poniedziałek, 4 grudnia, 2023
Strona główna Spinning JAK ŁOWIĘ WOBLEREM

JAK ŁOWIĘ WOBLEREM

Moje woblery bardzo wolno toną. Mają ster, który pozwala łowić we wszystkich warstwach wody, z prądem i pod prąd, a głębokość zanurzenia można regulować podnoszeniem lub opuszczaniem szczytówki.

O ŁOWIENIU WOBLERAMI POWIEDZIELI…

January Pawlos ze Świdwina.
Tylko od mojej inwencji zależy sposób prezentowania przynęty. Z początku zawsze ciągnę woblera powoli i jednostajnie, ale kiedy brań nie mam, robię krótkie przerwy i podszarpuję go szczytówką. Prowadzony w ten sposób wobler zachowuje się jak baraszkująca ryba. Jeżeli i to nic nie daje, podciągam go i puszczam z prądem. Robię to wiele razy w jednym miejscu, najczęściej przed podwodną przeszkodą, w której może kryć się pstrąg. Swobodnie puszczany z prądem wobler jest podobny do chorej rybki. Przy tym sposobie łowienia woblery powinny być malowane odwrotnie, to znaczy mieć ciemny brzuch i jasny grzbiet. Kupić takich nie można, dlatego zacząłem je robić sam.

Moje woblery bardzo wolno toną. Mają ster, który pozwala łowić we wszystkich warstwach wody, z prądem i pod prąd, a głębokość zanurzenia można regulować podnoszeniem lub opuszczaniem szczytówki. Kompromis pomiędzy tonięciem woblera a wielkością jego steru jest trudny do osiągnięcia, żeby za bardzo nie nurkował. Wychodzi to na jaw wtedy, kiedy się podciąga woblera pod prąd. Ale i to mi się udało opanować. Kluczem do rozwiązania było odpowiednie usytuowanie uszka i właściwa wielkość i odpowiednie usytuowanie w korpusie.

Woblery tonące są cięższe od pływających, więc można nimi celniej rzucać, co na zakrzaczonych rzekach bardzo się liczy. Mój wobler nie tonie jak kamień, dlatego mogę kontrolować jego spływ i pilnować, żeby nie grzązł w zaczepach. Łatwo nim też obławiać małe, ale głębokie dołki, w których wobler pływający nie ma szans na pokazanie swoich możliwości.

Dużą wagę przywiązuję do kolorystyki woblerów. Staram się, żeby wiernie imitowały ryby lub żaby. Niejeden raz się przekonałem, że z dwóch takich samych woblerów, ale różniących się barwami, jeden był skuteczniejszy tylko dlatego, że dokładniej naśladował rybkę jakiegoś konkretnego gatunku, np. ciernika lub płotkę.

Jarosław Gusman z Kartuz.

Potrzebny mi był wobler o agresywnej akcji. Niejeden raz przez warstwę przejrzystej wody widziałem, jak z łąki podwodnej sałaty do płynącego woblera podnosi się szczupak, ale na atak się nie decyduje. Są to dla wędkarza paskudne chwile. Widzisz rybę, a w pudełku, choć masz tam kilkadziesiąt przynęt, czegoś brakuje, żeby ją z wody wyciągnąć.

Postanowiłem zrobić nowego woblera, który do ataku pobudzałby rybę swoją akcją. Uznałem, że wielkością powinien odpowiadać małemu krąpiowi albo karasiowi, bo te rybki można spotkać w każdej polskiej wodzie.

Zacząłem od strugania woblerów pękatych, ale liczne próby wykazały, że to właśnie płaskie pozwalają mi osiągnąć cel. Przy niewielkich rozmiarach mają ostrą akcję, którą można regulować szybkością nawijania żyłki i pozycją szczytówki. Nowym woblerom dałem tradycyjną dla swoich wyrobów kolorystykę. Są złote, srebrne, jaskrawożółte i czerwone oraz czarne z odcieniem granatu.
Robiłem te woblery z myślą o szczupakach, ale próby prowadzone w Raduni (z domu mam do niej blisko) wykazały, że uwielbiają je pstrągi. Woblery były przez nie atakowane, kiedy szły pod prąd, to znaczy, kiedy emitowały najsilniejsze drgania. Ale nie tylko. Puszczane swobodnie łatwo szły z prądem, a lekko podszarpnięte – wykładały się i migotały bokami. Że się na te woblery łowi szczupaki, można uznać za oczywiste, ale dlaczego atakują je również pstrągi w rzekach o bardzo bystrym nurcie, nie mam pojęcia.

Poprzedni artykułW PRZEJRZYSTEJ WODZIE
Następny artykułPRZY RURZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments