegu.
W przejrzystych rzekach pstrągowych szczupaki są ostrożne i podejrzliwe. Lubią odprowadzić przynętę wędkarzowi pod same nogi i zaatakować dopiero w ostatniej chwili. Żeby nie rezygnowały, trzeba dobrze kryć się w krzakach i w ostatniej fazie prowadzenia kreślić przynętą ósemki. Małe przynęty drapieżniki atakują bardzo delikatnie, chwytają je końcem pyska. Pstrągowy szczupak odgryzł mi taką przynętę zaledwie kilka razy, choć przyponu metalowego nie stosuję prawie nigdy. Jedyną ochroną jest krętlik z agrafką. Kiedy łowię w szybkich rzekach, błystki i woblery zawsze w taki sposób łączę z żył-ką. Bardzo cienki przypon o wytrzymałości dwóch kilogramów zakładam tylko w pobliżu jezior, gdzie zwykle szczupaków jest najwięcej i gdzie można trafić na dużą sztukę.
Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie. Głęboki dołek albo rynna, wokół duży obszar spokojnej wody, mnóstwo krzaków i zatopione drzewo, które utrudniają wędkarzowi dostęp do kryjówki ryby. Wymarzone miejsce na dużego pstrąga. Przedzieram się przez krzaki, odczekuję kilka minut, ważę rzut. Przynętę posyłam w wodę cicho, wtłaczam pod przeszkodę, ryzykując jej zerwanie. Buch – siedzi! Ale ryba jakoś dziwnie trzepie na boki, nie skacze, nie młynkuje. Po chwili wszystko się wyjaśnia – to oczywiście szczupak. Albo spienione bystrze, miejsce w sam raz na letniego pstrąga. Błystka przeskakuje przez kamienie. Ostre branie i na brzegu ląduje okoń. Ładny, zgrabny, ale okoń. W takim miejscu! Niestety, to coraz częstszy obrazek znad naszych pomorskich łowisk pstrągowych. Świadczy o postępującej degradacji tych rzek.
Robert Surmacz