środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaSpławikZASADA PROSTA – SUKCES MUROWANY

ZASADA PROSTA – SUKCES MUROWANY

Lubię buszować rano po jeziorze, przyglądać się i słuchać. Ukleje delikatnie muskają wodę. Idą zawsze stadem. Płoć robi więcej hałasu, gdy z powierzchni wody zbiera owady, pokazując jednocześnie swój ciemny grzbiet. Leszcze spławiają się majestatycznie i bezpluskowo. Zygzakowate ruchy wody znaczą obecność węgorza. Małe szczupaczki cmokają niczym liny, gdy nie mogą sobie poradzić z większą zdobyczą.


Tak było i nad Niedzięgielem (niektóre mapy nazywają tę wodę Jeziorem Skorzęcińskim). Tego lata łowiliśmy tam z Krzyśkiem Pająkiem z wrocławskiego “Stalbisu”. Jest to wielkie jezioro, które od nowego roku stało się częścią Powidzkiego Parku Krajobrazowego. Woda kryształowa, a muliste dno wydziela sporo gazów z rozkładających się roślin wodnych i glonów. Świetne warunki dla ryb żyjących w toni. Olbrzymie ilości uklei, płoci i krasnopiór to znakomicie zaopatrzona spiżarnia dla drapieżników, przede wszystkim okoni i szczupaków.


Wydawałoby się, że leszczy i linów w takim jeziorze być nie powinno, ale miejscowi opowiadają, że jednak są, i to spore, choć na wędkę ani rusz. Nam próby upolowania patelniaka z gruntu też się nie powiodły. Lipiec jednak wynagrodził to płociami, o jakich marzy każdy wędkarz. 30-centymetrowe sztuki to standard. Na tym tle moja 35-centymetrowa, podbierakowa płoć gruba jak biceps Krzysia była nie lada sukcesem. Ale na rybach jak to na rybach. Jeden łowi, drugi tylko kij trzyma. Tak było już pierwszego ranka naszej wyprawy. Ja płoć za płocią, Krzysiek od czasu do czasu. Sprawdzaliśmy grunty. Te same przynęty. I dalej łowię tylko ja. Potem role się odwróciły. Krzyś łowił, ja byłem tylko partnerem. W końcu cięliśmy równo. I o to właśnie chodziło.


Na nasz wspólny sukces złożyły się dwa całkiem zwyczajne składniki. Pierwszy z nich to parzony w termosie pęczak, którym nęciliśmy wystrzeliwując go precyzyjnie i dość daleko z procy. Drugim składnikiem sukcesu była kukurydza z puszki. Im większa kukurydza na haczyku, tym większa płoć w siatce. Grunt tuż nad dnem – łowiliśmy na sześciu metrach. Podczas oprawiania płoci dokładnie sprawdzałem zawartość żołądków. W każdym było mnóstwo niestrawionych jeszcze ziarenek pęczaku. Znak to, że nasz sukces nie był dziełem przypadku. Zasada „pęczak plus kukurydza” się sprawdziła.


Kto nie złowił płoci mającej trzydzieści parę centymetrów, ten sobie nie może wyobrazić, co to za przygoda. A w ogóle – zadziwia mnie ta najpopularniejsza u nas ryba swoim sprytem i ruchliwością. Ten podziw wzrósł jeszcze bardziej w maju tego roku, gdy tu, na Jeziorze Skorzęcińskim, oglądałem pochód płoci na tarliska. Był to wielki marsz przez wielkie jezioro. Szła potężna ławica płoci, które spławiając się wyglądały jak migające lustereczka wynurzające się z wody w ostrym blasku zachodzącego wiosennego słońca. Gładkiej jak tafla powierzchni nie rysowała żadna zmarszczka, więc doskonale widziałem, jak ta potężna masa ryb zdecydowanie prze do celu, którym była zapewne znajdująca się pośrodku wielka piaszczysta łacha. Jestem niemal pewien, że następnego dnia rano nastąpił akt przedłużenia gatunku. Płocie trą się, gdy woda osiągnie 11 stopni C, a jezioro miało już ponad 13 stopni, więc czas był jak najbardziej odpowiedni.


Płocie zachowują się podobnie jak łososie. Na tarło zawsze przypływają w to samo miejsce, gdzie się urodziły. Rybacy twierdzą, że na dużych jeziorach jest zaledwie kilka miejsc, w których trą się płocie. Przez cały miesiąc – od połowy kwietnia do połowy maja – zbierają się w olbrzymie stada i ruszają w drogę. Jak potężny jest ten instynkt, świadczy doświadczenie przeprowadzone na Śniardwach. Tamtejsze płocie odbywają gody w jeziorze Łuknajno, które jest ze Śniardwami połączone. Otóż ichtiolodzy wywieźli z miejsc rozrodu pewną ilość oznakowanych płoci na odległość 26 kilometrów. Niemal wszystkie powróciły jeszcze w tym samym sezonie („Wędkarz Polski” szczegółowo opisał to doświadczenie w numerze 8 z roku 1998 – przyp. red.).


Samica płoci jest dorosła, gdy ma cztery lata. Samiec może zostać ojcem o rok wcześniej. Tylko przed tarłem da się odróżnić samca od samicy. U samca na głowie i grzbiecie pojawiają się małe twarde perełki zwane wysypką perłową.  Czym płoć większa i starsza, tym składa więcej ikry. Czteroletnia samica sypnie zaledwie sześcioma tysiącami jaj, 12-letnia może ich złożyć aż 65 tysięcy!
Niby zwykła płoć, a taka niezwyczajna!


Jerzy Łętowski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments