Ryby, które pierwszy raz stykają się z przynętą spiningową lub inną, mają wybór: albo uznają ją za coś nieznanego, albo za naturalny pokarm, który już dobrze znają. Najczęściej wybierają to drugie.
Ryba, choć to stworzenie dość prymitywne, swój rozum ma i potrafi się nauczyć wielu pożytecznych dla siebie rzeczy. Podczas rozmaitych doświadczeń biolodzy zaobserwowali, że młode ryby atakują liście, gałązki lub inne poruszające się przedmioty, sądząc, że to dobry dla nich pokarm. Kiedy się jednak przekonają – a wystarcza na to kilka lekcji – że tego zjeść się nie da, o wiele rzadziej nabierają się na podobne imitacje pokarmu, nawet jeśli się one kusząco ruszają. Nam, spiningistom, powinno to dawać wiele do myślenia.
Inne wnioski, do jakich doszli naukowcy przy badaniu ryb drapieżnych, są dla nas jeszcze bardziej interesujące, bo tłumaczą wiele naszych niepowodzeń na łowisku. Otóż stwierdzono, że młode drapieżniki z czasem uczą się rozpoznawać poszczególne gatunki ryb i wybierać jako obiekt ataku te, które są w danym czasie najbardziej bezbronne. Nie chodzi tutaj o poszczególne osobniki w stadzie, tylko o konkretny gatunek, który na przykład odbywa właśnie tarło lub kierowany tym samym zegarem biologicznym przebywa na okresowym, bogatym żerowisku. Tak jest na przykład podczas rójki owadów, kiedy ryby uganiają się za pokarmem po całej toni nie zwracając uwagi na grożące im niebezpieczeństwo. Tak więc rojenie owadów, które odbywa się w konkretnych miejscach jeziora i rzeki, przyciąga ryby spokojnego żeru, za którymi, licząc na wielkie obżarstwo, ciągną drapieżniki.
Uczeni badali również zjawisko zwane selekcją pokarmu (wybiórczością). Rzecz polega na tym, że w pewnych sytuacjach ryby drapieżne chwytają tylko jeden rodzaj pokarmu, ignorując w tym czasie wszystkie inne. Sprowadzając to na nasze wędkarskie podwórko – są dni, że drapieżniki da się złowić tylko na jeden rodzaj przynęty, inne ich wtedy zupełnie nie obchodzą. Jeśli więc, dla przykładu, biorą tylko na żywca, to nie ma co ich kusić przynętą sztuczną, jeśli na blachy, to gum nie warto nawet wyciągać z pudełka. Zaobserwowali to również nasi wędkarze, m.in. na zbiorniku w Głębinowie (wspominamy o tym w artykule o kopycie na str. 18). Dlaczego tak się dzieje? Skąd te upodobania jednego dnia takie, a drugiego inne? Tego, szczerze mówiąc, ani uczeni, ani wędkarze jeszcze nie wiedzą.
Znamy natomiast odpowiedź na inne intrygujące wędkarzy pytanie. Otóż ryba chwyta sztuczną przynętę, bo sądzi, że to się nadaje do zjedzenia. Jak to jednak możliwe, że przedmiot nawet niezbyt podobny do czegokolwiek, co ryba zwykła zjadać, wydaje się jej atrakcyjnym pokarmem? By zrozumieć, jak dochodzi do pomyłki tak niefortunnej dla ryby, a szczęśliwej dla wędkarzy, rozważmy najpierw, jak widzą ludzie. Nasze oczy przesyłają do mózgu nie tyle gotowy obraz, co raczej pewną ilość wymagających dalszej obróbki danych. Na przykład niektóre elementy oka rejestrują wyłącznie ruch, inne są wrażliwe na natężenie światła, jeszcze inne rozróżniają kolory. Wszystkie te informacje z osobna docierają do mózgu, który stara się je zrozumieć. Pomija przy tym jedne detale, a dodaje inne, tak by w efekcie powstał obraz odpowiadający wyuczonym bądź instynktownym wzorcom.
