Wczoraj, w niedzielny, piękny słoneczny dzień (4 kwietnia 2016 roku), nad brzegiem zbiornika zaporowego Mietków, towarzyszyłem grupie wędkarzy budujących i zatapiających krześliska dla ryb drapieżnych.
Czegóż się nie dowiedziałem? Może inaczej – czego się tam dowiedziałem!
Mietków był Mekką nie tylko dla Dolnośląskich wędkarzy. Jego lata świetności, czytaj rybności, minęły od czasu w którym, za zgodą PZW Wrocław, zaczęto spuszczać wodę do katastrofalnie niskiego poziomu, rzekomo spowodowanych remontem zasuw i korony zbiornika (polecam niedawno opublikowany artykuł w którym wiele jest o tej sprawie:….). Późniejsze zarybienia prowadzone przez PZW nawet w minimalny stopniu nie uzupełniły zbiornika rybami. Zabiegi przywrócenia złotych lat świetności mały kilka imion.
Pierwsze imię demagogia. Działacze i pracownicy biura opowiadali wszem i wobec ile ryb wpuścili.
Drugie imię to obraza. Nie zapominano bowiem mówić, że wędkarze nie umieją ich łowić.
Wspierano rozród ryby rzekomo pływających w mietkowskim zbiorniku.
Budowano krześliska, przez kilka lat, rok rocznie i to stało się przysłowiową słomka w oku.
Na budowę krześlisk wydawano każdego roku, 15 tys złotych, ale nie wiadomo ile krześlisk zbudowano i również nie wiadomo kiedy i w jakich miejscach zostały zatopione.
DZISIEJSZE KRZEŚLISKA
Palety transportowe zostały, od lica, obłożone i obite sztuczna trawą, a od spodu przytwierdzono do nich trylinki. Każda z palet, były różnej wielkości ważyły po kilkadziesiąt kilogramów. Były na tyle ciężkie, że z łatwością tonęły i kotwiczyły w dnie. Problemem było wyrzucenie ich z łódek, ale poradzono sobie z nim bo w młodych rękach nie tylko zapał, również wiele siły.
W piękny słoneczny, ale bardzo wietrzny dzień, kilkunastoma kursami łódek – holownika i łódki transportowej, wywieziono palety w miejsca w których kiedyś zaobserwowano sandaczowe tarliska, również i w inne miejsca o głębokości kilku metrów. Zatopiono palety, a miejsca oznaczono kolorowymi bojkami. 68 palet to przyszłe tarliska ryb drapieżnych, na pewno sandaczy.
Operację, odbywającą się z terenu stanicy wędkarskiej, w który uczestniczyło kilkunastu klubowiczów wrocławskiego Kingfisher Club zakończyło ognisko nad którym upiekli sobie po kawałku kiełbasy. Zużyto trzy kilogramy kiełbasy, kilka butelek wody mineralnej trzy bochenki chleba, słoiczek musztardy i butelkę keczupu.
PIKANTNA PRZYPRAWA
Niebywałego smaku pieczonej kiełbasce dodawał widok żółtego kontenera – toalety, właśnie na terenie stanicy na której trwała społeczna akcja budowy krześlisk.
Na ten sraczyk ZO PZW Wrocław wydał 85 tys złotych. Taki sam, a nawet bogaciej wyposażony, można kupić za około 30 – 32 tys złotych.
Wiesław Dębicki
Kiełbaska z ogniska z bardzo dużo ilością …
Złoty sraczyk.
Uzbrajanie krześlisk.
Ładowanie krześlisk i wypływanie na łowisko.