wtorek, 30 kwietnia, 2024
Strona głównaBez kategoriiPSTRĄGI W KIESZENIACH

PSTRĄGI W KIESZENIACH

W wodzie bardzo zimnej, to znaczy takiej, której temperatura niewiele przekracza cztery stopnie, pstrągi są trudne do złowienia. Cały czas coś jedzą, ale do naszych przynęt nie skaczą.

Powód jest oczywisty, choć niejedyny: te przynęty nie przypominają im pokarmu, jaki w tym czasie zjadają. Woblery, na które pstrągi łowi się najczęściej, są podobne do żab, które przecież nad brzegami pokażą się dopiero w marcu albo jeszcze później. Tak przynajmniej jest w tych rzekach, w których łowię, a jest to Orlica i górny odcinek Kwisy. Są to rzeki górskie nie tylko z nazwy. Kiedy na nizinach chodzimy w koszulkach z krótkim rękawem, górne partie tych rzek są jeszcze obłożone śniegiem.

Nie wiem, co złowione pstrągi mają w żołądkach, bo ich nie zabieram, ale od pewnego czasu zacząłem sprawdzać, co one mogą znaleźć do jedzenia w tak zimnej wodzie. Żab jeszcze nie ma, a małych rybek jest jak na lekarstwo (widziałem to przez polaroidy). Kiedy w tych samych miejscach wędkowałem latem, pstrągów było dużo, bo Kwisa w pobliżu Lubania była przedtem łowiskiem specjalnym, kto chciał tam wędkować, musiał płacić dodatkowo. Wszystkich pstrągów nie wyłowiono. Te, które się uchowały, musiały zostać, bo nie miały dokąd spłynąć.

Najdokładniej widziałem to, co jest w płytkiej wodzie przy brzegu. Najpierw zauważyłem, że ten niemal prosty brzeg ma jakby niewielkie wklęśnięcia, najgłębsze pomiędzy zwisającymi nad wodę kępami trawy. Potem zobaczyłem, że w wodzie są tam jakieś jasnobrązowe żyjątka. Kiedy wkładałem rękę, żeby je złapać, czułem ciepło, jakbym zziębniętą rękę wkładał do kieszeni. Najwidoczniej temperatura wody była tu nieco wyższa.

Tych robaczków złowić mi się nie udało, bo miały zaledwie kilka milimetrów, ale uznałem, że to właśnie one są pokarmem pstrągów. Chociaż rzeka była płytka, przy brzegu zawsze miała tyle wody, że mógł tam podpłynąć nawet duży pstrąg.

Zacząłem szukać w pudełkach małych przynęt w kolorze ciemnego miodu. Oczywiście nic takiego nie znalazłem, bo byłem przygotowany na pstrągi zimowe. W ręce wpadły mi jednak portki motor-oil i mały dżig.

Wyniki łowienia przynętą, której świadomie bym z sobą nie zabrał, okazały się zaskakująco dobre. Należało tylko celnie rzucić nią w taką brzegową kieszeń. Najlepiej, kiedy upadła na trawę. Później spokojnym ruchem wędki strzepywałem ją do wody i na krótkim odcinku prowadziłem szczytówką. Dopiero później zaczynałem nawijać żyłkę.

Nie muszę chyba mówić, że na kolejne wyprawy wybierałem się już z małymi przynętami. Rzucam tak, żeby do wody wpadały bez plusku, prowadzę je bardzo powoli. Staram się jak najrzadziej podciągać je pod prąd. Lepiej, żeby to był naturalny spływ.

Tomasz Wojda

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Advertisment -

Most Popular

Recent Comments