My zapamiętujemy i potrafimy sobie w każdej chwili przypomnieć obrazy tak szczegółowo, że bez trudu odróżniamy nie tylko rybki od przynęt, ale i poszczególne gatunki rybek oraz rozmaite rodzaje przynęt. Obrazy przechowywane w mózgach ryb są dużo bardziej ogólne i pozbawione wielu szczegółów. Nie ich oczy są gorsze, lecz ich mózgi uczą się wolniej i pamiętają mniej detali.
Dowodzą tego złudzenia wzrokowe. Ilekroć widzimy linie, których nie ma, albo spostrzegamy trójwymiarową przestrzeń na płaskim rysunku, nasz mózg dodaje do obrazu coś, czego nie było wśród danych dostarczonych mu przez oczy. Ilekroć iluzjoniście udaje się jakaś sztuczka, znaczy to, że na coś nie zwróciliśmy uwagi, czyli, że nasz mózg pominął pewne przekazane przez narządy wzroku dane. Gdyby nie ta nieuświadomiona praca mózgu, widzielibyśmy jedynie bezładną gmatwaninę linii i barwnych plam.
Można przypuszczać, że oczy i mózg ryby działają podobnie, z pewnością jednak obrazy, które widzi ryba, są znacznie prostsze od tych, które dostrzega człowiek. Niewielkie bowiem mózgi ryb mogą, interpretując dostarczane przez wzrok informacje, korzystać z dużo mniejszej ilości zgromadzonych w pamięci wcześniejszych doświadczeń. Spiningista posługujący się sztucznymi przynętami jest więc swego rodzaju iluzjonistą, którego sztuczki polegają na tym, żeby podać rybom w apetyczny sposób coś, co jest dla nich całkowicie niestrawne i niezdrowe.
Ryby, które pierwszy raz stykają się z przynętą spiningową lub inną, mają wybór: albo uznają ją za coś nieznanego, albo za naturalny pokarm, który już dobrze znają. Najczęściej wybierają to drugie. Na ten wybór bowiem ma również wpływ konkurencja o pokarm w stadzie. Drapieżniki kojarzą to, co widzą, ze znanymi z doświadczenia rybkami (dlatego przynęta musi być do nich choć trochę podobna pod względem wielkości, kształtu, koloru albo ruchu). Jednocześnie instynkt im podpowiada, że aby przeżyć, muszą być szybsze od swoich pobratymców. Jeżeli bowiem któraś ryba poświęci zbyt dużo czasu na dokładniejsze rozpoznanie przedmiotu, który może być ewentualnym pokarmem, to inne ją uprzedzą. W taki sposób drapieżnik uznaje za pokarm przynętę, która z naszego punktu widzenia tylko w niewielkim stopniu przypomina prawdziwy żer.
My zapamiętujemy i potrafimy sobie w każdej chwili przypomnieć obrazy tak szczegółowo, że bez trudu odróżniamy nie tylko rybki od przynęt, ale i poszczególne gatunki rybek oraz rozmaite rodzaje przynęt. Obrazy przechowywane w mózgach ryb są dużo bardziej ogólne i pozbawione wielu szczegółów. Nie ich oczy są gorsze, lecz ich mózgi uczą się wolniej i pamiętają mniej detali. Właśnie dlatego drapieżniki atakują sztuczne przynęty o nierealistycznych kolorach, jeśli innymi cechami upodabniają się one do małych rybek, lub też żywe przynęty z wystającym, wyraźnie dla nas widocznym, haczykiem. Haczyk ten nie ma dla nich znaczenia, przynajmniej jeśli nie zostały już kiedyś złapane.
Czasem wędkarze używają przynęt łączonych, może to być na przykład spinner bait lub spinner minnow. Błystka w tych przynętach jest postrzegana przez drapieżnika jako osobna, druga rybka i staje się celem ataku. W wodzie o małej przejrzystości, gdzie widoczność ogranicza się do kilkunastu centymetrów. Drapieżniki chwytają raczej migoczącą błystkę niż słabiej wówczas widoczny korpus przynęty. W bardziej przejrzystej wodzie widzą błystkę jako część ciała ryby i atakują przynętę tak, jakby stanowiła jedną całość.